Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Milczenie, które domaga się nawrócenia – konferencja wygłoszona w czasie sesji medytacyjnej 12 kwietnia 2014 r

Myśl do tej konferencji zrodziła się we mnie w ramach przeżywanego przeze mnie tygodnia Modlitwy Jezusowej, w której uczestniczyłem na początku Wielkiego Postu w klasztorze sióstr karmelitek w szwedzkim Rydebäck. Doświadczenie to pozwoliło mi bowiem odkryć jeszcze jeden walor realizowania ekumenizmu. Nie nowy wprawdzie, ale taki, który w tym roku mocniej wybrzmiał w sens wspólnej modlitwy i spotkań tygodniu.

Pisałem już o tym, że we wspomnianym klasztorze sióstr karmelitanek praktykowana jest od wielu już lat Modlitwa Jezusowa wpisana w kontemplacyjny wymiar życia tego klasztoru. Siostry od wielu już lat za sprawą wielkiego promotora Modlitwy Serca i duchowego opiekuna klasztoru ojca Wilfrida Stinissena organizowały co roku tydzień modlitwy, w czasie którego można było przez siedem dni trwać na modlitwie przed Chrystusem Eucharystycznym, łącząc modlitwę, trwającą nieustannie przez całą dobę z postem. Spotkania te za sprawą rzeczonego ojca Stinissena jednoczyły nie tylko katolików, ale licznie przybywających na te spotkania przedstawicieli kościołów ewangelickich.  I przyznać muszę, że te spędzone w ciszy i we wspólnocie ludzi wiary, choć przynależącymi do różnych kościołów pozwoliło przeżyć nowa jakość modlitwy – spotkanie na płaszczyźnie serca, do którego pozwoliliśmy po prostu mówić Chrystusowi. Owszem, to, co mówimy i jak mówimy do siebie nawzajem jest bardzo ważne w tej ekumenicznej pielgrzymce jaką od ponad stu lat odbywają chrześcijanie, ale wspólna medytacji uświadamia nam, że najważniejsze w tym wszystkim jest to, by przede wszystkim pozwolić mówić Chrystusowi, najpierw w nas a potem przez nas. Ostatecznie bowiem jeśli możemy w ogóle mówić o jakiejkolwiek jedności, to i tak będzie to Jego dzieło,a  my będziemy mogli się cieszyć jego owocami tylko na tyle, na ile pozwolimy się Mu ku tej jedności prowadzić tylko Jemu znanymi drogami. Ponieważ jednak jest to droga, która wiedzie przede wszystkim przez ludzkie serca wydawać się może, że jednym z najważniejszych jej aspektów jest pozwolić mówić Jezusowi do naszego serca. I medytacja daje po temu doskonała sposobność Tym bardziej medytacja realizowana we wspólnocie chrześcijan różnych denominacji pozwala odkryć na płaszczyźnie właśnie serca jak wiele nas łączy i na tym, co nas łączy skupić się bardziej niż na tym, co nas dzieli. To było dobre doświadczenie i oby takich doświadczeń na tej drodze było jak najwięcej.

W naszych rozważaniach nad jednością chrześcijańską przeszliśmy już spory odcinek drogi: od pragnienia jedności, które jest wpisane w naszą naturę ze względu na podobieństwo człowieka do Trójjedynego Boga, do przekonania, że to sam Bóg może zbudować z nas jedno ciało. Dużo już powiedziano i napisano na temat realizowania drogi do jedności. Mało jednak mówi się w tej drodze ku jedności o bardzo konkretnym środku, o koniecznym narzędziu budowania jedności: o milczeniu.

Ale ad rem!

Prawdą jest, że jednym z narzędzi budowania relacji jest słowo. To ono nas wyraża, pozwala nam wyjść niejako z siebie i zamieszkać w drugim. Tak też jest w Bogu: Jego Słowo jest Nim wypowiedzianym, Jego Słowo nie tylko stwarza, ale także przez Nie dokonuje się posłanie Ducha Bożego i napełnienie Nim stworzenia. Słowo jest na początku – jak mówi Jan – i to przez Nie wszystko się dzieje.

