Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Modlitwa serca – Pierwsze kroki – Konferencja I

Na początku warto postawić sobie pytanie czym jest modlitwa? Otóż modlitwa jest szukaniem Boga, dalej jest spotkaniem z Bogiem jest przejściem od odkrycia przez zachwyt do komunii. Jest zatem działaniem, stanem oraz sytuacją – w relacji, która jest zwrócona zarówno do Boga jak i  do świata stworzonego. Modlitwa bowiem nigdy nie jest działaniem, które ogranicza się do samego modlącego. Gdyby nie przenikała go, gdyby go nie przemieniała i nie oddziaływała w ten sposób na zewnątrz nie można by jej nazwać prawdziwa modlitwą. [fragm1- A. Bloom: Szkoła…]

Przedstawienie definicji modlitwy serca jest bardzo trudnym zadaniem, już sama terminologia jest niejasna i niedookreślona. Modlitwa jest zatem relacją miedzy człowiekiem, światem widzialnym oraz niewidzialną „niewiadomą” – gdyż z godnie z tym czego dowiedziono już w historii teologii i filozofii o Bogu możemy powiedzieć, iż więcej o Nim nie wiemy niż wiemy. Dlatego wyżej powiedziano, że modlitwa musi być szukaniem, musi być pasja odkrywania świata niewidzialnego w naszej własnej głębi, którą zna tylko Bóg i tylko On może nam ją objawić. Dlatego modlitwa jest drogą w której musimy się zgodzić na to, że będziemy niejednokrotnie szli po omacku i że to dopiero ona pozwoli aby w naszym wnętrzu wzeszło światło, w perspektywie którego zmieni się zupełnie nasz sposób widzenia, które pozwoli, że zupełnie inaczej spojrzymy na samych siebie i na Boga. Jeżeli ktoś się boi tego przewartościowania, czy nawet rewolucji w swoim sposobie myślenia i widzenia, to nie polecam wchodzenia na tę ścieżkę, bo kiedy na nią człowiek wejdzie naprawdę i z pełnym zaangażowaniem już nic nie będzie takie jak dawniej.

Rozpocznijmy jednak szukanie odpowiedzi na pytanie o ten szczególny rodzaj modlitwy, jakim jest modlitwa serca od uściślenia tego, co rozumiemy pod pojęciem „serce”. Na pewno nie chodzi tu o serce w dosłownym, fizjologicznym tego słowa znaczeniu, ale o coś najbardziej intymnego, o tę część człowieka, która jest najbardziej utajona w swym bycie, gdzie ukonstytuowana jest pełnia bytu, gdzie człowiek może spotkać się z Bogiem i gdzie Bóg może spotkać się z człowiekiem.

Innymi słowy można powiedzieć, że serce to życiodajne źródło każdego bytu.

Jeśli sięgnęli byśmy do kultury orientalnej, znaleźlibyśmy wskazówkę, że „serce – oznacza centrum bytu ludzkiego, korzeń władz umysłowych człowieka, intelektu i woli, miejsce, które stanowi ośrodek całego życia duchowego. Jest to najgłębsze źródło, z którego bierze swój początek życie psychiczne i duchowe człowieka, i za pośrednictwem którego człowiek zbliża się, i komunikuje z samym Źródłem życia” jak pisze Elisabeth Behr-Sigel w: Miejsce serca. Wprowadzenie w duchowość prawosławia.

Elisabeth Behr-Sigel (1907-2005) – badaczka teologii i historii prawosławia, która wiele miejsca poświęciła wyróżnieniu i opisom elementów konstytutywnych prawosławnej duchowości. Czyni to w sposób dogłębny, a zarazem jasny i komunikatywny. (…) Proponuje nam także przegląd trwającej wieki historii tradycji hezychastycznej, która ostateczny kształt przybrała w pismach filokalicznych wydanych w XVIII i XIX wieku na terenach współczesnej Grecji, Mołdawii i Rosji. Niniejsza książka to opracowanie i ujęcie z punktu widzenia współczesnej pedagogiki “sztuki modlitwy” przedstawionej w pismach św. Teofana i Ignacego, biskupów i duchownych rosyjskich XIX-wiecznej Rosji, kanonizowanych w 1988 roku.

