Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Czy jesteśmy podobni?

Z Ewangelii według Świętego Jana

W czasie Ostatniej Wieczerzy Jezus, podniósłszy oczy ku niebu, modlił się tymi słowami:

«Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno. Dopóki z nimi byłem, zachowywałem ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, i ustrzegłem ich, a nikt z nich nie zginął z wyjątkiem syna zatracenia, aby się wypełniło Pismo.

Ale teraz idę do Ciebie i tak mówię, będąc jeszcze na świecie, aby moją radość mieli w sobie w całej pełni. Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego. Oni nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata.

Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie». (J 17, 11b-19)

Przeżywamy dziś wspomnienie Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych w związku z czym przypomina mi się historia, którą opowiadał mi pewien znajomy misjonarz, a która to zdarzyła mu się w samolocie, którym leciał z misji na urlop do Polski. Wkładając bagaż do luku bagażowego z kieszeni torby podróżnej wysunął mu się obrazek z wizerunkiem Matki Bożej i upadł na podłogę. Stojący obok mały chłopiec podniósł obrazek i – jak to bywa z dziećmi – zanim oddał go kapłanowi długo przyglądał się wizerunkowi Maryi, po czym zapytał:

– Kim jest ta piękna pani?

– To moja mama – odparł misjonarz

– Mały chłopiec oddając obrazek kapłanowi stwierdził:

– Nie jesteś do niej wcale podobny!

Kapłan uśmiechnął się i odrzekł:

– Wiem o tym, ale staram się jak mogę choć trochę się do Niej upodobnić.

Św. Efrem Syryjczyk, który jako pierwszy użył w stosunku do Maryi określania Wspomożycielka wiernych mówił, że Maryja potrafiła doskonale wpatrywać się w Boga i doskonale wsłuchiwać się w Jego słowo. W praktyce medytacji staramy się do Niej upodobnić.

Wsłuchując się w słowa arcykapłańskiej modlitwy Jezusa warto uświadomić sobie, że Jezus modli się do Ojca za nas, za nasze rodziny i wspólnotę. Jest głęboko zatroskany o nasze życie i przyszłość. Prosi Ojca o to, co dla nas najważniejsze. Warto wsłuchiwać się w te słowa, bo one wyostrzają także nasze spojrzenie na to, co winno być najważniejsze w naszym życiu.

Jezus modli się o jedność w naszych wspólnotach. Pragnie ustrzec nas od rozbicia, aby nikt nie odszedł, nie zatracił się. Doświadczenie pokazuje jak wciąż aktualna jest ta modlitwa z perspektywy naszych rodzin, wspólnot kościelnych, czy narodowych…

Jezus modli się też o wewnętrzną radość dla nas. Radość wina być jedną z cech, które cechują uczniów Jezusa. Czy mamy w sobie tę radość? Dzisiaj, gdy w koło jest tyle „zakłucaczy” tej radości, warto zawierzać się Jezusowi, aby ten dar prawdziwej radości w nas ochronił.

Jezus skupia się dziś także na  Słowie. Jest to Słowo prawdy. Pragnie nas przez nie uświęcać i zachować od zgubnego wpływu świata. W największym chaosie życia mogę zatrzymać się i słuchać Jezusa, który przekazuje mi Słowo Ojca i chce nas ustrzec od zagubienia.

Praktyka medytacji uświadamia nam, że w słowie pochodzącym od Jezusa możemy codziennie odnajdywać oparcie i światło. Ilekroć modlimy się nim, tylekroć Bóg dając nam w tym słowie swoją łaskę chroni nas przed zagubieniem się w sprawach tego świata. „Życie w zagubieniu, to życie w cierpieniu. Człowiek zagubiony cierpi” – pisze Merton w Zapiskach współwinnego widza.

Medytacja, w której odwołujemy się do słowa Jezusa. Do mocy Jego Imienia uświadamia nam też, że za każdym razem, gdy siadamy do medytacji Jezus modli za nas i w nas. I to nas uświęca. Pozwólmy, aby w medytacji Jezus nas uświęcał przez swoje słowo.

