Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Chodzić Bożymi drogami

Prorok Izajasz dzisiaj przypomina: „Czemu wydajecie pieniądze na to, co nie jest chlebem? I waszą pracę na to, co nie nasyci?”. Gonimy za wieloma sprawami, ale po zaspokojeniu potrzeb ciągle jesteśmy głodni. Po zaspokojeniu ambicji ciągle rodzą się nowe. Bo tylko Bóg może nasycić nasz głód. Tylko w Bogu człowiek znajduje pełnię radości i szczęścia. Mówi prorok w imieniu Boga: „Wszyscy spragnieni przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy. Kupujcie i spożywajcie, dalejże, kupujcie bez pieniędzy i bez płacenia za wino i mleko (…). Słuchajcie Mnie, a jeść będziecie przysmaki (…), posłuchajcie Mnie, a wasza dusza żyć będzie”. Człowiek zaczyna naprawdę żyć, a jego egzystencja nabiera sensu, kiedy słucha Boga i „chodzi Jego drogami”…
Czy nie nadmierny to idealizm? – zapyta ktoś. Czy Pan Bóg wyżywi moje dzieci? Czy zatroszczy się o moje mieszkanie? Czy znajdzie mi pracę? Czy zapłaci kolejną ratę za samochód? Czy zadba o to, by moja firma bez pracy w niedzielę nie zbankrutowała? Odpowiedzi na te pytania przynosi dzisiejsza Ewangelia. Ci, którzy szli za Jezusem, postąpili nieco nieroztropnie. Już był wieczór, a oni nie zatroszczyli się o posiłek. Tam, na pustkowiu, nie można było zaradzić ich potrzebom.
Dlatego uczniowie proszą Mistrza, aby kazał ludziom odejść, by w pobliskich wsiach zakupili sobie żywności. Jezus jednak postanowił inaczej. O tych, którzy idą za Nim, On sam się troszczy. Sprawił, że pięcioma chlebami i dwiema rybami nasyciło się kilkanaście tysięcy ludzi, a po posiłku zebrano jeszcze dwanaście pełnych koszy ułomków. Czy nie traktujemy tej historii przypadkiem z przymrużeniem oka? Prawdziwa wiara, to pewność, że i dziś Pan zatroszczy się o tych, którzy na pierwszym miejscu stawiają sprawy Bożego królestwa. Oczywiście trzeba dać czasem Panu Bogu szansę. Jeśli we wszystkim liczę tylko na siebie, na własne zabezpieczenia, to jak On ma mnie przekonać że się o mnie troszczy?  Oczywiście roztropność nakazuje dbać o chleb powszedni. To dobrze, jeśli uczciwą pracą staramy się zdobyć środki na utrzymanie. Nie chodzi o to, by z góry potępiać wszystko, co wiąże się z sięganiem po doczesne dobra. Nie, bo one są również dane człowiekowi jako dar. Ważniejsze jest to, jak używamy tych dóbr, czy są one dla nas jedynie środkiem do celu, czy stały się już celem samym w sobie. Bywa bowiem niejednokrotnie i tak, że człowiek wmawiając sobie, że musi jeszcze więcej pracować i zarabiać jeszcze więcej, dla dobra swojej rodziny i jej utrzymania, nie zauważa jak powoli staje się niewolnikiem pieniądza, wygody, posiadania, które stając się siłą napędową jego życia, skutecznie obracają w ruinę życie rodzinne, zdrowie i prawdziwe poczucie spełnienia. Tak że ostatecznie, życie może i po brzegi wypełnione pieniędzmi staje się w rzeczywistości puste.
Medytacja to sprawdzone doświadczenie uczące nas jeszcze mocniejszego oparcia się na Bogu, niż na własnych osiągnięciach i zabezpieczeniach. A poza tym daje nam niezwykłą szansę usłyszenia tego, co Bóg chce do nas powiedzieć przez pryzmat serca, co prowadzi z jednej strony do większego zawierzenia a z drugiej zabezpiecza przez selektywnym traktowaniem Bożego Słowa przez nasz umysł, który często ulega pokusie przyklejenia ewangelicznym historiom łatki ”przecież to nierealne” i zasiania zwątpienia, które staje się największą przeszkodą na drodze do zaufania i zgody na chodzenie bez zastrzeżeń drogami, którymi Bóg chce nas poprowadzić z całkowitą pewnością, że na każdej z nich On sam się o nas zatroszczy.