Kiedy mówimy o „sercu” uważamy, że sensowniej jest wówczas myśleć o owej „boskiej iskierce”, która mocą Chrztu świętego zamieszkuje w człowieku i dzięki której człowiek może wejść w bezpośredni kontakt z Bogiem.

Tę „boską iskrę” św. Tomasz z Akwinu nazywa (w typowym dla siebie języku), „cnotami wlanymi”. „Cnoty” należy rozumieć jako moc, zdolność, umiejętność, a określenie „wlane” oznacza, że pochodzą od Boga, że są Jego darem..

Dla św. Tomasza cnotami wlanymi są: wiara, nadzieja i miłość, przez niego rozumiane jako „dar nadprzyrodzony”, który dany jest nam na Chrzcie świętym; sami, własnymi siłami, nie możemy go zdobyć, ale możemy go rozwijać. Jest to taki dar, który jest nam dany jako konkretne zadane i którego zadaniem jest pomóc nam jednoczyć się z Bogiem.

Podobne rozumienie „serca” znajdujemy u prawie wszystkich duchowych mistrzów począwszy od wczesnych pisarzy Chrześcijańskich i pustelników jak św. Jan Chryzostom, Jan Kasjan, poprzez św. Tomasza z Akwinu, św. Jana od Krzyża, św. Tereskę od Dzieciatka Jezus aż po współczesnych mistrzów duchowości: abp. Anthony’iego Bloom’a, T. Mertona, Carllo Carretto czy W. Stinissena, .

Modlitwa serca jest więc kierowaniem w stronę Boga najgłębszej istoty naszego bytu, tej właśnie boskiej iskierki, która jest w nas.

Kiedy już skonkretyzowaliśmy punkt wyjścia, spróbujmy zdefiniować czym jest modlitwa serca:

 

Modlitwa serca

jest zatrzymaniem się przed Bogiem

w prostocie

w głębokiej, wewnętrznej ciszy,

pozostawieniem na uboczu

słów, myśli, wyobrażeń

i otworzeniem przed Nim najgłębszej istoty

swojego bytu

starając się tylko kochać.

Wymaga prostoty. Modlitwa serca nie nadaje się dla ludzi skomplikowanych, nie przydaje się skrupulantom, nie jest możliwa dla pysznych (przynajmniej dla tych, którzy nie wstydzą się nimi być).

Wymaga głębokiej ciszy wewnętrznej i zewnętrznej. Zrezygnowania ze wszystkich utartych formułek, jest powstrzymaniem wyobraźni, ponieważ wszystko to, co przeszkadza w utrzymaniu wewnętrznej ciszy, przeszkadza modlitwie serca.

Fundamentem tej modlitwy jest to, że wszystko co się na nią składa wyrasta z miłości i w niej się zawiera. Ale czym jest miłość? To kolejne trudne pytanie, bo chyba nikt nie potrafi tego określić. Owszem próbowano stworzyć dziesiątki definicji miłości, ale czy któraś z nich potrafi uchwycić jej istotę? Składają się nań tysiące rzeczy, ale w żadnej z nich, ona się nie mieści.

Spróbujcie spytać narzeczonych, którzy zmuszeni są przebywać z dala od siebie, czym jest ich miłość, kiedy piszą do siebie miłosne listy. „Co za dziwactwo” – powiedzieliby. – List miłosny to list miłosny”, każde słowo emanuje miłością; taki list może składać się z najzwyklejszych słów, słów o niczym, które osobie niezakochanej nic nie powiedzą, ale zakochanej powiedzą wszystko.

Spróbujmy sformułować definicję jeszcze mniej skomplikowaną, która może bardziej nam się przyda a za która opowiada się prawosławny metropolita Londynu o. Anthony Bloom:

Modlitwa serca

jest zanurzeniem się

w wewnętrzną, doskonałą ciszę,

w ciszę, która kocha.

Obraz matki, która kocha bezgranicznym uczuciem swoje dziecko i w ciszy wpatruje się w nie, kiedy ono śpi, winien dać nam pewne pojęcie o modlitwie serca. Jej usta nie szepczą żadnego słowa, ale czy tak głęboka miłość potrzebuje słów? A jeśli słowa są potrzebne, to nie stroni także od nich?

