Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Medytacja wymaga od nas poważnego podejścia

Każdy, kogo Mi daje Ojciec, do Mnie przyjdzie, a tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę, ponieważ z nieba zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał. Jest wolą Tego, który Mię posłał, abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym. To bowiem jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne. A ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym”. [J 6, 37-40]

Istota medytacji i pojęcia, które ją opisują, są w istocie całkiem proste – jak zwykł mawiać ojciec John Main, benedyktyn i nauczyciel medytacji. Nie trzeba się ćwiczyć w żadnej skomplikowanej technice. Nie chodzi też o zdobywanie wielkiej wiedzy i czytanie różnych teorii na temat medytacji. Wiedzę w tej dziedzinie zdobywa się przede wszystkim przez doświadczenie. I aby zacząć medytować nie trzeba zbyt wielkich przygotowań, gdyż modlitwa ta jest prosta w swojej istocie i głębi. Prosta, co nie znaczy że łatwa. Jak w wielu innych dziedzinach życia, gdzie chcemy osiągnąć pewne rezultaty potrzeba jest silnej motywacji, zrozumienia dla tej praktyki i wreszcie cierpliwej wytrwałości. Dla nas chrześcijan oczywiście z pomocą przychodzi tutaj łaska, która dla naszej motywacji ma nieocenione znaczenie, gdyż nie musimy liczyć tylko na własne siły. Nie umniejsza to jednak naszej woli, naszego zaangażowania, którego wymaga ta forma modlitwy, może bardziej niż inne i wreszcie naszej dyscypliny, aby wytrwać na drodze medytacji, skoro się już ją podjęło. To dzięki dyscyplinie codziennego zawalczenia o czas na medytację zarówno rano jak i wieczorem z czasem stanie się ona naturalną, prostą i nieodzowną częścią naszej codzienności.

Ojciec John Main podkreślał często, że medytacja wymaga poważnego jej potraktowania i szczerości w jej praktykowaniu. Przez poważne traktowanie medytacji mamy na myśli wierność tej praktyce i dyscyplinę, która na początku może wymagać od nas wiele wysiłku. Tylko taka postawa będzie prowadziła do radości czerpanej z tej praktyki, otwierając nas na nowe doświadczenia i sprawiając, że z czasem będziemy siadali do niej bez wewnętrznego przymusu. Jednym zajmuje to więcej czasu innym mniej i nie ma się czemu dziwić, gdyż zależy to od naszych naturalnych predyspozycji. W medytacji, podobnie jej w każdej dziedzinie życia duchowego konieczna jest cierpliwość i pośrednio praktyka medytacji będzie nas tej cierpliwości uczyła. Innym ważnym aspektem, którego uczymy się poprzez doświadczenie medytacji jest akceptacja i samoakceptacja. Ta pierwsza zakłada, że godzimy się w medytacji na takie tempo naszego rozwoju tej praktyki i jej owoców, jakie przynosi nam Duch Święty będący Tym, który nas w tej praktyce prowadzi i udoskonala. Co zaś do samoakceptacji, to z racji tego, że medytacja jaką praktykujemy należy do rodzaju modlitwy wewnętrznej, oznacza ona zgodę na to, co w toku jej doświadczenia będzie wyłaniało się z naszego serca i naszej podświadomości a co często jest przed nami ukryte. Medytacja jako praktyka, która otwiera nas na Boże światło sprawi, że to światło padnie również na to, co często przed nami ukryte a co nie zawsze po ludzku może nam się w nas podobać. Jest to jednak konieczne w procesie wewnętrznego oczyszczania, jaki towarzyszy praktyce medytacji. A ponieważ jest ona praktyką zanurzania się w doświadczeniu Bożej miłości, dzięki niej łatwiej nam te trudne cechy, ukryte emocje, zranienia zaakceptować i przepracować. Ostatecznie bowiem Tym, który nas uzdrawia jest Duch Święty, który został nam dany i który też zna tajniki naszego serca. Lecz zgodnie z nauczaniem Jezusa, że „tylko prawda nas wyzwoli” konieczne jest, abyśmy na modlitwie stawali w prawdzie wobec Boga i siebie, tylko wówczas nasz historia  życia, w tym naszych zranień, upadków, słabości stanie się historią, w której będziemy potrafili dostrzec Boże działanie i odkryjemy z radością, że nasze słabości mogą stać się miejscem objawiania się mocy Bożej. Dlatego w medytacji nie jest najistotniejszy czas, bo „czas nie należy do nas, on należy do Boga!” – jak przypomniał ostatnio w swojej katechezie papież Franciszek. Medytacja uczy nas zatem zgody na to, aby w naszym życiu duchowym wszystko odbywało się w tempie jaki przewidział dla nas Bóg. Medytacja uczy nas zatem nie nastawiać się na jakieś niezwykłe owoce duchowe, lecz uczy nas jak dobrze przeżywać chwilę obecną będącą naszym jedynym bogactwem i cieszyć się tą chwilą. Ojciec John Main uczył, że: „Perfekcjonizm, największy wróg wzrostu duchowego, musi zostać zastąpiony pokorą i prostotą, bo one nauczą nas być tymi, którzy ciągle zaczynają od nowa, mając umysł i serce otwarte na ciągle nowe doświadczenie, które jest owocem działania łaski w nas i obronią nas przed pychą, która na tę łaskę nas zamyka.”  Medytacja uczy nas pewności rodzącej się z zaufania Bogu, że wszystko, co jest nam potrzebne zostanie nam dane we właściwym czasie, nam pozostaje na to z pokorą i cierpliwością oczekiwać.