Warto jednak zwrócić uwagę na to, że słowo bierze się z milczenia. Bardzo często postrzegamy milczenie tylko jako przeciwieństwo słowa, jako coś różnego od niego: albo milczenie, albo mówienie. Takie spojrzenie jest prawdziwe, ale tylko częściowo. Milczenie i mówienie, cisza i słowo są rzeczywistościami  diametralnie różnymi, ale nie jest konieczne, aby widzieć zawsze jedno w opozycji do drugiego, gdyż w swej istocie milczenie jest źródłem słowa, a słowo jest owocem milczenia. Milczenie nie jest słowem, jasne, ale można powiedzieć, że rodzi ono słowo, jest poniekąd jego źródłem. Tak też jest w Bogu: Jego Słowo nie pochodzi znikąd, jest zawsze, jest na początku, ale nie jest pozbawione początku. Słowo zostało zrodzone, Jego początkiem jest Bóg, o którym śmiało możemy powiedzieć, że jest Wielkim Milczeniem. Sam jak od Krzyża pisał, że „Bóg na początku wypowiedział tylko jedno słowo – jest nim Jego Syn i od tej pory wypowiada je w nieustannej ciszy”. Dobrze jest kontemplować Słowo Boże, jako Syna Milczenia Boga. Tak jak to widział autor Księgi Mądrości: „Gdy głęboka cisza zalegała wszystko, a noc w swoim biegu dosięgała połowy, wszechmocne Twe słowo z nieba, z królewskiej stolicy, jak miecz ostry niosąc Twój nieodwołalny rozkaz, jak srogi wojownik runęło pośrodku zatraconej ziemi. I stanąwszy, napełniło wszystko śmiercią: nieba sięgało i rozchodziło się po ziemi (Mdr 18,14-16)”.

Słowo Boże zawsze rodzi się w głębokiej ciszy. Przymierze z Abrahamem, wyzwolenie Izraela z Egiptu, narodzenie Pana i Jego zmartwychwstanie dokonały się w nocy i w ciszy. Milczenie nie jest więc przeciwieństwem Słowa, ale – co warto podkreślić  – najlepszym jego sprzymierzeńcem i przyjacielem. Praktykujących medytację nie trzeba chyba o tym przekonywać.

Przyjęcie ciszy i milczenia jako narzędzia działania Słowa w nas nie jest dla nas czymś  automatycznym, lecz domaga się pewnego rodzaju nawrócenia, polegającego na odmienieniu naszego myślenia i głębokiego przewartościowania naszego świata. Prorok Izajasz stwierdził: „Albowiem tak mówi Pan Bóg, Święty Izraela: W nawróceniu i spokoju jest wasze ocalenie, w ciszy i ufności leży wasza siła. Ale wyście tego nie chcieli! (Iz 30,15)”. Współczesny świat, który tak bardzo ucieka od ciszy wpisuje się w to stwierdzenie proroka. Dobrze jest zobaczyć również w sobie to stwierdzenie Izajasza: „wyście tego nie chcieli”, które wskazuje na nasze przemożne pragnienie działania, mówienia, reagowania. Aktywizm, który wydaje się być grzechem powszednim współczesnych uczniów Chrystusa. Działam zanim usłyszę. Bóg ustami proroka wskazuje, że taka postawa jest naszą słabością. Jest to oczywiste i możliwe do pojęcia tylko wtedy, jeśli milczenie nie będzie postrzegane tylko jako pustka, jako brak słowa i działania, zatem siłą rzeczy jako swego rodzaju bierność, ale właśnie jako łono rodzące słowo i działanie. Cisza i ufność jest naszą siłą, bo w niej rodzi się Słowo Boga, Jego moc.