Ale u Basila Pennington’a – współczesnego mnicha cysterskiego i przyjaciela Thomasa Mertona znalazłem także inną definicję modlitwy serca, która próbuje dogłębnie wyjaśnić jej istotę:

Modlitwa serca

to pozwolić Duchowi Świętemu,

obecnemu w nas,

kochać Ojca w nas i z nami,

i poprzez nas.

Zatrzymajmy się na chwile na słowie: „POZWOLIĆ” zawartym w tej definicji. Co, w rzeczywistości, oznacza słowo „pozwolić”? Duch Święty, obecny w nas, jest zawsze zdolny kochać, ale dopóki my nie udzielimy Mu na to przyzwolenia, nie możemy doświadczyć bogactwa tej miłości. A zatem uwzględniona tu została wolność człowieka.

Duch Święty, który jest w nas od chwili chrztu świętego jest owym  źródłem pełnego bogactwa życia wewnętrznego, które bije w nas bez przerwy, nawet, jeśli nikt z niego nie czerpie Ale to od nas zależy czy pozwolimy mu się przebić, czy pozwolimy, aby stało się rzeką, potokiem, który nas niesie ku niekończącej się przestrzeni oceanu Bożej miłości, w która zanurzamy się zawsze, gdy realizujemy życie duchowe. Modlitwa serca jest uczestnictwem w tej nieustannej działalności Ducha Świętego w nas, jest przyzwoleniem, by kochał, więcej, jest kochaniem z Nim, w Nim, poprzez Niego; jest mocą usuwającą i pozostawiającą na uboczu te wszystkie przeszkody, które uniemożliwiają modlitwę i czyniąc wszystko, co możliwe, aby to intymne, miłosne zjednoczenie z Bogiem jako źródłem miłości utrzymać.

W rezultacie, taka modlitwa serca, nie jest niczym innym jak odwzajemnianiem miłości: Bożej miłości do nas i naszej, ubogiej miłości do Niego, która zatopiona w bezkresnej miłości Ducha, nie jest już dłużej uboga.

Dzieje się więc coś, co Carol de Foucauld genialnie wyraził w słowach:

On patrzy na mnie kochając mnie,

a ja spoglądam na Niego kochając Go

i to nam wystarczy.

Mówiąc o modlitwie serca, bez wątpienia zatem mówimy o spotkaniu. {Fragm.2 – A. Bloom}

Modlitwa serca jest znana od dawna, od tak dawna jak sama Biblia, była praktykowana, chyba przez prawie wszystkich świętych, przez ojców pustyni, którzy byli jej ekspertami, a niektórzy święci jej krzewicielami i popularyzatorami. Nosiła przeróżne imiona, zwana była w przeszłości:

modlitwą prostoty, modlitwą ciszy, modlitwą prostego spojrzenia, modlitwą wnętrza, modlitwą miłości, modlitwą kontemplacyjną.

Pomiędzy świętymi, którzy najbardziej ją rozpowszechnili na uwagę zasługuje, oprócz ojców pustyni: święta Teresa od Jezusa, święty Jan od Krzyża, święta Teresa od Dzieciątka Jezus, błogosławiona Elżbieta od Trójcy Świętej, ojciec de Foucauld, czy Thomas Merton.

Rosyjscy mnisi od zawsze praktykowali modlitwę serca (w Kościele ortodoksyjnym często nazywano ją „modlitwą Jezusa”, zwłaszcza, gdy stawała się modlitwą nieustanną, gdy przechodziła „z umysłu do serca”).

Modlitwa serca jest, w swej istocie, odpowiedzią na życie Trójcy Świętej w nas.

Święty Jan od Krzyża, w swojej Drodze na górę Karmel pisze: „Przywiązanie do stworzeń i Światło, które jest Bogiem, to dwie rzeczy tak bardzo ze sobą sprzeczne, że aż nie ma w nich żadnego podobieństwa, ani żadnego punktu wspólnego pomiędzy nimi

Spróbujmy teraz zadać sobie pytanie: Dlaczego tak podkreślamy ważność modlitwy serca?             