A skoro dzisiejsze wspomnienie nawiązuje do św. Efrema, który jako pierwszy użył określenia Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych, to pozwolę sobie na koniec przywołać jego piękną modlitwę pięknie nawiązującą do praktyki medytacji:

Dziękujemy Ci, Panie, ponieważ wypowiedziane przez Ciebie słowo jest żywe i skuteczne zawsze. Uznajemy naszą bezsilność i niezdolność do jego zrozumienia, do tego byśmy pozwolili mu żyć w nas. Jest ono mocniejsze niż nasze słabości, i skutecznie leczy naszą kruchość, przenika nasze opory. Dlatego prosimy Cię, spraw, abyśmy byli oświecani Twoim słowem, przyjmowali je z powagą, otwierali nasze doświadczenia na to, co objawia, byśmy ufali Słowu całym naszym życiem i pozwalali mu działać w nas zgodnie z bogactwem jego mocy. Prosimy Cię, Ojcze, przez Jezusa Chrystusa, Twoje Słowo wcielone, przez Jego śmierć i zmartwychwstanie i przez Ducha Świętego, który wiąż odnawia w nas moc tego słowa, teraz i na wieki wieków. Amen. [Św. Efrem Syryjczyk – modlitwa z benedyktyńskiej pustelni Rocca di Garda we Włoszech]

ZAPROSZENIE NA ŚLUB

DRODZY MEDYTACYJNI!

WE ŚRODĘ ZOSTAŁO ZŁOŻONE NA RĘCE OBECNYCH NA SPOTKANIU MEDYTACYJNYM ZAPROSZENIE NA ŚLUB NASZYCH DROGICH KAROLINY I KRZYSZTOFA. 
CZUJCIE SIĘ ZATEM ZAPROSZENI I NIE ZAPOMNIJCIE O MODLITWIE ZA NICH. A DOBRY BÓG NIECH ICH PROWADZI ŚCIEŻKĄ WIARY A WSPÓLNE ŻYCIE NIECH MALUJE PIĘKNYMI BARWAMI RADOŚCI I MIŁOŚCI
😇❤💯

Najważniejsze jest to, co możemy dać za darmo

Z Ewangelii według Świętego Jana

Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek usłyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe. On Mnie otoczy chwałą, ponieważ z mojego weźmie i wam objawi.

Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego weźmie i wam objawi». (J 16, 12-15)

Pisząc dzisiejszy komentarz do medytacji miałem dubium wyboru między tekstem Ewangelii a Dziejami Apostolskimi, gdzie św. Paweł podczas przemówienia na Aeropagu wypowiada jedno fenomenalne zdanie, które dla mnie jest nie tyle teorią, co praktyką tego, co nazywamy modlitwą nieustanną: „Bo w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas. W Nim bowiem żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” [Dz 17, 27-28]. Żyć tą świadomością Bożej obecności i przenikania wszystkiego Jego obecnością to właściwie recepta na dobrze przeżywane chrześcijaństwo.

Ale Ewangelia ze względu na swoją rangę wygrywa, więc pozwolę się odnieść w dzisiejszym komentarzu do niej.

Jezus w dzisiejszej Ewangelii mówi o tajemniczych słowach, których znieść jeszcze nie możemy…

Nie da się „znieść” od razu wszystkiego, co Jezus ma nam do powiedzenia. Oczywiście nie dlatego, by to było takie straszne. Wręcz przeciwnie! To jest tak wspaniałe. W świecie zniszczonym przez zło dobro i miłość muszą być przywracane stopniowo, by nie zostały całkowicie odrzucone. I tak Jezus naraził się swoją miłością i dobrocią!

Zresztą są pewne prawdy, które muszą być przyjęte sercem, bo głowa nie jest w stanie ich do końca ogarnąć. I właśnie tak jest z miłością i z relacjami, które na miłości się zasadzają – zarówno tych, które dotyczą człowieka jak i Boga.

