Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Wielkopostne zamyślenia

„Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Ja dziś nakazuję ci kochać twego Boga, Pana, i chodzić Jego drogami, pełniąc Jego nakazy, polecenia i przykazania; abyś żył, a twój Bóg, Pan, będzie ci błogosławił” (Pwt 30,15)

Od wczoraj wiele się zmieniło. Zmienił się kolor szat liturgicznych, zmieniły się teksty mszalne, inne są również pieśni liturgiczne i ich nastrój. Przed nami cały Wielki Post. Dobrze byłoby, gdyby zmiana dokonała się również w naszym życiu.

Pan Jezus wskazuje na krzyż jako „narzędzie zbawienia”. Dla nas, którzy spoglądamy na krzyż w świetle zmartwychwstania nie jest on już znakiem hańby, czy przekleństwem, ale znakiem zwycięstwa, do udziału w którym my także jesteśmy zaproszeni.

Chrystus nie bez znaczenia mówi dzisiaj o wzięciu swojego krzyża na co dzień. Wzięcie krzyża zaczyna się bowiem od poważnego potraktowania własnego życia. Potraktować je poważnie to pokochać Jezusa w tym, co na co dzień czynimy, pokochać go w takim życiu, jakim ono jest z jego radościami i smutkami, z tym, co widzimy jako dar ale i z tym, co w nim jest ciężarem, którego chętnie byśmy się pozbyli. Wziąć codzienny krzyż to starać się chodzić na co dzień Bożymi drogami, zachowywać Jego przykazania, dobrze wypełniać swoje obowiązki, być życzliwym dla innych i odkrywać w tym Jego błogosławieństwo.

Bóg kładzie przed mai błogosławieństwo i przekleństwo, jak przypomina dziś pierwsze czytanie. Wybór należy do nas. Krzyż jest zawsze znakiem błogosławieństwa i drogą zbawienia. Błogosławieństwem jest podążanie za wolą Pana, przekleństwem – odejście od niej. Nasza prawdziwa przemiana, choć nieraz długotrwała, może dokonać się tylko w wiernym pójściu za Chrystusem. Nam się wydaje, że wiemy, co należy w naszym życiu zmienić. Tymczasem pójść za Chrystusem oznacza, że to Jego trzeba pytać o to, co muszę zmienić.

Warto zacząć Wielki Post nie od „muszę zrobić to, czy tamto”, tylko od „chcę iść za Chrystusem, dokądkolwiek mnie poprowadzi”. A jeszcze wcześniej wpatrując się w Jezusa modlić się jednym słowem „chcę”, albo chociaż „zaradź mojej niechęci”. Bo przecież najlepsze chęci do przemiany nie mogą się zrealizować bez Jego łaski.