Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Psalmy i kontemplacja

Swego czasu, gdy byłem jeszcze katechetą w szkole średniej popularne było rozpoczynanie lekcji religii modlitwą do Ducha Świętego. Ja wówczas poprosiłem uczniów, aby w ramach modlitwy na rozpoczęcie lekcji przygotowywali psalm, który uprzednio otrzymali. Bywało nawet, że jeśli psalm zawierał niewiele wersetów niektórzy uczyli się go na pamięć. Potem niektórzy z uczniów mówili, że wracają do tych psalmów zamiast tradycyjnej modlitwy, bo one lepiej oddają to, co w rożnych chwilach przeżywają. Z psalmami zresztą jest tak, że odmawiane wielokrotnie pozwalają, by niektóre z ich wersetów zapadły w pamięć, wracając w zupełnie nieoczekiwanych momentach jako akt strzelisty lub swoista mantra, którą powtarza się wielokrotnie w sercu.

Od blisko trzydziestu lat modlę się psalmami w ramach codziennej Liturgii Godzin, do której zobowiązani są księża i osoby konsekrowane. Przechodziłem w tym czasie różne okresy od radosnego wypełniania tego oficjum, przez okresy posuchy i zniechęcenia aż do okresu, w którym obecnie jestem i w którym po prostu odmawianie psalmów daje mi poczucie szczęścia i chwilowego oderwania się od codziennego biegu rzeczywistości. Dziś mogę zaświadczyć, że psalmy rzeczywiście mają moc przemieniać życie i kształtować sposób patrzenia. Mogą stać się modlitwą, która jest przestrzenią wolności, wprowadzającą pewną równowagę w rytm dnia.

Nie mam też wątpliwości, że dzięki medytacji nauczyłem się uważności, która sprawia, że dzisiaj mogę wnikać w głębię treści, które niosą psalmy i niemal każdego dnia odkrywać ich aktualność.

Lubię często wracając myślami do wezwania: „Zachowaj mnie Boże, bo chronię się do ciebie”. (Ps. 16,1) To wezwanie, wydaje mi się tak bardzo uniwersalne, bo podobnie w swojej modlitwie mają muzułmanie, czy buddyści, choć ci ostatni schronienia tego szukają w Buddzie, sandze i dharmie.

Lubię też słowa Psalmu „Przenikasz i znasz mnie Panie, Ty wiesz, kiedy siedzę i wstaję…” (Ps. 139, 1-2), bo one zawsze pozwalają mi na nowo wejść w kontemplację prawdy, o której tak pięknie piszą Dzieje Apostolskie, że „w Bogu żyjemy, poruszamy się i jesteśmy”. (Dz 17,28)

Patrząc z perspektywy czasu sądzę, że psalmy mają w sobie coś, co sprawia, że im dłużej się człowiek nimi modli tym większą budzą w nim sympatię i przekonanie, że w nich znaleźć można modlitwę na każdą okazję. A przecież są one Słowem Bożym, więc czy można modlić się lepiej niż wówczas, gdy odwołujemy się w modlitwie właśnie do wersetów natchnionych Bożą mądrością.

Lubię też gdy psalmy otrzymują nowe życie tłumaczone przez rożnych poetów lub artystów – śpiewaków. To sprawia, że można je przeżyć jeszcze raz w zupełnie inny sposób. To niezwykłe, że mimo iż zostały napisane tyle wieków temu wciąż stanowią inspirację dla tak wielu osób.

Kiedy modlę się psalmami uświadamiam sobie, że są one jak most, który łączy historię z teraźniejszością, Izrael z Kościołem. To niesamowite kiedy uświadamiam sobie, że modlę się tymi samymi słowami, którymi modlił się król Dawid, Maryja, Józef, Jezus i pokolenia chrześcijan.

Kiedy zanurzam się w recytację psalmów widzę oczyma wyobraźni setki mniszek kontemplacyjnych w klasztorach rozsianych po całym świecie, które może nie czytają zbyt wiele współczesnej literatury, nie oglądają telewizji, ale są wierne jednej księdze – Liturgii Godzin (Brewiarzowi) która kształtuje ich prostą i pokorną mądrość.

Mam też często przed oczyma postać św. Jana Pawła II, który czy to w bazylice na Wawelu, czy też w grocie betlejemskiej zatrzymał się by pomodlić się brewiarzem trwając w głębokiej kontemplacji zapisanego tam przedwiecznego słowa.

Wreszcie kiedy modlę się psalmami wiem, że nigdy nie jestem sam, bo tymi samymi strofami modlą się w tej samej chwili, w wielu krajach na różnych szerokościach geograficznych kapłani, siostry i bracia zakonni i wielu świeckich, którzy odkryli w tej modlitwie swą drogę. Wypowiadając werset za wersetem Jutrzni, Godziny Czytań czy Nieszporów widzę ich oczyma wyobraźni i mam świadomość, że tworzymy jedna wielką wspólnotę modlitwy i miłości. Możemy nie znać swoich imion, możemy nie rozumieć swoich języków, ale to co nas łączy to wiara i modlitwa tymi samymi słowami. Modlitwa, która wprowadza w obecność samego Boga, „bo gdzie dwaj lub trzej zebrani są w  imię Moje, tam ja jestem pośród nich” (Mt 18,20).

Najbardziej jednak lubię gdy w Psałterzu znajduję „swój” psalm, który odpowiada temu, co przezywam w danej chwili. To jak odpowiedź ofiarowana przez Boga, na pytanie, którego wprawdzie nie zadałem, ale wiem, że nie muszę, bo „Bóg jest większy od mojego serca i  wie wszystko” ( 1 J 3,20) i wie też jak ukoić swoim słowem rozkołatane ludzkie serce, jak wlać w nie nową nadzieję. Wówczas zatrzymuję się nad tym psalmem, zamykam oczy i pozwalam by zamknięte w nim słowo Boże dotykało mojego serca, lecząc w nie i przynosząc nowy powiew Ducha. Tak często Słowo Boże zawarte w psalmach staje się dla mnie furtką do kontemplacji. To są te chwile, w których w praktyce sprawdza się stwierdzenie, że „żywe jest słowo Boże i skuteczne” (Hbr 4,12). Wystarczy się w nie wsłuchać, zatrzymać wobec głębokiej prawdy, którą objawia i pozwolić się jej nieść przez ciszę aż do odkrycia, że w tym słowie jest Bóg, który „kładzie na mnie swą rękę” (por Ps. 139,5)