Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Wytrwałość

Pewien brat zapytał kiedyś abbę Pojmena o zniechęcenie. Starzec mu odpowiedział: „Zniechęcenie stoi przed każdym na drodze jego duchowego doświadczenia i nie ma nad nie nic gorszego; ale jeśli człowiek rozpozna je, że to ono, wówczas ono ustanie”.

Zniechęcenie jest jedna z klasycznych pokus, której każdy z nas wcześniej czy później doświadcza na drodze życie duchowego. Pismo święte wielokrotnie mówi o potrzebie wytrwałości, przez która zbawimy nasze dusze. My często sądzimy, że wytrwałość, to zdobywanie ciągle nowych szczytów. Nic bardziej mylnego. Wytrwałość często polega na ciągłym podnoszeniu się z upadku, nierzadko jednego i tego samego – jak mawiała św. Matka Teresa z Kalkuty. Być może niewiele osiągnęliśmy, ale ważne jest to, że ciągle próbujemy. Wbrew pozorom jest to bardzo trudne. W sposób naturalny chcielibyśmy widzieć owoce naszej pracy. I zapewne je zobaczymy. Dzięki wytrwałości możemy dostrzec to, czego do tej pory nie widzieliśmy, np. że nasz problem leży nie tam, gdzie nam się wydawało. Dopiero patrząc wstecz na historię naszych zmagań duchowych możemy zobaczyć, ile się w nas zmieniło. Poza tym zmiany te często łatwiej mogą ocenić ludzie z zewnątrz. My jesteśmy ostatnimi osobami, które je zauważają.

Nieżyjący już dominikanin, ojciec Benedykt Piotrowski, zwykł mawiać: „Jeżeli w czasie półgodzinnej modlitwy przeżywasz trzydzieści razy rozproszenia i trzydzieści razy mówisz: >>Panie Jezu, wracam<<, to trzydzieści razy wybierasz Jezusa i to jest bardzo dobra modlitwa!”

Nasze trudności w modlitwie w dużej mierze zależą od tego, czego w niej szukamy. Nierzadko myśląc o modlitwie koncentrujemy się na własnych doznaniach, na tym co ta modlitwa nam daje, wreszcie na tym, kim ta modlitwa nas czyni. Często nie uświadamiamy sobie, że w takim stawianiu sprawy szukamy w modlitwie przede wszystkim siebie, naszego spełnienia, czy dobrego samopoczucia. A przecież celem modlitwy powinniśmy być nie my sami, ale Bóg i Jego miłość. Modlitwa jest tą pierwsza płaszczyzną naszego życia, w której musimy nauczyć się dawać pierwszeństwo Bogu a detronizować nasze „ja”. Jeśli nie nauczymy się tego w modlitwie nie nauczymy się tego także robić w innych aspektach naszego życia.