Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Dać się zaskoczyć

Jezus przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze. A wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: „Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?” I powątpiewali o Nim. (Mk 6,1-4)

Truizmem będzie stwierdzenie, że nie lubimy, gdy w życiu coś nas zaskakuje, zwłaszcza nie po naszej myśli. Dlatego bez względu na to, czy chodzi o zakup jakiegoś nowego sprzętu AGD, komputera czy o wyjazd na wakacje, w miejsce którego jeszcze nie znamy, staramy się sprawdzić, dowiedzieć się, czy sprzęt który kupujemy jest dobry, jakie ma parametry a gdy dotyczy to wyjazdu studiujemy przewodniki, czytamy opinie tych, którzy tam byli przed nami, szukamy miejsc, które warto by odwiedzić w okolicy lub wycieczek w dobrych cenach… Kiedyś tym poszukiwaniom towarzyszył szelest kartek wertowanych bez końca przewodników, które dzisiaj spoczywają w kartonach i do których – przyznam się osobiście – lubię czasem wracać. Niestety dałem się, jak wielu innych uwieść również w tym względzie nowym technologiom i czytanie książkowych przewodników zamieniam często na „klikanie” w komputerze. Może to mniej romantyczne, ale daje możliwość zobaczenia tysięcy zdjęć z interesującego mnie miejsca. Mogę za pomocą zdjęcia satelitarnego popatrzeć na domy, ulice, „stanąć” na promenadzie, za którą widnieje bezkresny ocean… Albo powoli oddalać oko satelity, ażeby popatrzeć na wszystko z góry.

Czy dobrodziejstwo Internetu nie sprawiało, że coraz mniej dajmy się zaskoczyć?

To, co mnie zaskakuje w czasie wyjazdów wakacyjnych staje się częstokroć najbardziej pamiętanym doświadczeniem. Internet nie przenosi zapachów, jak chociażby zapach pól Wielkopolski, wśród których mam okazję przechadzać się ostatnio i który sprawia mi tyle radości. Albo smaku kawy w maleńkim włoskim miasteczku, gęstej, czarnej, mocnej i smakującej jak nigdzie indziej… Nawet rozczarowania tym, co na zdjęciach wyglądało imponująco a w rzeczywistości okazuje się zgoła skromniejsze są pouczające.  Lubię robić tysiące zdjęć, ale ostatecznie to pamięć i serce zachowują najlepsze wspomnienia, bo one są miejscem doświadczenia.

Piszę o tym, bo można to również odnieść do doświadczenia wiary.

Kiedy Jezus wchodził do swojego rodzinnego miasta, przyglądający Mu się mieszkańcy dobrze wiedzieli, kim On jest. Człowiekiem z sąsiedztwa. Wydawało się im, że wiedzą o Jezusie wszystko i… nie chcieli dać się zaskoczyć!

Tak bywa nie rzadko z doświadczeniem naszej wiary, bo mylimy wiarę z wiedzą o Jezusie, o Jego Ewangelii. Tymczasem wiara to zgoda na to, aby Pan Bóg nas nieustannie zaskakiwał. Czasem dobrze, czasem boleśnie, bo wówczas mamy szansę za św. Pawłem nie tylko powiedzieć, ale i poczuć, że: „Moc w słabości się doskonali”. A Pan Bóg chce nas zaskakiwać nieustannie! Czasem tym, że pozornie znany nam tekst z Pisma Świętego przyniesie nam nowe i nieoczekiwanie olśnienie. Innym razem pragnie nas zaskakiwać małymi cudami dnia codziennego, których nie zauważamy, ale dostrzeżone potrafią w nas wywołać zachwyt i radość. Czasem też zaskakuje nas tym, czego najbardziej nie lubimy – gdy krzyżuje nasze palny czy pomysły na życie. A wszystko to po to, abyśmy dostrzegli, że wiara to bardziej doświadczenie obecności Boga, na które się otwieramy; to droga, którą On zna, ale my  nie musimy i wreszcie po to, aby nas uchronić od rutyny, w której my często znajdujemy fałszywe poczucie bezpieczeństwa a która dla doświadczenia wiary bywa drogą do jej śmierci.

Dlatego dajmy się Bogu zaskakiwać. On nigdy nie robi tego przeciw nam!