Jezus uświadamia nam, że potrzebujemy czasu i ciągłego dojrzewania, abyśmy mogli przyjąć wszystko, czego pragnie nam udzielać. Medytacja jest dobrą przestrzenią takiego dojrzewania. Życie z Jezusem jest procesem. Bycie dobrym uczniem Jezusa wymaga postawy pokory i cierpliwości w tym wzrastaniu. A medytacja monologiczna– śmiem twierdzić jest ich jedną z najlepszych szkół.

Jezus obiecuje tym, którzy w Niego uwierzą Ducha, który doprowadzi ich do całej prawdy. Jezus nazywa w dzisiejszej Ewangelii Ducha Świętego – Duchem Prawdy. Życie w prawdzie jest jednym owoców otwartości na działanie Ducha Świętego. Warunkiem jednak jest zgoda na to, by to On nas prowadził i byśmy potrafili zawierzyć się temu prowadzeniu. I tu znowu medytacja staje się pomocą. Tak jak w jej procesie to właśnie Duch Jezusa jest tym, który prowadzi nas przez Słowo i łaskę, tak możemy z medytacji czerpać doświadczenie, które potem łatwiej przenieść nam na codzienne życie, niż wtedy, gdybyśmy nie mieli doświadczenia medytacyjnego.

Jak pisze Thomas Merton w książce p. t. Medytacja: „Jeśli poddam się Jego prowadzeniu, moje życie z czasem stanie się Jezusowe. Stanę się Jego chwałą.”

A potem to Jezusowe życie zacznie się rozlewać na innych – moją rodzinę, wspólnotę w której żyję, relacje z innymi – bo taka jest jego natura.

Medytację określamy często inaczej Modlitwą Serca, bo w niej oddajemy Jezusowi to, co najważniejsze: siebie samych, nasze serca i nasze życie, po to, aby On wypełnił to swoją łaską – obecnością i miłością Tego, w którym żyjemy, poruszamy się i jesteśmy.

Będąc kiedyś w Lourdes znalazłem ułożone przez kogoś z kamyków ślady stóp. Przy każdej z nich był napis wskazujący na jeden z owoców Ducha Świętego:  miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wspaniałomyślność, łaskawość, wierność, skromność, wstrzemięźliwość, czystość… To ślady, które zostawia po sobie ktoś, kogo życie stało się Jezusowe.

Krąży po świecie przekonanie o tym, że im więcej trzeba za coś zapłacić tym większą ma to wartość.

Tymczasem istnieją wartości, które są bezcenne, których nie kupimy za żadne pieniądze. I jak się okazuje te właśnie są człowiekowi najbardziej potrzebne. Bo najważniejsze jest to, co możemy dać innym za darmo. Takim darem jest ZBAWIENIE. W każdej medytacji to, o dajemy i co otrzymujemy jest darmowe, choć bezcenne. Oby medytacja nauczyła nas dzielić się z innymi tym, co dzięki niej otrzymujemy.

Medytacja nie czyni świata idealnym, ale z pewnością trochę lepszym

Z Ewangelii według Świętego Jana

Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który go uprawia. Każdą latorośl, która nie przynosi we Mnie owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeżeli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie.

Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto nie trwa we Mnie, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. Potem ją zbierają i wrzucają w ogień, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, to proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami». (J 15, 1-8)

W majowym klimacie wiosny, pełnej zieleni i kwitnących kwiatów Jezus opowiada przypowieść o winnym krzewie i latorośli. Ten obraz to doskonałe tło do medytacji na łonie natury. Kiedyś miałem okazję medytować ten tekst podczas pielgrzymki do Ziemi Świętej, a dokładnie w Nazarecie, gdzie przy bazylice Zwiastowania rośnie jeden krzew winny, który ponoć każdego roku daje od 350 do 370 kiści winogron. Jakże inaczej czyta się tę Ewangelię właśnie w tamtym miejscu. Obfity owoc…

