Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Refleksje na koniec roku liturgicznego…

Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, Jezus powiedział: „Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony”.

Zapytali Go: „Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy się to dziać zacznie?”

Jezus odpowiedział: „Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: «Ja jestem» oraz: «nadszedł czas». Nie chodźcie za nimi. I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać; ale nie zaraz nastąpi koniec”.

Wtedy mówił do nich: „Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie”. (Łk 21, 5-11)

Zanim Pan Jezus będzie mógł przyjść do nas powtórnie i zamknąć rozdział, któremu na imię „świat doczesny”, musimy mocno doświadczyć kruchości tego, co jest materialne i związane z tym światem.

Doświadczenie kruchości tego, co składa się na nasze obecne życie, jest wspaniałym przygotowaniem do życia w Niebie i do życia w wolności, chociaż bywa bardzo bolesne, jak każde zresztą oczyszczenie z iluzji, której tak często kurczowo się trzymamy.

Nie pozwalajmy więc, aby niszczyło nas to, że zostaje nam odebrane coś, co wydawało się, że jest dla nas bardzo cenne, ale jednak należy do tego świata. Prawdziwą stratą jest bowiem utracenie czegoś, co z natury jest wieczne. A na tym świecie jedyną wieczną wartością, którą możemy posiadać jest miłość i wiara, choć ta ostatnia też przeminie wraz z doczesnością na rzecz pewności i widzenia Boga by mogła pozostać jedynie miłość. Można zatem rzec, że być przygotowanym w pełni na koniec świata oznacza żyć wiarą i być miłością.