Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Zawierzyć wszystko

Jezus usiadł naprzeciw skarbony i przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz.

Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: „Zaprawdę powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie”. (Mk 12,41-44)

Jezus zwołuje swoich uczniów, by wydobyć z cienia skromną kobietę, której normalnie pies z kulawą nogą by nie dostrzegł. To nie była tylko mimochodem rzucona uwaga: Spójrzcie, jaka niezwykle ofiarna wdowa!

Po cóż nam przykład wdowy, która pozbywa się wszystkich środków do życia? Przecież wysłuchawszy słów Ewangelii, nie oddamy wszystkiego, tak jak ona. Wydaje się więc, że opisane zdarzenie jest epizodem bez praktycznego znaczenia. Czy jednak jest tak rzeczywiście?

Wcześniej Pan Jezus przestrzega przed uczonymi w Piśmie, którzy znajdują upodobanie w powłóczystych szatach, w zaszczytnych miejscach, lubią robić wrażenie tym, że długo się modlą. Żyją w szczerym przekonaniu, że dokonują rzeczy wielkich. Podobnie bogacze z tłumu rzucający ofiary z tego, co im zbywa, są zapewne przekonani, że dają wiele.

Wdowa nie myślała, że daje dużo. Nie myślała, by ściągać na siebie uwagę innych. I rzeczywiście, poza Jezusem nikt na nią uwagi nie zwrócił.

W czym zatem tkwi praktyczny sens tego zdarzenia?

Perspektywa oddania wszystkiego stoi przed każdym z nas. Psalmista mówi: „Nikt siebie samego nie może wykupić ani nie uiści Bogu ceny swego wykupu/ jego życie jest zbyt kosztowne i nie zdarzy się to nigdy/ by móc żyć na wieki i nie doznać zagłady/ Każdy bowiem widzi: mędrcy umierają, jednakowo ginie głupi i prostak, zostawiając obcym swoje bogactwa”. Poetka ujmuje to w słowach: „Nic darowane, wszystko pożyczone./ Tonę w długach po uszy./ Będę zmuszona sobą/ zapłacić za siebie/ za życie oddać życie”. W tej perspektywie uczynek wdowy i sposób, w jaki postrzega go Jezus, zaczynają nabierać nowego sensu

Gdy stajemy przed Bogiem, zawsze stajemy jako dłużnicy wobec Jego miłości, łaski i darów, jakich nam nieustannie udziela. Bóg zna ograniczoność i niedoskonałość naszej natury. Jednocześnie stajemy przed Kimś, komu należy się wszystko. Tylko postawa wdowy, żadna inna, może się wówczas przydać jako wzór człowieka wiary. Bo wiara, to życie, które z jednej strony pragnie być oddane Bogu a z drugiej wie, że wszystko, co na to życie się składa otrzymujemy od Niego.

Dzisiaj w 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości pragniemy tak patrzeć na naszą wolność. Jako na dar od Boga. Ojciec św. Jan Paweł II wielokrotnie przypominał, że wolność została nam podarowana przez Boga. Przywołajmy tutaj Jego słowa wypowiedziane podczas apelu młodych w Częstochowie: „Czuwam – to znaczy także: czuję się odpowiedzialny za to wielkie, wspólne dziedzictwo, któremu na imię Polska. To imię nas wszystkich określa. To imię nas wszystkich zobowiązuje. To imię nas wszystkich kosztuje. Nie pragnijmy takiej Polski, która by nas nic nie kosztowała”.

Można śmiało powiedzieć, że odzyskanie niepodległości, po rozszarpaniu Polski przez trzech zaborców, było cudem. Cud nie zawsze polega na zawieszeniu praw natury, ale na tym, że Bóg układa losy świata i człowieka w niezwykły sposób.        I tak było przed stu laty. Okrutna wojna, która pociągnęła za sobą 14 milionów ofiar zmieniała na tyle układ politycznych sił, że wiele krajów, w tym Polska mogły znów liczyć na odzyskanie utraconej wolności.

Na odradzająca się polską niepodległość wpływ miało wiele przyczyn, których nie sposób tu wymienić, ale bez wątpienia wśród nich były wiara narodu i wielka miłość do Ojczyzny, której zaborcom pomimo wielu stań nie udało się stłumić. Nie przez przypadek oficerowie i żołnierze, którzy w 1918, w 1920 roku wyrąbywali niepodległość, na swoich sztandarach na nowo umieścili trzy słowa, dumny polski trój-ideał: „Bóg – honor – Ojczyzna”. Ci, którzy walczyli o wolność Ojczyzny, pokładali nadzieję w Bogu wbrew niemocy Europy i zwykłej, ludzkiej beznadziei. Ci, co walczyli o wolność Ojczyzny „kochali ją Chrystusową miłością do końca i wbrew wszystkim ludzkim rachubom sił”. A mimo to,  że miłość ta wymagała tyle ofiar, przodkowie umieli być zawsze wdzięczni Bogu i Matce Bożej. Potrafili jak ta uboga wdowa z dzisiejszej Ewangelii zawierzyć Bogu swój los.

Liturgia słowa zachęca nas, abyśmy ofiarowali dziś Bogu wszystko: nasze życie, naszą wolność i wolność naszej Ojczyzny (która przypomnijmy raz jeszcze słowa św. Jana Pawła II: „jest nam dana, ale też i zadana”). Ale też słowo Boże zachęca nas, abyśmy potrafili ofiarować Mu nasze biedy: słabości, nałogi (również te narodowe – wystarczy przypomnieć, że podczas ostatniego weekendu z racji uroczystości Wszystkich Świętych znów zatrzymano 1041 pijanych kierowców), narodowe podziały, których jest tak wiele.

Bo myślę, że nie ma lepszego dnia, aby wraz  Chrystusem i za Chrystusem powtórzyć słowa modlitwy tym razem w intencji naszej Ojczyzny: „Spraw Ojcze, aby byli jedno!” Amen.