Jezus mówi o sobie, że jest życiodajnym krzewem. My jesteśmy Jego latoroślami. Bóg zaś jest miłośnikiem życia. On nie tylko jest Źródłem naszego życia, ale też je podtrzymuje i pielęgnuje. Odcina w nas to, co nie przynosi owocu, i oczyszcza, abyśmy przynosili lepsze owoce. To oczyszczanie zazwyczaj kojarzy nam się z sakramentem pokuty, ale dokonuje się to także przez różnego rodzaju kryzysy przez które przechodzimy w wierze, czy w życiu. Również praktyka medytacji jest takim miejscem oczyszczenia. Wie o tym każdy, kto dłużej medytuje. W ciszy medytacji dokonuje się bowiem uwolnienie tego, co nagromadzone w naszej podświadomości, co zepchnęliśmy głęboko w siebie.  Oczyszczanie związane jest nierzadko z bólem, ale służy życiu!

Bóg zna nasze życie i widzi także to, co jest zakryte przed nami. Daje nam jednak narzędzie w postaci słowa przepełnionego łaską, które towarzyszy nam w praktyce medytacji, o którym autor Listu do Hebrajczyków powie: „Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” (Hbr 4,12).

Bóg pragnie nas oczyszczać z przeciętności i oziębłości, abyśmy bardziej żyli Ewangelią, abyśmy rodzili więcej dobra i abyśmy żyli pełnią życia

Jezus zwraca dziś uwagę na moc, jaka płynie z Jego Słowa. Ono oczyszcza i pomaga trwać będąc zakorzenionym w Jego życiu. Medytacja sprawia że trwam w Jezusie, bo trwam w Jego Słowie.

Jezus jednoznacznie mówi dziś: „Poza Mną nie znajdziesz życia i beze Mnie nic nie możesz uczynić”. Nasza medytacja jest tak skuteczna właśnie dlatego, że jest trwaniem w Jezusie.

Wspominamy dzisiaj w liturgii mało znanego świętego – Jana z Avili – XVI-wiecznego hiszpańskiego kapłana, mistyka, ogłoszonego przez papieża Benedykta Doktorem Kościoła. Rzadko kto wie, ale pod jego przemożnym wpływem byli późniejsi święci tacy jak: św. Franciszek Salezy i św. Alfons Liguori; św. Jan Boży (założyciel Bonifratrów), który nawrócił się słuchając kazań św. Jana z Avilii, ale także Ludwik z Granady, Ignacy Loyola i Teresa z Ávila, którzy byli duchowymi podopiecznymi Jana z Avili. Można o nim powiedzieć: prawdziwy mistrz drugiego planu.

Jest takie piękne zdanie, którego autorem jest św. Jan z Avili: „Ratując jednego człowieka nie zmienimy świata, ale z pewnością sprawimy, że świat zmieni się dla tego człowieka”.

Pomyślałem, że to zdanie można odnieść także do praktyki medytacji: „Jeden człowiek wchodzący na drogę medytacji może nie zmieni świata, ale z pewnością świat zmieni się dla tego człowieka”.  O czym wiedzą najlepiej ci, którzy ścieżką medytacji już podążają.

Boski taniec

Z Ewangelii według Świętego Jana

Obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena.

Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja».

I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie. (J 19, 25-27)

Ta perykopa ewangeliczna wydaje się być jednym z najpiękniejszych obrazów medytacji monologicznej. Maryja i Jan trwają zapatrzeni w Jezusa i zasłuchani w Słowo. Tyle wystarczy. Medytacja wymaga bowiem od nas bycia tu i teraz z sercem zwróconym ku Jezusowi – Mistrzowi i przewodnikowi w naszej wierze.

