Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Cisza w modlitwie

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie. Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. (Mt 6,1.5-6)

Z racji tego, że mija rok od śmierci ojca Karola Meissnera, mnicha benedyktyńskiego z klasztoru w Lubiniu, który to klasztor można powiedzieć dzięki jego inicjatywie i zabiegom został uratowany przed likwidacją, znanego rekolekcjonisty zaangażowanego szczególnie w duszpasterstwo rodzin, autora wielu książek chcemy dzisiaj przywołać tę postać, także na prośbę osób, które nie maiły szczęścia go poznać a także dlatego, że ta pamięć – jak powiedziałem tydzień temu – po prostu mu się należy!

Jakiś czas temu pojawiła się na rynku (także polskim) nowa książka kard. Roberta Saraha, prefekta Kongregacji do spraw Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, zatytułowana „Moc milczenia – przeciw dyktaturze hałasu”. Kiedy po raz pierwszy wziąłem ja do ręki pomyślałem właśnie o ojcu Karolu, który gdy byłem jeszcze w seminarium prowadził dla nas rekolekcje o roli milczenia w modlitwie. Rekolekcje niezwykłe, z których do dzisiaj wiele treści pamiętam, może dlatego, że wyrastały bezpośrednio z osobistego doświadczenia ojca Karola, którym się dzielił. Pamiętam też wielkie wrażenie, jakie na mnie sprawiło to, że kiedy prowadził z nami dialog – a mówił przecież do młodych ludzi – traktował nas z wielką powagą i szacunkiem. Nigdy tez nie zapomnę, że rozpoczynając swoje głoszenie – on doświadczony już mnich i człowiek powiedział: „przepraszam na wstępie, że będę mówił do was nieobciążony znajomością rzeczy”. Ta niezwykła skromność, to także cecha tego benedyktyńskiego mnicha.

Generalnie podczas rekolekcji mówił do nas o sile milczenia i ciszy w życiu nie tylko alumna, kapłana, ale i każdego człowieka. Cisza bowiem jest zawsze zaproszeniem skierowanym do nas przez Boga a to dlatego, że jak mówił Św. Jan od Krzyża cisza jest pierwszym językiem Boga. I jeśli chcemy nauczyć się rozmawiać z Bogiem musimy nauczyć się języka ciszy, języka milczenia, w którym Boże słowo może wybrzmieć z właściwą sobie mocą.

Niestety współcześnie żyjemy w dyktaturze hałasu (to określenie, którego używa w swojej książce kard. Sarah, jak również pamiętam używał go ojciec Karol). Współczesnemu człowiekowi cisza wydaje się bardzo obca. Więcej: współczesny człowiek często boi się ciszy a to dlatego, że – jak mówił ojciec Karol – cisza jest dla nas trudna, niepokoi nas, wręcz czujemy się niezręcznie, gdy zapada ona na dłużej. Dlatego próbujemy się wyrwać z jej objąć i uciec w pozornie bezpieczny świat dźwięków, który wydaj się być bardziej naturalnym dla nas środowiskiem.

Dlatego każde spotkanie i rozmowa z Nim potrzebują postawy wewnętrznej ciszy i milczenia. Ale jak to zrobić w dzisiejszym świecie?

Wbrew pozorom jest to doświadczenie, które nosimy w sobie a które trzeba nam na nowo odkryć. Wszak – jak mówił ojciec Karol – nasze życie zaczyna się od przebywania przez dziewięć miesięcy w świecie ciszy – w łonie mamy (otoczeni cisza i miłością). Myślę, że to dobry obraz medytacji: w niej także jesteśmy zaproszeni do wejścia w ciszę, która jest Obecnością; miłującą Obecnością.

Podobnie wystarczy, że wyjedziemy na łono natury, do lasu, w góry i po pewnym czasie odkrywamy niezwykłą moc ciszy: duchową i terapeutyczną moc.

Cisza pozwala nam odkrywać, że na pierwszym miejscu w naszym życiu jest Ktoś/Coś innego niż to, co zwykle mamy pokusę tam stawiać. To właśnie dlatego bez ciszy niemożliwa jest autentyczna modlitwa, w której to Bóg będzie na pierwszym miejscu, w której chodzi o to by bardziej Go słuchać, niż zagadywać.

To właśnie dlatego – jak mówił ojciec Karol – nasza modlitwa bywa nieskuteczna, bo brakuje w niej ciszy. A to sprawia, że przestajemy rozumieć Boga i Jego działanie, że rozmijamy się z Jego mową.

Co więcej bez ciszy również nie poznamy najgłębszej prawdy o samych sobie. To drugi, nie mniej ważny aspekt ciszy. Nie poznając zaś samych siebie nie mamy szans  by odkryć tego, co jest Bożą wolą dla nas.

Wreszcie bez ciszy – zdaniem ojca Karola – nasze życie pozostaje przezywane tylko powierzchownie, bo odbiera nam okazję do refleksji nad naszym życiem i naszymi działaniami. Jest to postawa, która rodzi niebezpieczeństwo, że będziemy ślizgali się jedynie po powierzchni życia, pozostając ciągle na zewnątrz tego, co naprawdę istotne. Albowiem im trudniej znaleźć nam ciszę prowadzącą do harmonii i modlitewnego milczenia w naszym sercu tym bardziej będzie się to przekładało się na resztę naszego życia.

Dlatego trzeba, abyśmy nieustanne ćwiczyli się w poszukiwaniu wewnętrznej ciszy. I medytacja chce nam w tym pomagać.