Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Słowo, które prowadzi do świata ducha

Gdy Jezus z uczniami szedł drogą, ktoś powiedział do Niego: „Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz”. Jezus mu odpowiedział: „Lisy mają nory i ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć”. (Łk 9,57-58) Ta dzisiejsza Ewangelia pięknie ukazuje drogę doświadczenia medytacyjnego. Z jednej strony medytujący wchodząc na ścieżkę medytacji chrześcijańskiej mówi do Chrystusa: „Chcę iść za Tobą”. Z drugiej strony słyszy zastrzeżenie: „Lisy mają nory i ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć”.

Jest to pytanie o zgodę na całkowite powierzenie się Jezusowi na tej drodze. Pytanie o zgodę na niewiadomą, na rezygnacje z chęci szukania pewnego duchowego komfortu, z którym często medytacja – niestety błędnie – może się kojarzyć. Medytacja nie jest drogą do świętego spokoju! Owszem jej owocem może być wewnętrzny pokój, który jest jednym z owoców medytacji, ale ten pokój jest źródłem łaski i ufnego powierzenia się Bogu i Jego prowadzeniu a nie celem samym w sobie. Wbrew pozorom medytacja może być drogą mocnego wewnętrznego zmagania się z samym sobą, z doświadczeniem prawdy o sobie, zwłaszcza tej często ukrytej przed nami w zakamarkach naszej podświadomości; wreszcie zmaganiem o uznanie pierwszeństwa Boga w naszym życiu i zgody na panowanie Jego Słowa w nas.

W praktyce medytacji, zwłaszcza medytacji monologicznej pięknie ujawnia się ważna prawda, że: Słowo Boże nie jest po to, abyśmy zdobyli większą wiedzę, abyśmy się czegoś więcej dowiedzieli o Bogu (jest taka pokusa, która towarzyszy czasem medytacji dyskursywnej). Tymczasem Słowo Boże jest nam dane po to by panowało w nas i nad nami. Właśnie dlatego tak ważnym znakiem w tym doświadczeniu medytacji staje się Maryja, która nie tylko słuchała słowa i zachowywała je. Ona wcześniej to słowo kołysała, trzymając je w swoich ramionach – to obraz medytacji (kołysać Słowo z miłością).

Recytacja, powtarzanie modlitewnego wezwania, które towarzyszy naszej medytacji jest właśnie takim „kołysaniem” słowa w sercu, po to, aby móc jak najbardziej zjednoczyć się z tym Słowem, aby dać mu się przeniknąć, przemienić i poprowadzić. Mowa tu nie tylko o przemianie duchowej, którą niesie zasłuchanie i zjednoczenie ze słowem ale też przemianę naszej świadomości. Zwłaszcza naszego fałszywego sposobu postrzegania Boga i interpretowania Jego woli i Jego słowa.

Trzeba nam sobie uświadomić, że prawdziwa przemiana świadomości w wymiarze ewangelicznym nie przychodzi przez nasz analityczny umysł, ale przez serce. Dlatego jak zwykł mawiać Johannes Lotz: „Dobrze gdy praktyka medytacji zmienia się z intelektualnej ekspedycji w prawdziwą duchową wędrówkę, w której przewodnikiem jest Duch a kompasem słowo”. Co dla człowieka Zachodu mocno związanego ze sferą intelektu wcale nie jest takie oczywiste… Bowiem tylko medytacja, która jest wędrówką ku wnętrzu, ku naszemu sercu, zostawiając za sobą przeintelektualizowanie naszego życia duchowego ma szansę doprowadzić nas do tych duchowych drzwi w głębi naszego serca i przeprowadzić nas przez nie do zupełnie nowego świata. Świata ducha. W ten sposób rodzi się to doświadczenie, o którym mówi Jezus dziękując Ojcu, że zakrył te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi a objawił je ludziom prostego i ufnego serca. [por. Mt 11,25]