Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Ciasna droga modlitwy

Jezus, nauczając rzekł do nich: „Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli. (Łk 13,22-23)

Jezus wyjaśnia, że zasady dojścia do zbawienia są zupełnie inne niż te panujące w świecie. Tam nie potrzeba się rozpychać, konkurować z innymi, prześcigać innych w aktywizmie. Bardziej przydają się kolana zgięte na wytrwałej modlitwie. „W drodze do nieba – jak zwykł mawiać popularny dzisiaj święty libański pustelnik ojciec Charbel nie potrzeba odwoływać się do siły, wręcz przeciwnie, trzeba mieć świadomość swojej słabości i co więcej do tej słabości umieć się przyznać przed Bogiem”. W drodze do zbawienia nie trzeba troszczyć się o to, by ustawić się w kolejce jako pierwszy, bo do nieba – jak mówi Chrystus – wpuszczają poczynając od tych ostatnich.

Jak te słowa mają się, jako odniesienie do naszej medytacji? Ciasne drzwi oznaczają, że w naszym życiu musimy zrobić wszystko, aby nie poprzestać tylko na ślizganiu się po powierzchni. Dotyczy to zarówno kwestii życia, wiary, jak i w konsekwencji modlitwy. Ojciec Święty Jan Paweł II tylekroć uświadamiał nam konieczność „wypłynięcia na głębię”. Wypłynąć na głębię to pozwolić się prowadzić Panu Bogu we wszystkich dziedzinach naszego życia. Ale nie jest przypadkiem, że zgoda na to prowadzenie zaczyna się od modlitwy i od naszego serca. Kiedy wczytujemy się w Ewangelię, Listy św. Pawła czy późniejsze dzieła wielkich teologów, to często spotykamy się tam z przywołaniem dwóch rodzajów, czy poziomów nawrócenia.

Pierwsze nawrócenie polega na zerwaniu z grzechem i życiu w łasce uświęcającej, która jest normalnym stanem człowieka wiary.

Natomiast drugie nawrócenie – dużo trudniejsze – takie, którego progu wielu nigdy nie przekracza w swoim życiu polega na zjednoczeniu naszej woli z wolą Boga tak ściśle, że zaczynają one stanowić jedność. Wzorem takiej postawy jest sam Chrystus, który często powtarzał, że karmi się wypełnianiem wioli Ojca. Taka postawa nie niszczy naszej wolności, bo jedynie w wolności może być zrealizowania, choć wymaga gotowości obumarcia dla własnego „ja”. I oczywiste jest, że do takiej postawy nie dochodzimy o własnych siłach. Do pełnego zjednoczenia naszej woli z wolą Boga może nas doprowadzić jedynie Chrystus, bo nikt inny nie zna drogi i pod warunkiem, że Mu na to pozwolimy. To są te ciasne drzwi, i wąska droga wiary, która prowadzi przez modlitwę, w której – jako w pierwszej przestrzeni – oddajemy inicjatywę Bogu. Taką modlitwą jest właśnie praktykowana przez nas medytacja, w której poprzestajemy na trwaniu przed Bogiem, maksymalnie rezygnując z działania, które płynie z naszej własnej inicjatywy (rozmyślania, wyobraźni). Jest to modlitwa, która uczy nas uległości wobec Boga.

W prostym porównaniu wyjaśnia rzeczywistość takiej modlitwy św. Jan od Krzyża: „Podobnie jak malarz, gdy tworzy portret, doznawałby ze strony swojego dzieła przeszkody, gdyby ów portret chciałby coś sam czynić, tym samym psując piękno dzieła artysty; podobnie dusza, gdy wyrywa się do własnej aktywności w modlitwie zamiast trwać w uległości, wierności, ufności i spoczynku przed Bogiem”.

A każdy, kto ma za sobą jakąś praktykę takiej modlitwy dobrze wie, że pomimo jej pozornej bierności jest rzeczywistością dynamiczną, która z czasem zaczyna mieć coraz większy wpływ na nasze życie.