Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Dotyk Boga

Bóg jest dobry – to myśl przewodnia dzisiejszej liturgii, a wszystko, co stworzył, było bardzo dobre – uzupełnia autor Księgi Mądrości. I na szczęście, ani grzech, ani szatan, ani śmierć nie są w stanie tej fundamentalnej dobroci która jest w nas zniszczyć. Być może ktoś uznałby za przejaw pychy, albo przynajmniej nieskromności, gdybym zaproponował mu (może w ramach pokuty), żeby stanął przed lustrem i patrząc na siebie powiedział: „Udałem się Bogu. Jestem dobry”. Ale taka jest właśnie prawda o nas, którą odsłania nam Pismo Święte.  I nawet grzech nie jest w stanie tego dobra w nas zniszczyć. Bo niejednokrotnie bywa i tak, że także grzech jest owocem poszukiwania dobra, choć rozumianego niestety w opaczny czy egoistyczny sposób.

Prawda o naszej dobroci potrafi być przed nami ukryta, tak jak kawałek złota potrafi się ukryć przed człowiekiem.  Ale jeśli ktoś jest mądrym i doświadczonym zbieraczem, to wie, że trzeba podejść blisko, pochylić się, odgarnąć ziemię i muł by móc odkryć skarb. I taki jest nasz Bóg – odgarnia naszą martwotę, błoto naszego grzechu. Odnajduje to, co pierwotne i niezniszczone. To co jest skarbem ukrytym w naszym wnętrzu.

Tylko On potrafi przywrócić do pełni życia nawet wtedy, gdy wszystkie ludzkie środki zawodzą,  tak jak uczynił to z kobietą od dwunastu lat cierpiącą na krwotok. Potrafi nawet odnaleźć życie tam, gdzie inni widzą tylko śmierć. Wie, że mała dziewczynka tylko śpi snem śmierci, a On, nasz Zbawiciel, ma moc obudzić ją także z tak głębokiego snu.

Aby odnaleźć w nas ukryty skarb, pierwotne dobro, Jezus musi nas dotknąć. Przebić się przez naszą powierzchowność. Odgarnąć błoto naszych grzechów. A On dotyka wszystkich, nawet trędowatych – ludzi żyjących w izolacji od całego świata, nawet tych spisanych przez innych na straty, nawet tych uwikłanych w wielkie grzechy i zniewolenia. Nasz Bóg nikogo nie spisuje na straty, nikogo nie przekreśla.  Jest ujmujący swoją miłością tak jak z miłością ujął dłoń dziewczynki – córki Jaira. Potrafi dotknąć czasem bardzo mocno i głęboko, jeśli tego potrzebuje nasze serce i czyni to przez swoje słowo, przez łaskę sakramentów a nieraz przez wydarzenia naszego życia. Także te trudne. Ale żadne z nich nie jest nam dane na darmo, bez powodu. Nawet wówczas, kiedy dotyka nas przez różne doświadczenia, które ukazują nam naszą prawdę o nas samych, nieraz bolesną czyni to zawsze po to, aby nas wyzwolić z tego, co nas ogranicza. Aby na nowo rozpalić w nas płomień, który jest żarem obecnego w nas Ducha. Tak, nasze życie jest życiem pełnym dotyków Boga. Chodzi o to, abyśmy potrafili je dostrzec i właściwie zinterpretować tak, jak potrafili je dostrzec i zinterpretować bohaterowie dzisiejszej Ewangelii.

Nie wiadomo, co w tych historiach bardziej podziwiać: wytrwałą wiarę, połączoną z ogromną determinacją, czy wielką cierpliwość. W przypadku chorej kobiety było to 12 lat poszukiwań, zmagań, walki o nadzieję. Również droga przełożonego synagogi do Jezusa nie była prosta. Nawet jeśli nie trwała zbyt długo, to z pewnością musiał on zaryzykować swoją pozycję społeczną i religijną, aby móc się z Nim spotkać. Pismo święte przytacza wiele podobnych historii, które pokazują, że wszystko, co w naszym życiu jest ważne, wymaga zaangażowania i walki. Często jedyną bronią, jaka pozostaje człowiekowi, jest wiara i zaufanie Bogu do końca.
Słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii „Nie bój się, tylko wierz” są skierowane nie tylko do Jaira ale także do każdej i każdego z nas.

Może więc warto zadać sobie pytanie, jak my się zachowujemy w obliczu trudności? Czy umiemy cierpliwie czekać albo — gdy jest taka potrzeba — aktywnie działać? Nie muszę wymuszać na Bogu Jego uwagi moimi sprawami. On jest nimi żywo zainteresowany, jest blisko nas w każdym doświadczeniu naszego życia, jest bliżej nas niż to zwykle podejrzewamy i wraz z nami przeżywa i doświadcza tego, co jest naszym udziałem.

Chrystus bierze nas za rękę lub raczej to nasza wiara chwyta Jego dłoń, aby podtrzymała nas w drodze naszego życia. Kto jednak nie rozbudza swojej wiary, nie stara się jej pogłębiać nie będzie mógł także doświadczyć mocy działającego Chrystusa, tak jak doświadczyli jej Jair czy owa cierpiąca kobieta z dzisiejszej Ewangelii.