Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

On żyje w nas

Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Teraz idę do Tego, który Mnie posłał, a nikt z was nie pyta Mnie: „Dokąd idziesz?” Ale ponieważ to wam powiedziałem, smutek napełnił wam serce. Jednakże mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Paraklet nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, to poślę Go do was.

On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie. O grzechu – bo nie wierzą we Mnie; o sprawiedliwości zaś – bo idę do Ojca i już Mnie nie ujrzycie; wreszcie o sądzie – bo władca tego świata został osądzony». (J 16, 5-11)

Jezus mówi, że smutek napełnił serca uczniów, gdy usłyszeli o Jego bliskim odejściu. Nie wyobrażają sobie życia bez Niego. Bez Boga człowiek nie wie dokąd zmierza i nie potrafi nawet zrozumieć kim jest, jak nauczał św. Jan Paweł II, którego stulecie urodzin wspominaliśmy wczoraj.

Czy możemy powiedzieć o sobie, że również nie wyobrażamy sobie życia bez Jezusa? Moim zdaniem to fenomenalna definicja chrześcijanina: „Człowiek, który nie wyobraża sobie życia bez Jezusa”. Dlatego szuka Go w Eucharystii, w modlitwie, w Słowie Bożym, w codzienności.

A jednak Jezus mówi, że „Pożyteczne jest dla was moje odejście”. Czasem możemy przeżywać takie chwile w swoim życiu, w których subiektywnie wydaje się nam, że Jezus jest nieobecny? Czasem jednak takie doświadczenie staje się owocem działania łaski. Mam na myśli doświadczenie ciemnej nocy zmysłów czy ciemnej nocy ducha, które są pewnymi etapami na drodze duchowego wzrostu i zjednoczenia z Bogiem. Choć są „trudną łaską”, to służą tak koniecznemu na naszej duchowej ścieżce oczyszczeniu i poszerzeniu wolności naszego serca, abyśmy jeszcze bardziej mogli oprzeć się tylko na łasce Bożej.

Jezus pragnie dla nas zawsze więcej. Taka jest logika Ewangelii. Taka jest logika miłości.  Chwile naszej samotności i opuszczenia mogą stać się czasem szczególnej łaski. Nie mniej Jezus zapewnia nas, że Jego Duch jest zawsze z nami.

Jezus śpieszy z wyjaśnieniem tego dlaczego miałoby być pożyteczne Jego odejście: „Bo jeżeli nie odejdę Pocieszyciel nie przyjdzie do was, a jeżeli odejdę poślę Go do was”.

To wyjaśnienie bardzo intryguje. Bo dlaczego fizyczne odejście od nas Pana Jezusa było warunkiem obdarzenia nas Duchem Świętym? Ojcowie Kościoła na to pytanie odpowiadali bardzo prosto. Kiedy Pan Jezus był z nimi fizycznie, można Go było widzieć, słuchać, oglądać Jego cuda, można było stawiać Mu pytania. Niektórzy mieli nawet to szczęście, że się z Nim zaprzyjaźnili.

Istniała jednak pewna nieprzekraczalna granica, której nawet ludzie najbliżsi Panu Jezusowi nie mogli usunąć. Mianowicie jako widzialny człowiek, Pan Jezus nawet dla przyjaciół był kimś z zewnątrz. Dopiero kiedy odszedł do Ojca mógł posłać Ducha Świętego, który ostatecznie usuwa tę oddzielającą nas od Niego granicę, sprawiając, że On żyje w nas.

Zstępując w nasze serca, Duch Święty czyni nas jedno z Jezusem. Sprawia, że Chrystus jest w nas, a my w Nim. Dzięki Duchowi Świętemu z nami może stać się to samo, co z Apostołem Pawłem, który mógł prawdziwie powiedzieć: „Żyję ja, ale już nie ja żyję, żyje we mnie Chrystus”.

Tylko Duch Święty może nam pomóc poznać do końca prawdę o Bogu. Ale jest On też najlepszym naszym formatorem i duchowym Przewodnikiem.

Doświadczenie medytacji jest szczególną okazją by otworzyć się na działanie Ducha Świętego, którego Jezus posyła w swoim słowie na którym opieramy się w praktyce medytacji, ale pozwala nam również doświadczyć obecności i działania Ducha Bożego w nas. Duch Święty jest tym, który staje się przewodnikiem dla naszej medytacji, uczy nas posłuszeństwa i wiernego podążania za słowem w głąb tajemnicy spotkania, które dokonuje się w naszym sercu poprzez praktykę medytacji, pogłębiając naszą relację z Bogiem. Im głębsze staje się nasze życie duchowe, tym bardziej możemy dostrzec, że pogłębia się nasza wewnętrzna wrażliwość na działanie Ducha Świętego i Jego natchnienia. Duch Święty chroni nas też od zamieszania, które próbują wnieść w naszą praktykę różnego rodzaju rozproszenia. Medytacja, w której opieramy się bardziej na powierzeniu się działaniu Ducha niż na własnych wysiłkach umacnia w nas też świadomość Jego nieustannej obecności. Ta świadomość z kolei sprawia, że łatwiej odnajdywać nam obecność Boga w naszej codzienności, bo nie musimy Go już szukać na zewnątrz, ale wnosimy go nieustannie w nasze życie, we wszystko, co robimy, bo On zawsze jest w nas i przez nas działa.