Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Mistrz

Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus. (Mt 23,11)

Można ulec łatwej pokusie szybkiego wskazywania adresatów dzisiejszej Ewangelii: tych, którzy lubią zaszczyty, pierwsze miejsca, dbają nade wszystko o swoją karierę, rozkoszują się pouczaniem innych czy też w rozmaity sposób wznoszą się na wyżyny własnej próżności.

Może, słuchając słów dzisiejszej Ewangelii  stają nam nawet przed oczami konkretne twarze, imiona, nazwiska tych, do których Chrystus, w naszym mniemaniu, adresuje dziś swoje Słowo. I być może poczujemy nawet zadowolenie, że wreszcie Chrystus przemówił im do rozsądku.

Odsuńmy jednak pokusę łatwego wskazywania adresatów, by nie zatracić istoty Chrystusowego przekazu. Trzeba bowiem pamiętać, że każde słowo Ewangelii wpierw jest odsłonięciem prawdy o Bogu, a dopiero potem apelem skierowanym do człowieka.

Dzisiejsze słowo to odsłonięcie Mistrza: „Jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus”. Nie wiem, czy dostrzegamy współcześnie podniosłość tego stwierdzenia. Dzisiaj łatwo szafuje się słowem „mistrz”, tak, że zatraciło ono już swoje znaczenie, jakie nadawały mu kultury wschodnie. W kulturze wschodniej, także semickiej mistrz był kimś jedynym w swoim rodzaju, niepowtarzalnym. Kimś, kogo rola była nie do podważenia nawet przez ówczesnych władców. Dlatego niezwykle rzadko określano kogoś tym mianem. I dlatego też określenie to wskazuje na szczególną rolę Chrystusa.

Gdy sięgniemy do semickiego znaczenia tego terminu, zobaczymy, że Mistrz to ktoś więcej niż autorytet, człowiek kompetentny w danej dziedzinie, punkt odniesienia. Autorytetowi nie przysługuje wszechwiedza. Autorytet w dziedzinie budowania mostów nie musi być autorytetem w dziedzinie budowania dróg, o budowaniu życia nie wspominając.

Mistrz to ktoś więcej niż nauczyciel!

Nauczyciel wypełni swoje zobowiązanie nawet wówczas, jeśli pozostanie tylko zwykłym przekazicielem wiedzy czy szlachetnych postaw. Najwznioślejsza nawet treść może pozostać dla niego rzeczywistością zewnętrzną, z którą nie będzie się utożsamiał.

Mistrz dla przedstawicieli kultur wschodnich to ten, kto przeprowadza przez życie (i to zdanie najpełniej ujmie istotę bycia mistrzem). Sam, będąc mistrzem życia, do mistrzostwa życia prowadzi.

Z tej pespektywy rozumiemy zastrzeżenie Chrystusa: „Jeden jest tylko Mistrz, który przeprowadza przez życie tak, by poczuć jego smak, by doświadczyć życia w całej jego wielkości. Tylko Jezus może powiedzieć o sobie, że jest drogą, prawdą i życiem. Tylko On jest Mistrzem, bez którego człowiek „nie może zrozumieć ani kim jest, ani jaka jest jego prawdziwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie” – o czym przypomniał św. Jan Paweł II. Wreszcie jest jedynym Przewodnikiem do zbawienia!

Jedno proste stwierdzenie, które odsłania nam prawdę o tym, Kim jest Chrystus. Lecz to samo zdanie wiele może powiedzieć o każdej i każdym z nas. O nas, naszej wierze (a właściwie jej prawdziwości) i naszym chrześcijaństwie mówi to jaki mamy stosunek do Tego Mistrza.

Jeśli Chrystus jest dla mnie rzeczywiście Mistrzem, to musi stać absolutnie na pierwszym miejscu, wśród tych, których słucham, za głosem którego podążam, od którego chce się uczyć sztuki życia.

Ale czy tak jest? Święty Paweł streści to jednym prostym zdaniem: „Dla mnie po prostu żyć to Chrystus” (Flp. 1,21) oraz „Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci” (Flp. 3,8)

To właśnie w tym kontekście Chrystus przestrzega, że nie można służyć dwom panom. Będąc chrześcijaninem mogę mieć tylko jednego Pana, Przewodnika i Mistrza za którym idę, którego słucham i na autorytecie którego opieram wszystkie moje wybory. Jeśli jednak pozwolę, aby pierwsze lub nawet równoznaczne z Chrystusem miejsce w moim życiu zajęły inne autorytety lub inni nauczyciele, których będę słuchał to rodzi się pytanie czy droga, którą próbuję podążać przez życie jest jeszcze drogą Chrystusa, czytaj: chrześcijanina?