Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Kroki ku świętości

Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami: Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni. Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni jesteście, gdy /ludzie/ wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie. (Mt 5,1-12a).

Jak refren w dzisiejszej Ewangelii powraca słowo: błogosławieni. Słowo błogosławieni możemy tłumaczyć także jako szczęśliwi. Ten fragment Ewangelii wielu zwykło rozumieć jako wysoko postawioną poprzeczkę (może nawet zbyt wysoką dla przeciętnego zjadacza chleba): Bo czy można być szczęśliwym (błogosławionym) będąc ubogim, smucąc się, nie posiadając i nie zabiegając o wiele, łaknąc sprawiedliwości, będąc zawsze miłosiernym, mając czyste serce, walcząc o pokój za wszelką cenę, cierpiąc prześladowanie?… Współczesny świat stawiający na samorealizację, dążenie do sukcesu, ale też na kompromis w różnych kwestiach moralnych odpowie bez zastanowienia: NIE! Choć niektóre z tych postaw wydają się rzeczywiście interesujące nawet dla współczesnego świata: pokój serca (mylony często ze świętym spokojem), sprawiedliwość. Ale inne będą już trudne do zaakceptowania zwłaszcza smutek i cierpienie, przed którymi współczesny świat próbuje uciekać na różne sposoby.

A może warto te trudne błogosławieństwa odczytać inaczej? Może Jezus mówi dziś do Ciebie i do mnie: wiem, że to jest trudne i bolesne, ale chcę Cię zapewnić, że jestem w tym z Tobą i Cię wspieram! I zapewniam Cię, że wiem, co mówię, bo sam doświadczyłem tych trudnych błogosławieństw na sobie!

Bycie świętym nie znaczy bycie doskonałym. Znaczy jedynie pokładanie ufności i nadziei w Bogu, że mimo różnych przeciwności i złych doświadczeń On każdego z nas przeprowadzi do Nieba, tak jak przeprowadził tych wszystkich, których dziś wspominamy – ludzi, którzy żyli w przyjaźni z Bogiem i z innymi. Którzy potrafili zaakceptować własne słabości, bo w nich mogli doświadczyć działania Bożej łaski. Dla których żyć znaczyło kochać. Wiemy, że są tacy, którzy zostali oficjalnie ogłoszeni świętymi przez wspólnotę Kościoła. Ale jest też wielu takich, którzy choć prowadzili życie w zjednoczeniu z Bogiem, trwali na modlitwie, pełnili uczynki miłosierdzia to jednak pozostali w ukryciu. Takich ludzi na szczęście mamy i dziś wokół siebie.

A więc dzisiejsza uroczystość jest też wezwaniem do świętości dla nas. Abyśmy przypomnieli sobie, że Bóg stwarzając nas na swój obraz i podobieństwo pragnął, abyśmy dorastali do świętości.

Bóg jednak nie poprzestaje na wezwaniu. Nie mówi nam na starcie naszego życia: „Bądź święty, po to by czekając na mecie nas rozliczyć z tego, jak zrealizowaliśmy to zadanie”. Dzisiejsza Ewangelia to swoista recepta na świętość, to drogowskaz, na drogę, na której Bóg nie zostawia nas samych, ale ciągle nas wspiera swoim słowem, sakramentami i łaską, abyśmy nie stracili zapału. On nie tylko wskazuje nam drogę świętości, ale nieustannie nam w tej drodze towarzyszy. 

Ojcowie Kościoła nazywali Osiem Błogosławieństw, „nowym dekalogiem”. Można powiedzieć, że to nauka konkretnych kroków, które mają nas nauczyć chodzenia drogą świętości droga, która ma zapewnić człowiekowi szczęście tutaj na ziemi i w wieczności.

Zapewne widzieliście nie raz dziecko które uczy się chodzić, z jakim zapałem i radością to robi. Czy możemy powiedzieć o sobie, że cechuje nas podobny zapal w walce o świętość?

Czy widzieliście dziecko, które ucząc się chodzić i które co parę korków upada nagle wstaje i mówi: „mamo, tato, nie wychodzi mi, więc nie będę już próbował, bo widocznie nie zostałem stworzony do chodzenia?”  A jak często jest tak, że my łatwo się zniechęcamy naszym dążeniem do świętości pod pretekstem jakiegoś powtarzającego się grzechu, czy słabości. Myślimy sobie: „Świętość, owszem! Może dla innych, ale przecież nie dla mnie!”

To niezwykłe jak bardzo różnimy się sposobem myślenia od pierwszych chrześcijan, dla których podobnie jak ujrzenie wielkich dzieł Boga, powodem do radości było móc pozytywnie odpowiedzieć na instrukcje zawarte w Błogosławieństwach, bo nie dość że zakładały one realny duchowy wzrost, to wypełnianie ich prowadzi do dojrzałej radości,  już tutaj na ziemi. Oczywiście nie łudźmy się, Jezus nie obiecuje, że realizacja tych ośmiu kroków błogosławieństw jest prostą sprawą. Wymagają od człowieka pewnych strategicznych decyzji w życiu, określenia priorytetów, ale jedno jest pewne Jezus nie proponowałby nam ich, jako programu życia, gdyby były niemożliwe do zrealizowania!

Spróbujmy prześledzić te osiem kroków w możliwie najprostszy i współczesny sposób:

Krok 1: ubóstwo duchowe – to wezwanie do odrzucenia bożka konsumpcjonizmu i postawienie na pierwszym miejscu wartości transcendentalnych.

Krok 2: smutek – i tu pojawia się pewien paradoks. Bo jak pogodzić szczęście z wylewaniem żalu czy krzykiem rozpaczy? A jednak jest to możliwe, bo mowa tu o smutku ze względu na popełniony grzech. To swoisty żal za grzechy.

Krok 3: cisza – spokojna akceptacja trudności, które stają na naszej drodze.

Krok 4: sprawiedliwość – tego chyba nie trzeba tłumaczyć, bo każdy przecież w sercu jej pragnie.

Krok 5: miłosierdzie – przebaczanie mimo wyrządzonych krzywd.

Krok 6: czyste serce – to tyle, co serce żyjące w łasce uświęcającej.

Krok 7: pokój – dramatyczny apel o pokój, nie zostanie zrealizowany dotąd, dopóki pokój nie zagości w sercu każdego człowieka. Nie wprowadzimy pokoju wokół siebie, dopóki sami nie będziemy go mieć w sercu.

Krok 8: cierpienie dla sprawiedliwości – to coś, co jest wpisane w bezkompromisowe głoszenie prawdy Ewangelii i dawanie świadectwa wiary. Niestety radykalizm Ewangelii prowadzi niechybnie do konfliktu ze światem

Osiem prostych kroków prowadzących do szczęścia. Na pierwszy rzut oka, wydaje się to być krótka i banalna ścieżka. To jednak nieco mylne wrażenie. Osiem kroków błogosławieństw to w rzeczywistości długa droga. Droga, którą przychodzi nam kroczyć przez całe życie.

Niech te drogowskazy świętości towarzyszą nam dziś i pomogą podjąć potrzebne i konieczne zmiany w naszym życiu. Zmiany ważne dla nas, dla naszych bliskich i naszego otoczenia. Zmiany, które przyniosą pokój naszym sercom.