Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Bóg, który wchodzi w życie człowieka

chrzest-panski

Dzisiejsza Ewangelia zabiera nas nad Jordan. W pewnym sensie to symbol wszystkich rzek świata. Czym by bowiem był Egipt bez Nilu, Paryż bez Sekwany, czy Kraków bez Wisły?

Karol Wojtyła w swojej poetyckiej twórczości sięga do porównania życia człowieka z biegiem rzeki. Czasem przypomina ono delikatny strumyk, innym razem wartki nurt a ostatecznie staje się częścią wielkiego morza ludzkich istnień.

Jednak niespodziewanie Bóg zanurza się w historię człowieka. Już jako papież Jan Paweł II w Tryptyku rzymskim napisze, że to dzięki spotkaniu ludzkiej rzeki z Przedwiecznym słowem ludzkie przemijanie nabiera zupełnie nowego i wiecznego sensu.

Gdy Jezus przychodzi do Jana ten wypowiada znamienne słowa: „To ja potrzebuję chrztu od Ciebie a Ty przychodzisz do mnie?” Jan doskonale rozumie, kto tu jest świętym, kto kogo naprawdę potrzebuje! To człowiek potrzebuje Bożej łaski, Bożego przebaczenia, Bożej prawdy i miłości, choć czasem patrząc na wielu ludzi i słuchając ich wydawać się może, że pomyliły im się role, że to oni robią łaskę Panu Bogu, gdy znajdą czas na modlitwę, na przyjście do Kościoła…

Paradoks Historii Zbawienia polega na tym, że Bóg przychodzi do nas, oddaje się w ręce człowieka, tak jakby to On nas potrzebował. Ta historia wciąż się powtarza, pokora Boga jest tak niesamowita, że nawet wielki prorok – Jan Chrzciciel – jest w szoku. Pan Bóg często przychodzi i do nas w taki sposób, że mamy ochotę powiedzieć niczym Jan: <<Panie Boże, to nie wypada, trzeba by jakoś inaczej>>.

Tymczasem, jeśli pozwolimy Panu Bogu działać według Jego zamysłów, podobnie jak Jan będziemy świadkami cudów.

W Izraelu oczekiwano Mesjasza, ale jako potężnego króla. Tymczasem On przychodzi i ustawia się w kolejce grzeszników szukających nadziei. Ukrywa się wśród słabych, biednych, zrozpaczonych. Jest solidarny z tymi, którzy się źle mają. Bóg przychodzi do nas w naszym życiu często innymi drogami niż się tego spodziewamy. Przychodzi nie z wysokości, ale z niskości, od strony ludzi i tam powinniśmy Go wypatrywać.

Jordan to rzeka ludzkich grzechów, w której ludzie przychodzący po chrzest przynosili swoje łzy, nadzieję, trudy. I Bóg wchodząc do tej rzeki pokazuje nam, że to wszystko nigdy nie było Mu obojętne. Nasz Bóg jest Tym, który zstępuje na samo dno ludzkiej biedy, by wziąć na siebie nasz grzech, nasz los, nasze łzy i aby wlewać w nasze serca nadzieję zbawienia.

Kiedy więc przyjdzie nam zmagać się z trudami naszego życia, z bolesnymi doświadczeniami, jakie niesie codzienność i wydawać nam się może, że w tym zmaganiu jesteśmy sami, pamiętajmy wówczas, że Bóg przez łaskę chrztu świętego wszedł kiedyś w nasze życie i od tej pory nie zostawia nas już samych w trudzie ziemskiego pielgrzymowania.

Co więcej – dar chrztu świętego uświadamia nam, że od tej pory rzeka naszego życia nie płynie w nicości, ale rozlewa się w oceanie Bożej miłości i właśnie tam osiąga swoją pełnię.