Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Owoce modlitwy

Jezus powiedział do swoich uczniów:

„Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia albo z ostu figi? Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców.

Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone. A więc: poznacie ich po ich owocach”. (Mt 7,15-20)

Najczęstszym powodem zniechęcenia do modlitwy jest poczucie, że nie przynosi ona oczekiwanych owoców. Modlimy się o coś, a nie otrzymujemy. Pragniemy, aby modlitwa dodawała nam sił i radości, a czasem po skończonej modlitwie żadna nowa energia i świeżość nie ogrania naszej duszy. Człowiek chce doświadczać i oglądać owoce swojego działania. Podobnie rzecz ma się z modlitwą. Oczekujemy po niej owoców, a gdy ich nie widzimy, możemy łatwo zniechęcić się do modlitwy. Myśląc jednak o owocach modlitwy nie wolno nam zapomnieć o dwóch ważnych zasadach:

Owoce modlitwy są przede wszystkim duchowe, a więc nie zawsze widoczne.

To wielki błąd uzależniać owoce modlitwy od zmysłowych doświadczeń. Owocna modlitwa nie musi być wcale modlitwą łatwą, przyjemną i miłą. Bardziej owocną może być modlitwa, na której nie przeżywaliśmy żadnych doznań. Więcej: która była zmaganiem o wytrwanie przed Bogiem, zmaganiem z rozproszeniami, z oschłością…

W Dzienniczku św. Faustyny znajdujemy taką zachętę:

„Dusza zbroi się przez modlitwę do wszelkiej walki. W jakimkolwiek dusza jest stanie, powinna się modlić. Musi się modlić dusza czysta i piękna, bo inaczej utraciłaby swą piękność; modlić się musi dusza dążąca do tej czystości, bo inaczej nie doszłaby do niej; modlić się musi dusza dopiero co nawrócona, bo inaczej upadłaby z powrotem; modlić się musi dusza grzeszna, pogrążona w grzechach, aby mogła powstać. I nie ma duszy, która by nie była obowiązana do modlitwy, bo wszelka łaska spływa przez modlitwę” (Dz. 146). „Dusza powinna być wierną modlitwie, pomimo udręczeń, oschłości, i pokus, bo od takiej wytrwałej modlitwy zależy urzeczywistnienie nieraz wielkich zamiarów Bożych”(Dz. 872).

A zatem modlitwa jest okazją do tego, aby Bóg mógł się nami posłużyć, jako swoimi narzędziami. Tymczasem niestety częściej służy ona nam do posługiwania się Bogiem.

Modlitwa to owoc wiary! Nie wolno nam zapomnieć, że jej owoce będą zgodne z wolą Bożą nie naszą.

Druga ważna zasada: Bóg nigdy nie lekceważy żadnej twojej modlitwy.

Św. Bernard zwykł mawiać do swoich współbraci: „Niechże nikt spośród was, bracia, nie lekceważy swojej modlitwy. Albowiem Ten, do którego jest ona skierowana, także jej nie lekceważy: jeszcze zanim wyszła z naszych ust, kazał ją zapisać w swojej Księdze”.

Kiedy człowiek się modli, Bóg nie może go nie słyszeć: nie tylko jest On obecny, ale On przecież jest Źródłem naszej modlitwy: „Bez pomocy Ducha Świętego nikt nie może powiedzieć Panem jest Jezus” (1 Kor 12, 3) A przecież modlitwa serca, modlitwa Jezusowa karmi się właśnie nieustannym wypowiadaniem tego Imienia. A więc już sam fakt, że stajemy do modlitwy jest owocem Bożej łaski, bez którego nie bylibyśmy zdolni przemówić do Boga.

Można zatem trawestując nieco powiedzenie Mertona z Posiewu Kontemplacji rzec, że: Medytacja to doświadczenie obecności. Nie tylko naszej obecności przed Bogiem, ale też Jego obecności w nas. Medytując wsłuchujemy się w Słowo, które jest potwierdzeniem tej obecności.