Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Wielkopostne zamyślenia c.d.

Gdybyśmy prześledzili trasę wędrówek Jezusa posługując się mapą i Ewangelią, jako przewodnikiem dostrzeglibyśmy, że Chrystus niejednokrotnie nadrabia drogi, lub innym razem skraca sobie dystans, przechodząc przez tereny, gdzie ortodoksyjni Żydzi zwykle się nie zapuszczali. A wszystko to po to, aby spotkać kogoś, kto prawdziwie szuka Boga, albo też chcąc spotkać kogoś, o kim wie, że potrzebuje tego spotkania. Tak było np. w przypadku Samarytanki. W ten sposób Jezus potwierdza swoją deklarację z początków działalności, że „przyszedł odnaleźć to, co zginęło”.

Również dzisiejsza Ewangelia pokazuje Chrystusa wędrującego z Jerozolimy do Galilei i nadrabiającego drogi, aby wstąpić po drodze do Kany Galilejskiej.

Kana jest miejscowością, w której dokonał się pierwszy cud Jezusa. Urzędnik królewski, który zwraca się z prośbą do Jezusa mógł słyszeć o wydarzeniu na weselu w Kanie i jednoznacznie kojarzył je z troską o drugiego człowieka.

To pozwala mu z większą wiarą i śmiałością zwrócić się do Nauczyciela. Ciekawe jest jednak to, że początkowo domaga się fizycznej obecności Jezusa przy chorym, widząc w nim bardziej cudotwórcę lub nawet obdarzonego szczególnymi talentami lekarza. Jest przekonany, że moc Jezusa nie sięga już poza granicę śmierci: „przyjdź zanim umrze moje dziecko”.

Jezus przestrzega przed wiarą, która jest tylko podziwem wobec cudów. Z drugiej strony i w tym wypadku skraca dystans, tym razem wobec tego człowieka, przyjmując jego niedoskonałą jeszcze wiarę. Wsłuchując się w relację dzisiejszej Ewangelii możemy wysnuć wniosek, że dokonały się dwa cuda, czy uzdrowienia. Pierwsze dotyczyło dziecka urzędnika królewskiego, drugi – wiary samego proszącego. Zaskakujące jest to, że urzędnik, domagający się początkowo obecności Mistrza przy jego chorym dziecku odchodzi nie będąc „świadkiem” cudu. Wystarcza mu słowo Jezusa. Gdy znajduje potwierdzenie, że „słowo” Jezusa prawdziwe uzdrawia opowiada wszystkim o tym, co się naprawdę wydarzyło. Tym razem uwierzył naprawdę, a na jego słowo cała rodzina.

Nasza droga wydaje się nieraz trudniejsza niż owego urzędnika, chociaż wystarczy tylko sięgnąć po Pismo Święte i słuchać Chrystusowego słowa, aby przekonać si, że mają one obecnie nie mniejszą moc niż przed dwoma tysiącami lat. Jeśli w to nie wierzymy, to zapewne warto prosić o to, aby Chrystus uzdrawiał naszą wiarę, tak jak uczynił to w przypadku tego urzędnika.