Wierzymy, że Jezus jest Synem Bożym w sposób doskonały. Stanowi zatem dla nas przykład przeżywania naszego dziecięctwa Bożego. Jezus pozostaje w całkowitym zjednoczeniu z Ojcem, to znaczy, że jest z Nim w nieustannym dialogu miłości: „Jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie” (J 14, 10). To także metafora modlitwy nieustannej, do której zachęca nas Jezus i ku której pragnie nas prowadzić praktyka modlitwy monologicznej. To zjednoczenie Jezusa z Ojcem rodzi wspólnotę pragnień. To właśnie dlatego Jezusowi jest tak łatwo pragnąć tego, czego pragnie Ojciec i spełniać Jego wolę. Jest to także dla nas klucz do wypełniania woli Bożej w życiu – zjednoczenie serca z Bogiem. Bez tego nie uda się żyć wolą Bożą i wypełniać ją bez zastrzeżeń, bez cienia buntu, czy niezrozumienia. Jak ktoś pięknie napisał: „Serce Jezusa jest lustrem, w którym najpełniej odbija się serce Ojca”.

Ta relacja, jaką Jezus – człowiek ma z Ojcem jest też darem dla nas. Jezus właśnie o to modlił się w Modlitwie Arcykapłańskiej, abyśmy posiadali taką samą jedność z Ojcem, jaką miał On. Oczywiście po ludzku to nie możliwe, ale nawiązanie takiej relacji jest możliwe dzięki Duchowi Świętemu, którego otrzymaliśmy w sakramencie chrztu. To podstawowa i bardzo ważna prawda: zjednoczenie z Bogiem nie jest punktem dojścia na drodze duchowej, ale punktem wyjścia. Od tego zaczynamy naszą chrześcijańską wędrówkę w chwili chrztu nasze chrztu. Medytacja jest tą praktyką, która pozwala nam o tym nie zapomnieć i doświadczać tego zjednoczenia na co dzień.

Oddech, na którym skupiamy się w medytacji przypomina nam, że nasze istnienie ma swoje źródło poza naszą wolą – zaczerpnęliśmy życie nie sami z siebie, ale zostało nam ono podarowane przez tchnienie życia, jakiego udzielił nam Bóg. Dlatego wierzymy, że Bóg jest nie tylko przyczyną naszego życia, ale też podtrzymuje je w istnieniu. Jak pisał Merton w Posiewie kontemplacji: „Bóg dzieli się z nami swoim istnieniem”. I ten fakt jest jednym z poziomów naszej komunii z Bogiem. Komunii obiektywnej – czy ktoś tego chce czy nie – bo bez Niego żyć nie możemy. Ale Bóg, który szanuje naszą wolność zaprasza nas też do innego wymiaru zjednoczenia z Nim, wynikającego z naszego zaangażowania, z zaangażowania w tę relację naszej świadomości, naszej wolności i naszego serca. Podarowana nam przez Boga wolność sprawia, że możemy wybrać Boga i wejść z Nim w dialog, albo ten dialog odrzucić. Jest takie piękne porównanie ojca Richarda Rohra, franciszkanina naszej relacji z Bogiem do boskiego tańca, w którym to ja człowiek i Bóg jesteśmy partnerami. Jak nie ma dwojga tak samo tańczących tancerzy, tak każda relacja między człowiekiem a Bogiem jest jedyna i niepowtarzalna. To zjednoczenie z Bogiem dokonuje się jednak stopniowo – jak pisze Rohr – tak jak w tańcu przez praktykę partnerzy stają się coraz bardziej zjednoczeni. Bóg sukcesywnie uczy nas kroków tego tańca, aż stanie się ono częścią naszej natury i wtedy z Nim zestrojeni w harmonii, będziemy tańczyć przez życie, wyczuwając, dokąd nas w swoim boskim tańcu prowadzi. I choć to bardzo poetycki obraz, jakiego ojciec Rohr używa w swojej książce p. t. „Kontemplacja i działanie”, to jednak doskonale oddaje to, czym jest zestrojenie człowieka z wolą Bożą. Oby praktyka codziennej medytacji stawała się tym doświadczeniem, w którym uczymy się zgody na Boże prowadzenie przez życie i coraz bardziej zestrajała nasze serce z sercem Boga i naszą wolę z Jego wolą.