Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Św. Trójca ukazuje prawdę o życiu wewnętrznym Boga

Wiara jest drogą odkrywania prawdy, czasem długą i żmudną drogą. Prawda o Bogu w Trójcy, którą ukazuje nam dzisiejsza uroczystość bez wątpienia, należy do jednej z najtrudniejszych prawd.

To dlatego Bóg na kartach Pisma Świętego odkrywa przed nami prawdę o sobie stopniowo, jakby etapami. Jezus sam potwierdza to dzisiaj w słowach Ewangelii i wie najlepiej, ile potrafimy unieść. Pięknie to ukazują różne relacje międzyosobowe. A przecież relację z Bogiem budujemy na podobnej płaszczyźnie. Bywa, że człowiek, aby mógł przyjąć jakaś prawdę o sobie czy o innej osobie, zwłaszcza trudną potrzebuje czasu. Nie jest też bez znaczenia, jak ta prawdą zostanie mu przedstawiona. Z kolei, gdy mamy na myśli prawdę o Bogu, którego sposób istnienia przekracza zdolności naszego rozumu potrzebna jest pokora, cierpliwość, a zwłaszcza zgoda na to, że to, co zdołamy zrozumieć i tak będzie dalekie od rzeczywistości. Nie wolno nam w doświadczeniu wiary zapomnieć, że nawet, gdy pan Bóg pozwoli się nam zbliżyć do pewnej wiedzy o sobie, to i tak w dużo większym stopniu pozostanie dla nas Tajemnicą. Jednak nawet to częściowe poznanie Boga, jakie może stać się naszym udziałem, jest dla nas łaską, ale i owocem otwarcia się na Ducha Świętego, gdyż nikt poza Nim tej prawdy o Bogu nie może nam objawić.

Dla nas ludzi zachodniej kultury ukształtowanej przez racjonalizm filozoficzny trudno jest przyjąć fakt, że najlepszym sposobem rozumienia Boga nie jest rozum a życie wewnętrzne, oparte o modlitwę i zasłuchanie w Słowo Boże, a więc że bardziej poznajemy Boga na płaszczyźnie serca, zanurzonego w relację miłości z Bogiem niż na płaszczyźnie rozumu. Boleśnie przekonało się o tym wielu teologów, którzy chcąc pojąć prawdę o Bogu swoim intelektem, w konsekwencji stracili wiarę. Zabrakło im bowiem podstawowego warunku: pokory i zgody na to, że na tym świecie do końca Go nie zrozumieją. Jakiż byłby to Bóg, którego moglibyśmy pojąć rozumem?

Dzisiejsza Uroczystość pragnie objawić nam coś z tajemnicy życia wewnętrznego Boga. Zbliżamy się tutaj do tajemnicy Osób Bożych, które są we wzajemnej relacji. Trwa między nimi nieustanne obdarowanie i przyjmowanie. Nie chodzi tutaj o jakąś wymianę informacji, ale o dawanie siebie. Fundamentem relacji Osób Boskich jest miłość, która jest niczym innym, jak nieustannym dawaniem siebie i przyjmowaniem tego daru. Osoby Boże istnieją na sposób daru. Cała reszta stworzenia, to owoc tej miłości włączając w to aniołów, ludzi, ciągle rozszerzający się wszechświat pełen niezbadanych tajemnic, jak i piękno świata, z którego możemy korzystać. To właśnie przez stworzenie Bóg pragnie rozlewać swoją miłość na wszystko, co istnieje. Chce się dzielić tą miłością z nami.

Czego nasz to powinno nauczyć? Myślę, że gdyby nauczyło nas to dwóch zasadniczych rzeczy, to byłoby dobrze. Pierwszą z nich jest zaproszenie do odkrywania tego, co nas otacza: piękna świata, uroku przyrody, czy człowieka, jako tego, co nas zbliża do Boga oraz szacunku i troski o to wszystko, właśnie ze względu na to, że pochodzą od Boga.

Drugą zaś, jest prawda mówiąca nam o tym, że jeśli Bóg jest miłością, czyli istnieje na sposób daru z siebie, to jest to dla nas bezcenna podpowiedź, jak my powinniśmy żyć i postępować, jeśli naszym celem jest prawdziwe szczęście. Przykazanie miłości – o którym Jezus powie, że jest pierwszym i najważniejszym – wynika wprost z tajemnicy Trójcy Świętej. Jako osoba jestem i staję się sobą w pełni wtedy, gdy potrafię ofiarować siebie innym w duchu miłości. Nawet, jeśli ta miłość została zraniona przez oścień grzechu i naznaczona egoizmem, to nie znaczy, że nie jesteśmy zdolni do bezinteresownego daru z siebie. Jest to jedynie kwestią naszej woli i wolności.

Powołaniem człowieka zgodnie z Bożym zamysłem nie jest bowiem bycie sobą dla siebie, ale bycie dla innych. To ono dopiero sprawia, że stajemy się bardziej sobą a jednocześnie, że stajemy się odbiciem Boga, na podobieństwo którego zostaliśmy stworzeni.