O ile wejście w ten mechanizm: cisza – słowo, milczenie – działanie jest ważne właściwie w każdej ludzkiej sytuacji (nigdy nie powinno mówić się bez zastanowienia!), o tyle jego waga jest przeogromna w odniesieniu do budowania jedności. Warto wskazać tutaj na dwa argumenty: negatywny i pozytywny.

O konieczności obecności w naszym życiu milczenia – oczywiście cały czas postrzegamy je jako źródło słowa – uczy nas przede wszystkim bolesne doświadczenie słów, które ranią i niszczą. Skąd one się biorą? Można by powiedzieć przewrotnie, że: „Z nieprawego łoża”. Słowa, które ranią, które bolą czy niszczą nie są dziećmi milczenia, ciszy, ale zazwyczaj dziećmi gniewu, bólu, żalu…  Dziećmi nieprawego łoża: i są synami, i nie są jednocześnie. Przed nimi przestrzega nas nie tylko nasze doświadczenie, ale także słowo Apostoła: „Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, ale tylko budująca, w zależności od potrzeby, by wyświadczała dobro słuchającym” (Ef 4,19). O szkodliwości takich słów mówi już Stary Testament: „Usta kłamliwe zabijają duszę” (Mdr 1,11) oraz: „Jeślibyś wyciągnął miecz na przyjaciela, nie martw się, jest bowiem droga powrotu; jeślibyś otworzył usta na niego, nie martw się, jest bowiem możność pojednania; wyjąwszy obelgę, wzgardę, wyjawienie tajemnicy i cios zdradliwy – to wszystko oddali każdego przyjaciela” (Syr 23,19-20). Słowo, które z natury wyjściem ku drugiemu i drogą do jedności, może relację zburzyć. Wydaje mi się, że najgłębszą przyczyną pojawiania się w naszych ustach takich słów jest to, że nie rodzą się one z milczenia.

Natomiast pozytywnym wskazaniem na wagę milczenia w budowaniu relacji jest Maryja, niewiasta milcząca. W momencie, kiedy poczęcie przez Nią Syna zburzyło jedność między Nią a Józefem nie powiedziała ani słowa, lecz pozwoliła, by w milczeniu narodziło się słowo. Ona jest chyba najpiękniejszym i najdobitniejszym dowodem na to, że milczenie jest ojcem i źródłem słowa. Dlatego trzeba je umiłować, zaufać mu i wejść w nie.

Kiedy jednak mówimy o milczeniu koniecznie trzeba jeszcze zwrócić uwagę na to, że nie dotyczy ono przede wszystkim ust, ale serca. Ważna jest zachęta z księgi Mądrości Syracha: „Słowom twoim spraw wagę i ciężarki, a ustom drzwi i zasuwę!” (Syr 29,25), jednak pamiętać trzeba o tym, że – jak mówi Jezus – „z obfitości serca mówią usta” (Mt 12,34). Milczenie warg będzie niemożliwe lub niezwykle uciążliwe, jeśli pełne zgiełku będzie ludzkie serce. Zamknięcie warg nie oznacza jeszcze pojawienia się w nas milczenia. Milczenie jest zupełnie gdzieindziej: w sercu. Troszczyć się więc trzeba o ciszę w sercu, jak Psalmista, który pełen pokoju mógł zaśpiewać Panu: „Wprowadziłem ład i spokój do mojej duszy. Jak niemowlę u swej matki, jak niemowlę – tak we mnie jest moja dusza” (Ps 131,2). Ten sam Psalm pokazuje nam powody gadatliwości naszego serca i braku w nim ładu i spokoju: są nim pycha, wyniosłość oraz gonitwa za rzeczami wielkimi i za tym, co przerasta nasze siły (Ps 131,1). Dlatego dla milczenia serca konieczna jest pokora i uznanie własnej miary.

