Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Myślenie i działanie

W końcu, bracia, wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym, to miejcie na myśli.
Czyńcie to, czego się nauczyliście, co przejęliście, co usłyszęliście i co zobaczyliście u mnie, a Bóg pokoju będzie z wami. (Flp 4,8-9)

Czy można współczuć Bogu? Bogu, który jest przecież wszechmocny, dobry, pełen miłości… Wydaje się zatem, że nie ma powodu, by współczuć Bogu.

A przecież to właśnie pieśń współczucia śpiewa dziś prorok dla swojego przyjaciela, w którym bez trudu rozpoznajemy Jahwe. Izajasz w pierwszym czytaniu ze smutnym liryzmem opisuje niewdzięczność, jaka spotkała Boga ze strony Jego ukochanej winnicy, Izraela. A zatem okazuje się, że można Bogu współczuć! Można Mu współczuć człowieka – tej słabej, niewdzięcznej istoty z jej grzechem, egoizmem i uporem.

Kiedy jednak użalimy się nad zdradzonym Bogiem, to szybko się okazuje, że nie nad Nim właściwie płaczemy, ale nad tymi, którzy zlekceważyli Jego miłość i troskę. To oni są biedni i godni politowania! Jednak gdybyśmy zatrzymali się tylko na płaczu i ubolewaniu nad grzechem rozminęlibyśmy się z tym o co naprawdę chodzi. Płacz nad grzechem i zdrada Boga ma sens jedynie wtedy, gdy prowadzi do przemiany serca i do nawrócenia. Inaczej jest w sensie zbawczym bezowocny.

Czasem wydaje nam się, że grzech to tylko czyn, jakiś akt woli, wybór, który przynosi takie a nie inne konsekwencje. Tymczasem św. Paweł zwraca uwagę na rzecz wydawałoby się banalną – że na jakość naszego postępowania  na istotny wpływ jakość naszych myśli. Jeśli będzie w nich dość sprawiedliwości, czystości i dobra – obecnych jako ważne dla nas wartości – wtedy będą one łatwiej przekładać się na nasze życie. Innymi słowy: jeśli w naszych myślach będzie wystarczająco dużo miejsca dla tego, co piękne, dobre i prawdziwe, to taki będzie stawał się nasz świat. I odwrotnie, jeśli w naszych myślach będziemy pielęgnowali i podsycali złe emocje, złe obrazy, to wcześniej czy później wpłyną one na nasz ogląd rzeczywistości i nasze postępowanie, czyniąc świat wokół nas gorszym. Św. Paweł nie jest naiwny i nie twierdzi, że myślenie o rzeczach pięknych jest warunkiem wystarczającym do tego, aby świat stawał się piękny. Napomina nas jednak, mówiąc, że sfera myśl jest odzwierciedleniem tego, co nosimy w sercu i ma ogromny wpływ na nasze wybory, jak również na to, jak odpowiadamy na Boże natchnienia.

Dobrym sprawdzianem naszego sposobu myślenia jest obraz ukazany nam przez Chrystusa w dzisiejszej Ewangelii.

Bezczelność, buta i poczucie bezkarności robotników winnicy rodzi w nas wewnętrzny protest. Czy gdybyśmy byli na miejscu gospodarza nie rozprawilibyśmy się z najemnikami dużo wcześniej? Może nas zatem konfundować naiwność właściciela winnicy, który z nadzieją na zmianę postawy najemników naraża życie własnego syna. Gdyby jakiś polityk, nauczyciel lub przedsiębiorca postępował podobnie w swojej dziedzinie, słusznie zarzucilibyśmy mu brak wyobraźni i odpowiedzialności.

Tymczasem w Bożym porządku – na który wskazuje ta przypowieść – często to, co po ludzku słusznie uchodzi za głupie i słabe, okazuje się prawdą, która ma moc zdolną uzdrowić nasz chory świat. Sile panoszącego się zła przeciwstawione zostaje orędzie o dobroci Boga, przebaczeniu i miłosierdziu. Jan Paweł II w 2002 r. w Krakowie na Błoniach, mówiąc o współczesnych przejawach „misterium nieprawości”, wskazał jako lekarstwo „świadectwo skromnej zakonnicy”, przez które „Chrystus niejako wchodzi w nasze czasy”. Podobnie w miejscu, w którym wydawało się, że bezpowrotnie zapomniano o wszelkich odruchach miłości, dobrowolna śmierć Maksymiliana Kolbe staje się znakiem, że Bóg ostatecznie zwycięża w człowieku, który Mu zaufał.

To nic, że przejawy zwycięstwa królestwa Bożego wydają się tak bardzo niepozorne. Wierzący potrafi je dostrzec dzięki światłu, które daje mu Ewangelia.

I może właśnie ta pełna ufności otwartość na przejawy obecności Bożej, jakże skromne w tym świecie, ma być jednym z owoców, o które upomni się Chrystus na końcu, gdy będzie oceniał plon naszego życia.

Wówczas prawdziwymi przegranymi okażą się ci, którzy uporczywie będą się trzymali złudzeń o własnej przewadze zbudowanej na władzy, kłamstwie, poczuciu bezkarności i mocy doczesnych układów i bogactwa.

Przemija bowiem postać tego świata. Czy ktoś tego chce czy nie.

Jedyne, co pozostanie na wieczność, to to, co zrodziło się z naszego dobra miłości i miłosierdzia.