Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Medytacja – podróż wolna od zbędnych wyobrażeń

Po tygodniu braku kontaktu z siecią w naszej parafii wracam i ja. I pomyśleć, że taka mała rzecz jak Internet i potrafi w dzisiejszych czasach urwać kontakt ze „światem”. Nie mniej uważam, że taka awaria, która powoduje tygodniową przerwę w dostępie do netu jest prawdziwym Bożym darem i jest oczyszczająca. Dzięki temu udało mi się w zaoszczędzonym czasie przeczytać prawie dwie książki. Tylko Autorzy e-maili trochę się irytowali:-)

Jezus powiedział do uczniów: „Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga i we mnie wierzcie. (…) Gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam gdzie Ja jestem. Znacie drogę dokąd Ja idę”. Odezwał się do Niego Tomasz: „Panie nie wiemy dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?” Odpowiedział mu Jezus: „Ja jestem drogą i prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca, jak tylko przeze mnie”.[J 14, 1-6]

Każda i każdy z nas nosi w sobie jakieś wyobrażenie o Bogu. Składają się na nie nasza wiedza, wyobrażenia, doświadczenie, świadectwa innych. Temat „mojego obrazu Boga” jest jednym z ważniejszych tematów każdej formacji duchowej. Tej kwestii dotykają także w swoim programie rekolekcje ignacjańskie – wskazując, że nie jest to sprawa błaha, gdyż to, jaki obraz Boga nosimy w sobie wpływa na nasze relacje z Nim, na nasze zaufanie a więc w szerszym kontekście na naszą wiarę. Duchowe dojrzewanie wymaga, abyśmy potrafili dostrzec to, co w tym obrazie Boga jest zafałszowane i chcieli to korygować w oparciu o słowo Boże i  osobiste duchowe doświadczenie.

Medytacja niedyskursywna –  jaką praktykujemy – w odróżnieniu od dyskursywnej proponowanej m. in. przez św. Ignacego Loyolę jest drogą, na której jesteśmy zaproszeni, aby nasze wyobrażenia o Bogu zostawić za sobą. Aby zdać się całkowicie na Chrystusa i Jego Ducha obecnego w nas i pozwolić Mu się prowadzić. Może się to okazać trudnym wyzwaniem dla tych, którzy nie noszą w sobie doświadczenia zaufania Panu Bogu i są przekonani, że na łaskę, na Bożą uwagę czy miłość muszą sobie zasłużyć.

Pomimo trudności, jakie mogą nas spotkać w odpowiedzi na zaproszenie Chrystusa do całkowitego powierzenia się Jemu w tej prostej modlitwie jaką jest medytacja, warto zaryzykować, gdyż z czasem praktyka medytacji nie tylko będzie stawała się drogą prawdziwego oczyszczenia z naszych fałszywych wyobrażeń o Bogu, ale także będzie rozszerzała nasze serca, czyniąc je gotowymi do  przyjęcia coraz więcej i więcej Jego łaski. Oczywiście już samo otwarcie się na Bożą łaskę jest darem samego Boga, ale Jemu potrzebny jest też akt ofiarowany Mu z minimum naszej wiary i zaufania (niczym ewangeliczne ziarnko gorczycy).

Jak zgodnie twierdzą nauczyciele modlitwy, to co nas ośmiela do wejścia na drogę modlitwy wewnętrznej, to nie wiedza teologiczna jaką posiadamy, ale właśnie wiara i zaufanie. Kiedy zaś wejdziemy na nią doświadczymy z zaskoczeniem, że już na progu możemy spotkać Tego, który jest przewodnikiem na tej drodze i który nas poprowadzi.

Jak nauczał Thomas Merton: „Osiągnąć wewnętrzne zrozumienie, które pochodzi nie od rozumu lecz od ducha możemy tylko wtedy, gdy podróżujemy wolni od balastu niepotrzebnych myśli i wyobrażeń o Bogu. On bowiem zawsze pozostanie dla nas Tajemnicą. Jeśli jednak będziemy potrafili zostawić wszystko za sobą i oddamy się z bezgraniczną ufnością Temu, który wychodzi nam na spotkanie, doświadczymy, że On naprawdę jest Drogą, Prawdą i Życiem”.