Często nasze serce nie może jednak zamilknąć, bo nosi w sobie poczucie krzywdy. Jest to moment bardzo ważny i delikatny, gdyż w takiej sytuacji może się narodzić owo niebezpieczne słowo, które rani i burzy, o którym już mówiliśmy. Wielu ludzi wpada w takim momencie w pułapkę milczenia warg bez uciszenia serca. Sprzyja temu samo doświadczenie krzywdy i bólu, które prawie naturalnie ukrywamy, bo zdradza naszą słabość. Milczenie warg w sytuacji, gdy serce krzyczy, wcześniej czy później prowadzi do wybuchu, gdyż rozgadane serce cały czas rodzi takie słowa-dzieci z nieprawego łoża… Takie pozorne milczenie jest bardzo niebezpieczne! Trzeba je przerwać otworzeniem warg, mówieniem, ale takim, które zmierzać będzie do tego, by uspokoić, wyciszyć serce. Jak to mówimy: trzeba się wyżalić, wylać z serca żal, ból, smutek, by znowu zapanowała w nim cisza rodząca słowo, dobre słowo, słowo budujące. Słowo skargi jest święte i nie niszczy milczenia, więcej – ono je przygotowuje, ono mu służy. To dlatego zawsze towarzyszy mu milczenie Boga: przypomnijmy sobie skargę Hioba, skargę Chrystusa na krzyżu. Te słowa pozostają bez odpowiedzi i nie oczekują odpowiedzi, bo ich celem jest milczenie serca. Odpowiedzią na nie jest więc cisza, cisza, z której rodzi się słowo.

Wydaje mi się, że to właśnie z troski o milczenie w naszym sercu Chrystus pozostawił nam to przykazanie, które sprawia tak wiele trudności: nie sądźcie. Osąd jest prawie nierozdzielnie związany ze słowem… Nie sądź, znaczy właściwie: milcz. Sam Pan, który dał nam to przykazanie, pokazał, jak je zrealizować. Milczał w sytuacji, w której wydawało się, że powinien nie tylko mówić, ale i krzyczeć, gdy był niesprawiedliwie sądzony i skazany. Milczał nie tyle milczeniem warg, co milczeniem serca: oprócz słowa skierowanego do sługi arcykapłana nie powiedział nic do ludzi, którzy dopuszczali się na Nim niesprawiedliwości. „Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich” (Iz 53,7). Wyrzekł się słowa, żeby wyrzec się sądu, i wszedł w wielkie milczenie krzyża i śmierci. Z tego milczenia zrodziło się przepotężne słowo i sąd ostateczny: na krzyżu „władca tego świata został osądzony” (Jn 16,11). W ten sposób milczenie ukrzyżowanego potępiło i skazało „ten świat”, świat nieprawości i grzechu, stając się miejscem narodzin nowego Słowa, Pana Zmartwychwstałego i Jego Królestwa. My idziemy tą samą drogą.

Podsumujmy zatem:

Milczenie jest miejscem rodzenia się słowa, które władne jest zbudować w nas jedność. Milczenie nie jest czymś naturalnym i oczywistym, domaga się nawrócenia. Milczenie należy zaprowadzić przede wszystkim w sercu, aby z naszego serca wypłynęło słowo Boga, władne zwołać nas w jedno ciało. Dla uciszenia serca konieczna jest pokora i wylanie z niego bólu i żalu. Serce uciszyć trzeba tak głęboko, żeby wyrzekło się swojej największej mocy: osądu, w ten sposób rodzi się w nim nowe słowo, które osądza „władcę tego świata”, strąca go i potępia. W tej ciszy rodzi się nowy świat: Królestwo Boże, Kościół, ludzkość zjednoczona.

Dlatego zachęta więc do prostej praktyki  codziennego milczenia, jakie daje nam codzienna praktyka medytacji jest tak ważna, żeby wejść w milczenie, które jest nie tylko milczeniem warg, ale milczeniem serca, i aby w konsekwencji tego moc doświadczyć prawdziwości słów Proroka Izajasza: „W nawróceniu i spokoju jest wasze ocalenie, w ciszy i ufności leży wasza siła”. (Iz 30,15)” I abyśmy doświadczając jej przemieniającej i twórczej mocy głęboko jej zapragnęli.

Ks. MD