Przede wszystkim, z dwóch powodów:

1. Najprostszą drogą dotarcia do Boga jest miłość, a nie inteligencja czy studia na temat Boga, które wielu już zgubiły, gdyż jak pisał już św. Tomasz a Akwinu: Próbując zrozumieć Boga co najwyżej stracisz zmysły, dlatego studiowanie teologii czy filozofii zalecał ludziom pokornym;

2. Miłość to najbogatsza i najważniejsza zdolność wewnętrzna człowieka: a Bogu należą się rzeczy najlepsze, czyli również i to, co jest najlepsze w nas.

Inteligencja nie jest odpowiednim środkiem w dotarciu do Boga. Bóg przewyższa nas w tym, ale niestety w inteligencji przewyższa nas także szatan, który celuje w zwodzeniu tych, którzy podążają ścieżką poznania Boga. Nie bez powodu teologia nazywa szatana „Małpą Boga”. Przed sprowadzeniem przez niego na manowce przestrzega zarówno Nowy Testament jak i pierwsi Ojcowie Kościoła. Jednego tylko szatan nie potrafi udawać: MIŁOŚCI! Dlatego droga, która prowadzi do Boga poprzez miłość jest drogą bezpieczniejszą i pewniejszą niż poprzez wiedzę.

Człowiek za pośrednictwem swoich myśli nie może zbyt daleko się posunąć, w swoim małym, ograniczonym świecie! Człowiek ze swoją inteligencją jest jak dziecko bawiące się latawcem, chciałoby ono dotknąć nim słońca, a tymczasem wystarczy silniejszy powiew wiatru, czy odrobina deszczu, by latawiec przestał istnieć!

Soren Kierkegard ten wielki poszukiwacz i praktyk drogi modlitwy wewnętrznej pisał: „Jakże ograniczona jest nasza myśl, kiedy chce wznieść się do Boga! Owszem, potrafi zrozumieć, że Bóg jest, potrafi domyśleć się nawet, gdzie Boga nie ma a gdzie Bóg jest, ale zaraz potem gubi się, nie dotykając nawet obrzeży „zagadnienia”: Bóg.

Ale – pisze dalej Kierkegard – człowiek posiada zdolność przewyższającą siłę myśli: jest to tajemnicza umiejętność (siła), potężniejsza niż inteligencja, która, jeśli jest skierowana ku Bogu, i która przekracza o wiele potęgę intelektu: ta siła to miłość.

Teolodzy przebadali problem tajemnicy Boga we wszystkich możliwych aspektach, wychodząc z przeróżnych punktów widzenia, używając najrozmaitszych rozwiązań i strategii, ale żaden z nich nie zrozumiał tak wiele jak mistycy. Dlaczego? Ponieważ teolodzy jako instrumentu używają inteligencji, a mistycy: serca. {mam nadzieję, że nie słucha mnie w tej chwili żaden teolog i dobrze, że już skończyłem studia w seminarium, bo najbliższy egzamin z teologii po takim tekście byłby pewnie ostatnim}

Jeden święty Franciszek poznał Boga bardziej niż jakikolwiek filozof i jaki bądź teolog. I to on zwykł mawiać swoim współbraciom, że: człowiek mocą swej miłości potrafi sięgnąć dalej aniżeli inteligencją.

„Bóg jest miłością”, powiedział największy, chrześcijański mistyk, Jan Apostoł; dlatego, człowiek, kochając, natychmiast jednoczy się z Bogiem, wchodzi na jaśniejący szlak, który prowadzi go ku górze, wyżej niż potrafi to wypowiedzieć jego najdoskonalsza, choć mimo to bardzo uboga, ludzka inteligencja.

Czy nie mawia się czasem, że tylko ten kto kocha, potrafi pewne rzeczy zrozumieć lepiej i bez słów? Dzieje się tak, ponieważ miłość dodaje skrzydeł rozumowaniu; bez miłości inteligencja staje się uboga, ograniczona; bez miłości staje się niezdolna do osiągnięcia niektórych, trudnych zadań.

Cały nasz świat wewnętrzny sterowany jest tymi trzema potęgami, zdolnościami, cudownymi darami Boga, czyniącymi człowieka wielkim, są nimi: inteligencja – wola – miłość.

I nad nimi warto także się zatrzymać, gdyż dla modlitwy serca mają bardzo istotne znaczenie, ale zrobimy to nieco później.

Teraz wróćmy do jednej z przywołanych tutaj definicji Modlitwy serca: Modlitwa serca jest zstąpieniem w głąb samego siebie, żeby spotkać Boga i pozostaniem tam, jak najdłużej, w Jego obecności, kochając Go.

