Jesteśmy grupą osób różnych stanów i zawodów, którzy w praktyce medytacji niedyskursywnej odnaleźli nie tylko swoja drogę modlitwy, co swoją duchowość. Wpisuje się ona w najstarsza tradycję Kościoła, gdyż tej formy modlitwy uczyli już pierwsi Ojcowie Kościoła tacy jak Ewargiusz z Pontu czy Jan Kasjan. Utrwalona i spopularyzowana na chrześcijańskim Wschodzie, jako tzw. Modlitwa Jezusowa, w zachodnim chrześcijaństwie przetrwała bardziej jako praktyka popularna wśród mnichów (benedyktyni, cystersi, trapiści), podczas gdy w praktyce osób świeckich na pierwsze miejsce wysunęła począwszy od XVI wieku się medytacja dyskursywna, jakiej m. in. nauczał św. Ignacy Loyola. Na nowo odkryta przez o. John’a Maina (benedyktyńskiego mnicha z opactwa Ealing w Londynie) służy dzisiaj wielu osobom na całym świecie jako jedna z podstawowych form codziennej modlitwy określanej wspólnym mianem modlitwy serca, wpisując się tym samym w kontemplacyjny wymiar chrześcijaństwa, którego celem nieustanne pogłębianie naszej relacji z Jezusem Chrystusem, naszym Panem i Zbawicielem.
Jeśli chciałabyś lub chciałbyś postawić pierwsze kroki na drodze takiej formy modlitwy, lub praktykujesz ja od dawna a szukasz wspólnoty, w której odnajdziesz swoje miejsce i radość wspólnego medytowania i dzielenia się owocami tej modlitwy to zapraszamy:
SPOTKANIA MODLITEWNE
ŚRODY – GODZ. 19.30
KOŚCIÓŁ MATKI BOŻEJ JEROZOLIMSKIEJ (Wspólnot Jerozolimskich), ul Łazienkowska 14
Jak również zapraszamy na wydłużone sesje medytacyjne w każdą II sobotę miesiąca (sesje sobotnie czasowo ZAWIESZONE!)
Spotkania w soboty rozpoczynają się o godz. 9.30 i kończą się Mszą świętą o godz. 12.30 i agapą. W programie spotkań wprowadzenie do medytacji, konferencja, praktyka medytacji w grupie, agapa oraz możliwość uczestnictwa w Liturgii Godzin i Eucharystii z Siostrami i Braćmi z Monastycznych Wspólnot Jerozolimskich. ZAPRASZAMY!
* * * * * * *
O PRAKTYCE MEDYTACJI
Człowieka wierzącego nie trzeba przekonywać o konieczności modlitwy. Nie tylko dlatego, że słyszał już setki razy o tym, że trzeba się modlić, ale także dlatego, że – bardziej lub mniej – czuje, iż modlitwa jest podstawową potrzebą ludzkiego serca. Można na tę potrzebę reagować okazjonalnie: kiedy „źle się dzieje”, lub „gdy jest nam dobrze”. Można też podjąć decyzję, że „chcę się modlić”, niezależnie od wszystkiego. Często jednak pojawia się problem – „chcę, ale nie za bardzo wiem jak”. Modlitwa kojarzy się nam z czymś żmudnym, trudnym, a nawet nudnym.
Spotkanie z Bogiem bardzo często jest odbiciem naszego życia. W życiu mamy tyle różnych, bardzo ważnych rzeczy do zrobienia, tyle musimy osiągnąć i wypracować. Na modlitwie chcielibyśmy robić dokładnie to samo. W myśl zasady: „im więcej, tym lepiej”, mnożymy zewnętrzne formy, z nastawieniem na konkretny zysk. Co zrobić, żeby modlitwa nie była wyliczaniem kolejnych formułek, a stała się integralną cząstką mnie samego? Żeby przeniknęła moje życie? Ten problem nurtował chrześcijan już od samych początku. Właśnie dlatego św. Paweł w Liście do Tesaloniczan wzywa chrześcijan, aby modlili się nieustannie (por. Tes 5, 17). Ale co to znaczy? Wielu mnichów i wielu ludzi świeckich nie mogło znaleźć właściwej odpowiedzi na te pytania. W końcu jako odpowiedź pojawiła się konkretna „praktyka duchowa”.
Czytanie Pisma Świętego (lectio divina) było, i nadal jest, podstawową duchową praktyką chrześcijan. Polega ono na rozmyślaniu nad Słowem Bożym poprzez odwołanie się do naszego rozumu, uczuć, wyobrażeń, tak, aby to Słowo znalazło jak najbardziej konkretne odniesienie w naszym codziennym życiu i jednocześnie stało się tym, przez pryzmat którego patrzę i oceniam moje życie.
Dla Ojców Pustyni czytanie duchowe było jednak raczej przebywaniem ze Słowem Bożym, przeżuwaniem Słowa, niż myśleniem o nim. I do tego wczesnochrześcijańskiego doświadczenia odwołuje się praktykowana przez nas medytacja.
Jednym z wielkich mistrzów, który nauczał takiej praktyki był św. Jan Kasjan mnich z IV wieku.
