Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Słowo, które jest w sercu

Mówi Pismo: „Słowo jest blisko ciebie, na twoich ustach i w sercu twoim”. A jest to słowo wiary, którą głosimy. Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych, osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej do zbawienia. (Rz 10,8-10)

Pozwoliłem sobie wrócić w dzisiejszym wprowadzeniu do tekstu z listu św. Pawła Apostoła do Rzymian zaczerpniętego z liturgii pierwszej niedzieli Wielkiego Postu, który wraz z towarzysząca mu Ewangelią o wyprowadzeniu Jezusa na pustynię ukazuje sedno Wielkiego Postu, ale też sedno doświadczenia medytacji.

Medytacja a zwłaszcza medytacja monologiczna jest zaproszeniem do wyjścia na pustynię, która jest miejscem ogołocenia, ale też miejscem działania Boga, zasłuchania się w Jego słowo i wreszcie miejscem zmagania.

Gdy mowa o ogołoceniu, to w medytacji jest ono wyrażone przede wszystkim  odejściem od naszej wyobraźni, mnóstwa pragnień obecnych w naszym sercu na rzecz jednego pragnienia, jakim jest spotkanie z Bogiem; wielomówstwa, tak często obecnego w modlitwie, czy ograniczenia aktywności intelektualnej na rzecz ubóstwa i prostoty jednego wezwania, które powtarzane jest w nieskończoność w rytmie oddechu.

Gdy mowa o działaniu Boga, to medytacja jest przestrzenią, w której godzimy się na pewnego rodzaju bierność ze strony człowieka na rzecz działania Bożej łaski. To, co jest istotą tej modlitwy, to zasłuchanie w Słowo, o którym napisze św. Paweł, że „jest blisko ciebie, na twoich ustach i w twoim sercu”. To stwierdzenie apostoła przypomina mi też słowa św. Matki Teresy z Kalkuty, która zwykła mawiać, że jakość modlitwy nie zależy od ilości wypowiadanych słów, lecz od tego, co dzieje się w trakcje jej trwania w naszym sercu. Dlatego tak ważne jest, abyśmy przyglądali się naszemu sercu i tego, co dzieje się w nim w trakcie medytacji. To ono jest miejscem spotkania. Chrystus mówi do Alicji Lenczewskiej: „Nie róbcie żadnych wysiłków, nie napinajcie władz duszy jak cięciwy łuku, dajcie duchowi waszemu w spokoju i ciszy odprężyć się i otworzyć na działanie Moje. W sercu waszym mam celę, gdzie stale przebywam…” (Słowo Pouczenia)

Stare hebrajskie przysłowie mówi, że „gdy nauczyciel mówi, uczeń słucha słów mistrza i dzięki temu rozwija się”. Tak właśnie dzieje się w medytacji: człowiek wierzący, gdy jest zasłuchany w słowo Mistrza i Nauczyciela  – Jezusa, gdy regularnie spotyka się z Nim, gdy umie zamilknąć i wsłuchać się w Jego głos, wzrasta duchowo. Wzrasta wyłącznie dzięki Jego łasce.

W medytacji monologicznej powtarzanie wciąż jednego wezwania, odwołującego się do imienia Jezus sprawia, że przywracamy temu Imieniu pierwszeństwo w naszym życiu, a kiedy tak się dzieje zgodnie z sugestią św. Augustyna wszystko inne w naszym życiu wraca na właściwe miejsce.

I wreszcie medytacja – jak powiedziano – jest miejscem zmagania. Będzie to zmaganie z monotonią tej modlitwy, z niewygodą postawy, z rozproszeniami, które nas atakują, z buntem naszego ego, które jest w tej modlitwie odsunięte na dalszy plan na rzecz Jezusa i czuje się niedocenione… Wreszcie będzie to zmaganie z prawdą o sobie i naszymi ukrytymi w podświadomości demonami, które w doświadczeniu ciszy wychodzą, nie będąc kontrolowanymi przez nasz umysł. Kiedy jednak wzniesiemy się ponad to i mimo trudów i wewnętrznego zmagania wytrwamy, z obecnym w sercu pragnieniem Boga, z czasem doświadczymy przemożnego działania Bożej łaski, tego, że to ona niesie nas w tej modlitwie o ile poddamy się jej nurtowi a jednocześnie napełnia pokojem – tym obiecanym przez Jezusa – którego świat dać nie może, bo to Bóg jest jego źródłem.

Jezus chce zejść na dno naszego serca i tam do nas mówić, dotykać nas i przemieniać swoją miłująca obecnością. Trwanie na medytacji jest zgodą na to.