Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Cisza, która nie jest pustką

A On rzekł do nich: Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco. [Mk 6,30]

Bóg dla naszego dobra zaprasza nas czasami do wejścia w doświadczenie samotności i milczenia – dwóch postaw, które na pierwszy rzut oka wydają się czymś trudnym. Jesteśmy stworzeni do relacji, do przyjaźni, do bycia dla drugiego. Dlaczego więc w życiu potrzebujemy chwil samotności, pełnych milczenia?

 „Poprowadzę ją na samotność i będę tam mówił do jej serca” (Oz 2,14). To chyba najlepsza odpowiedź jakiej można udzielić na takie pytanie. Bym mógł usłyszeć Boga mówiącego do mojego serca muszę znaleźć przestrzeń ciszy. Zarówno tej zewnętrznej jak i wewnętrznej. W przeciwnym razie zgiełk, jaki rozlega się w okól nas i nie rzadko w nas potrafi skutecznie zagłuszyć głos Boga mówiącego do nas.  

Samotność i milczenie przez wielu ludzi postrzegane są jako przekleństwo. Dlaczego? Ponieważ utożsamiają je z pustką, sztuką dla sztuki (milczę dla samego milczenia) lub formą ucieczki od konfrontacji z rzeczywistością (boję się zaryzykować i stawić czoła wyzwaniom lub uciekam od relacji).  Oczywiście jeśli powiedzielibyśmy, że samotność bądź milczenie są czymś łatwym, to skłamiemy. To trudne i wymagające sprawdziany, dzięki którym jednakże poznajemy lepiej siebie i pozwalamy mówić swojemu wnętrzu. A ono naprawdę ma nam dużo do powiedzenia. W doskonały sposób ujął to św. Igancy Loyola gdy proponował swoje rekolekcje, ale nie tylko on.  Jeśli potrafimy przynajmniej raz na jakiś czas zawalczyć o ciszę i bycie sam na sam ze sobą przed Bogiem wówczas pośród zgiełku życia, nasze serce znajdzie w końcu trochę odpoczynku a nasza najbardziej wewnętrzna istota może w rezultacie odkryć swoje najskrytsze pragnienia (również te często zagłuszane przez nas) i celach, po to by zawierzyć je także Bogu i zapytać, co On – nasz Przyjaciel o tym myśli.

Jednak cisza, jaką mamy tutaj na myśli nie jest tylko zwykłym zamknięciem ust, gdyż ono jest jedynie najbardziej zewnętrznym jej przejawem. Tak naprawdę chodzi o cos więcej. Z pomocą przychodzą nam tutaj mistrzowie modlitwy, którzy rozróżniają trzy rodzaje milczenia:

1. Milczenie języka– najbardziej zewnętrzne i najbardziej oczywiste. Po prostu, ograniczamy swoje mówienie, nie podejmujemy zbędnych rozmów, nie próbujemy swoją mową skupić uwagi innych na samych sobie. Poza tym, czasami potrzebujemy mocnego ograniczenia swojego gadulstwa, a nawet całkowitego zamilknięcia (może to być także owocna forma acezy).

2. Milczenie ciała– dotyczy naszego zachowania i zewnętrznych reakcji. Może być tak, że swoim językiem nic nie będziemy mówili nic, ale gestami, gwałtownością, zabieganiem czy zdenerwowaniem będziemy krzyczeć, jak człowiek niemy – swoim ciałem. Milczenie jest przejawem panującego w nas pokoju, stąd ten rodzaj milczenia zachęca nas do spokoju, rozluźnienia swego ciała, niewykonywania równocześnie kliku czynności na raz. To wszystko po to, aby nasze życie nie toczyło się w ciągłym napięciu. Czyż w Ewangelii znajdziemy jakiś epizod, w którym Jezus działa zbyt gwałtownie, spieszy się, biegnie? Nie! Zachowanie Jezusa jest przejawem panującego w Nim pokoju (np. brak pośpiechu w celu wskrzeszenia Łazarza, czy uzdrowienia córki Jaira).

3. Milczenie serca– najmniej widoczne, a zarazem najważniejsze. W swoim sercu nosimy może wiele myśli, planów, inicjatyw, spraw do załatwienia, problemów, która nas nurtują, wyzwań, które stawia nam życie. Wielokrotnie powracamy do tych samych kwestii, próbując je rozwiązać. Niejednokrotnie żałujemy może, że postąpiliśmy w taki czy taki sposób i chcemy niejako odwrócić bieg historii, układamy alternatywne rozwiązania. I po co? Świat idzie dalej, historia zmierza do przodu. Na nic nasze spekulacje dotyczące przeszłości. W prostocie serca jesteśmy zaproszeni do tego by oddać Bogu swoją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, ponieważ Bóg ma wobec nas najlepsze plany, a nasze jedyne zadanie to szukanie Jego woli. Kiedy coś nie układa się według naszej myśli  czy potrafimy modlić się słowami: „bądź wola Twoja!?”, tak widocznie Ty chciałeś. To właśnie ta modlitwa jest przejawem milczenia serca, a nadmiar celowo rozwijanych myśli jest objawem chęci bycia samodzielnym i myślenia: „poradzę sobie bez Boga, sam rozwiążę ten problem, mam lepszy plan na swoje życie”.

Dopiero milczenie obejmujące wszystkie te trzy sfery jest prawdziwym milczeniem, w którym łatwiej nam usłyszeć to, co Bóg do nas mówi. Milczymy, aby słuchać i aby usłyszeć.

Milczenie to twój sposób na słuchanie. Wsłuchujesz się w głos Boga, a On nie mówi w zgiełku zbędnych słów, zbieganiu i pośród tysięcy planów, gdzie nie ma dla Niego miejsca.

Bóg mówi pośród ciszy.