To właśnie dzięki jego nauczaniu i jego uczniów zrodziła się modlitwa oparta o jedno zdanie wezwanie (tzw. monologiczna). Formuła (jedno zdanie lub wyraz) stała się refrenem, który był powtarzany przez cały czas. Szukano w tej modlitwie odpowiedzi na zachętę Chrystusa do nieustannej modlitwy. Nie chodziło jednak o mechaniczne powtarzanie, ale raczej o modlitwę, w którą były zaangażowane nie tylko usta, ale przede wszystkim serce. Stąd późniejsza nazwa, którą określono ten rodzaj modlitwy: modlitwa serca. Nie chodziło o rozmyślania i analizy, ale raczej o przebywanie „przed obliczem Boga”, o całkowite skupienie na Jednym – na samym tylko Bogu obecnym w Jego Słowie. Szukano takich zdań w Piśmie Świętym, które same z siebie stanowiły modlitwę. Na przykład słowa Celnika: O Boże miej litość dla mnie grzesznika (Łk 18, 13), lub te ślepego żebraka spod Jerycha: Jezusie Synu Dawida, ulituj się nade mną (Mk 10, 47). Słowa te stopniowo przybrały kształt formuły Modlitwy Jezusowej powszechnie znanej dziś na chrześcijańskim Wschodzie.
Następnie Św. Jan Klimak nauczał: „Niech wspomnienie Jezusa złączy się z każdym twoim oddechem”. Ta praktyka miała prowadzić wręcz dosłownie do oddychania Bożym słowem i Jego obecnością, ale także miała przypominać, że to Bóg jest źródłem naszego życia, który daje nam tchnienie. Jednocześnie pierwsi mnisi nauczali, że w skupieniu się na modlitwie i trwaniu przed Bogiem bardzo pomaga postawa ciała. Trudno bowiem utrzymać należną zaczynamy wówczas doświadczać, że wszystko jest miejscem Boga środowiskiem Jego obecności i że rzeczywiście nasza modlitwa może być tą, która przenika całe nasze życie. Nie ma już w nim podziału na sacrum i profanum, Wszystko staje się jednością.
Tak rozumiana medytacja chrześcijańska jest najprostszą formą modlitwy kontemplacyjnej, wprowadzającą medytującego w odbywający się bez myśli i obrazów stan trwania przed Bogiem. Katechizm Kościoła Katolickiego nazywa to, za św. Janem od Krzyża, „modlitwą milczącej miłości”, zaznaczając, że w tego rodzaju modlitwie słowa nie mają charakteru dyskursywnego, lecz są niczym iskry, które zapalają ogień miłości (KKK 2117). Ta tradycja medytacji chrześcijańskiej, przekazywana przez prawie dwa tysiąclecia głównie w klasztorach, po Soborze Watykańskim II jest coraz częściej odkrywana również przez modlitewne ruchy ludzi świeckich, którzy odkrywają ze zdumieniem, że może ona stać się ocaleniem naszej modlitwy w tak bardzo opresyjnym stylu życia, w którym ciągle zapędzeni zdajemy się powtarzać, że „nie mamy już czasu na modlitwę”.
Za św. Janem Kasjanem i jego duchowym synem o. Johnem Mainem OSB, który uczył tej modlitwy pielęgnowanej przez wieki w klasztorach benedyktyńskich ludzi świeckich najpierw w Londynie a następnie w Montrealu, gdzie żył wato przywołać na kilka praktycznych rad pomocnych w praktykowaniu tej modlitwy:
- Poświęć na medytację przynajmniej dwa razy dziennie po ok. 30 minut. Najlepiej, gdy będzie to wczesny ranek i wieczór. Czasem medytacja stanie się nieodzownym punktem każdego dnia.
- Znajdź swoje własne wezwanie modlitewne. Może to być wspomniane już wezwanie: O Boże miej litość dla mnie grzesznika, lub zaczerpnięte z Apokalipsy lub Dziejów Apostolskich: Marana Tha (Przyjdź Panie!), albo Jezu, ufam Tobie. Ważne, abyśmy byli wierni temu wezwaniu. Im bardziej będzie ono osobiste tym bardziej nasza modlitwa będzie autentyczna.
- Ważne jest, abyśmy zatroszczyli się o odpowiednia postawę dla medytacji. Aby była to postawa łącząca w sobie wypracowana wiekami praktyczna stronę i pewną wygodę warto spróbować jednej z następujących postaw:
- Kiedy w naszą modlitwę wplączą się rozproszenia (które są czymś naturalnym w duchowej praktyce) nie walczmy z nimi, zignorujmy je i powróćmy do powtarzania naszego modlitewnego wezwania.
- Starajmy się zgrać naszą recytację z oddechem, wówczas modlitwa ta z czasem stanie się naszym „nawykiem” a Słowo połączone z oddechem będzie obecne w nas również wówczas, gdy będziemy wstawali od modlitwy i szli do codziennych zajęć.
- Ostatnia kwestia, to grupa. Regularne spotkania w gronie osób medytujących są dużym wsparciem, kiedy podejmujemy te praktykę indywidualnie. Grupa staje się nie tylko motywacja i oparciem w chwilach kryzysu, ale także wspólnotą osób, z którymi medytujący jest duchowo związany wszędzie i zawsze bez względu gdzie w danej chwili przebywa i medytuje.