Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Zdobywanie wieczności

Gdy Jezus wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: „Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?”

Jezus mu rzekł: „Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: «Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę»”.

On Mu rzekł: „Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości”.

Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: „Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną”. Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.

Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: „Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego”. Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: „Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”.

A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: „Któż więc może się zbawić?”

Jezus spojrzał na nich i rzekł: „U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe”.

„Przybiegł do Jezusa pewien człowiek…”. Ewangelista Mateusz opisując to samo wydarzenie precyzuje, że był to człowiek młody. Bez względu na to jednak w jakim jesteśmy wieku warto wracać do tego pytania: „jak osiągnąć życie wieczne?”

Można wywnioskować, że jest w tym człowieku, który przychodzi do Jezusa jakiś niepokój. (Mk 10, 17-27)

Ojciec święty Jan Paweł II przedstawioną w dzisiejszej Ewangelii historię uczynił kanwą pięknego „Listu do Młodych”, zauważając w nim, że w postawie tego człowieka jest coś niezwykle wymownego. Mieć bowiem współcześnie odwagę  a także czas by pytać o wieczność, stanowi o wielkiej dojrzałości człowieka; o  szukaniu prawdziwego i głębokiego sensu życia. A o prawdziwym sensie życia i jego wartości można pytać jedynie gdy konfrontujemy się z prawdą o śmierci, o przemijalności tego, co doczesne. Jest to pytanie, które człowiek nosi w sobie od zawsze: „Czy jest coś więcej niż to życie, które znamy z codziennego doświadczenia?” Tym bardziej, że jak konkluduje święty papież:  wieczne zabieganie, od rana do wieczora, które cechuje współczesnego człowieka sprawia, że nad tą refleksją zatrzymujemy się coraz rzadziej.

Warto powrócić dziś do tych przemyśleń Jana Pawła II nie tylko ze względu na przeżywany Dzień Papieski, ale też ze względu na odbywający się w Rzymie synod dotyczący młodzieży.

A zatem wróćmy raz jeszcze do pytania, które dla chrześcijanina powinno stanowić fundament: „Czy ja troszczę się o wieczność? Czy tęsknię za nią? Niekoniecznie dlatego, że doczesność daje nam tak popalić, że czasem mamy już jej dosyć, ale dlatego, że intuicyjnie szukamy czegoś więcej: jakiejś trwałości, zakorzenienia, nieprzemijalności tego, dla czego często się tutaj tak spalamy. A może jest tak, że gonimy właśnie dlatego, żeby o wieczności zapomnieć? Czy nie jest tak, że właśnie zamykamy się w obszarze spraw doczesnych, jakby ich koniec miał nigdy nie nadejść?

A jeśli już stajemy wobec takich pytań, to do kogo z nimi pójść, jeśli nie do Chrystusa? Niestety słuchając dzisiaj wypowiedzi wielu osób można odnieść wrażenie, że oni już nie muszą pytać, że nie potrzebują żadnych przewodników ku pełni życia, że doskonale znają odpowiedź.

Jeden ze współczesnych filozofów pisze, że obserwując świat ma wrażenie, że po dwóch tysiącach lat zmieniła się diametralnie perspektywa zarysowana przez dzisiejszą Ewangelię. Współczesny człowiek nie przychodzi już do Jezusa z pytaniem: „Co dobrego mam zrobić, by osiągnąć życie wieczne?”, ale raczej pyta: „Co Chrystus może zrobić dla niego i czy gotów jest spełniać jego potrzeby a nawet zachcianki?” Z pewnością taka wiara i taki Kościół odpowiadałby wielu współczesnym jego pseudo-reformatorom.

Na szczęście siłą Kościoła i człowieka wiary jest zawsze to, że stara się słuchać „dobrego Nauczyciela”, któremu na imię Jezus, który nie tylko zna prawdę o człowieku, ale też wie, co jest dla niego najlepsze nie tylko w perspektywie doczesnej, ale i w wiecznej. Bez zasłuchania w Chrystusa i podążania za Nim naprawdę niewiele mielibyśmy do zaoferowania światu i człowiekowi.

Jezus udziela dzisiaj w odpowiedzi ważnej lekcji nie tylko pytającemu Go człowiekowi, ale i nam: Najpierw wskazuje na Dekalog – stare przykazania, jako fundament i zawsze aktualny drogowskaz. Ale nie zatrzymuje się na tym i idzie dalej wskazując na miłość! Tę miłość o której Karol Wojtyła napisze w wierszu: „Miłość mi wszystko wyjaśniła, miłość mi wszystko rozwiązała…” Jezus jako dobry Nauczyciel przypomina, że zarówno w wychowaniu innych jak i w samowychowaniu najważniejsze są dwie sprawy: miłość i prawda. Zobaczmy, że gdy bohater dzisiejszej sceny ewangelicznej nie skorzystał z propozycji Jezusa, Mistrz nie goni za nim, nie obniża wymagań, by go pozyskać. On oferuje temu człowiekowi miłość i prawdę. Ale to od człowieka zależy czy ją przyjmie i wykorzysta dla dobra swojego i innych. „Jednego ci brakuje” – mówi Jezus do swojego rozmówcy. Podobnie brzmiały słowa Jezusa skierowane do Marty: „potrzeba tylko jednego”. Czasem wydaje się, że nasze życie wygląda całkiem O. K. Przestrzegamy przykazań – tak jak ów bohater z Ewangelii, modlimy się, ciężko pracujemy… Ale może okazać się, że jest to „jedno”, czego nam brakuje, co skutecznie oddziela nas od Boga, co Go przesłania lub zastępuje i nie pozwala postawić Go na pierwszym miejscu w naszym życiu. Problem zatem tak naprawdę nie tkwi w bogactwie, w tym czy posiadam mało czy dużo ale w tym, żeby nic nie przesłaniało nam Boga. Bo tylko wtedy mam widok na życie wieczne. A nasza codzienna bieganina ma szansę stać się biegiem ku wieczności.