Wspomniany już przeze mnie prawosławny abp. Anthony Bloom mówi, że Modlitwa serca to nic innego jak próba dania odpowiedzi na najważniejsze Boże przykazanie (Jezus nazywa je pierwszym i największym przykazaniem):

Będziesz miłował Pana, Boga twojego,

z całego swego serca,

z całej duszy swojej,

ze wszystkich swych sił” (Pwt 6,5).

Są to słowa wielkiej prostoty i głębi:

„Słuchaj, Izraelu,

Pan jest naszym Bogiem,

Panem jedynym.

Będziesz miłował Pana, Boga twojego,

z całego swego serca,

z całej duszy swojej,

ze wszystkich swych sił.

Niech pozostaną w twym sercu te słowa,

które ja ci dziś nakazuję.

Wpoisz je twoim synom,

będziesz o nich mówił przebywając w domu,

w czasie podróży,

kładąc się spać i wstając ze snu.

Przywiążesz je do twojej ręki jako znak.

Niech one ci będą ozdobą

przed oczami.

Wypisz je na odrzwiach swojego domu

i na twoich bramach.

… strzeż się, byś nie zapomniał

o Panu, który cię wyprowadził

z domu niewoli”. (Pwt 6, 4-9.12).

Można śmiało powiedzieć, że ten cytat z Księgi Powtórzonego Prawa to złota strona Biblii, strona świętości, jedna z najważniejszych stron w całym Starym Testamencie. Jest jak ktoś policzył 4875 wersetów Pięcioksięgu, ale przywołane wersety Księgi Powtórzonego Prawa są kondensacją całego jego przesłania – jak zwykł mawiać słynny biblista i abp. Mediolanu Carlo Maria Martini. To nie przypadek że wezwanie to znajduje się na początku Biblii, gdyż jest ono jak światło na drodze, które nie pozwala się zagubić

Jak zwykł mawiać jeden ze słynnych współczesnych rabinów Abraham Kook w komentarzu do tego fragmentu Księgi Powtórzonego Prawa: Jest to strona najbardziej przemodlona w Izraelu, we wszystkich czasach, aż po dzień dzisiejszy. Strona pokryta krwią, to ona powołała męczenników, od Rabbi Aqiba po krematoryjne piece.

Co więcej ten fragment jest fundamentem nie tylko judaizmu, ale i chrześcijaństwa. Odnaleźć go można w drugiej mowie Mojżesza, zaraz po Dekalogu i wydaje się być jego źródłem, ale i kompendium wszystkiego. Zwróćmy jeszcze uwagę na słowa wprowadzające nas w ten fragment: „Idźcie dokładnie drogą wyznaczoną wam przez Pana, Boga waszego, byście mogli żyć, by dobrze wam się wiodło…” (Pwt 5,33).

Miłość Boga nie jest tu przedstawiana jak wybór, ale jako przykazanie. Jezus złożył uroczyste oświadczenie dotyczące tego właśnie fragmentu: „To jest największe i pierwsze przykazanie” (Mt 22,38).

Proszę nie zapominać, że przepisów Prawa żydowskiej tradycji było aż 635!

Jezus mówi także: „Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mt 22,39).

Wreszcie, następuje nadzwyczajna konkluzja Mistrza: „Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy” (Mt 22,40). Innymi słowy: Na tych dwóch przykazaniach opiera się wszystko!

Tak więc, mamy tu kondensację objawienia. To wezwanie powinno być także fundamentem naszego życia!

Miłość Boga dla człowieka wiary nie jest alternatywą jest imperatywem! I to nie jakaś miłość. Podkreślmy to co mówi Pismo Święte:  „Mam kochać Boga ze wszystkich sił”, to znaczy bez ograniczeń. Zaś bliźniego jak siebie samego.

Także św. Paweł podkreśla to w 1 Liście do Koryntian, gdy mówi, że wiara bez miłości nigdy nie będzie pełna i właściwie przezywana.

Łatwo powiedzieć. Pytanie jak sprostać temu zadaniu, co do którego z doświadczenia wiemy, że nie jest łatwe. Otóż z pomocą przychodzi nam sam Chrystus: „Proście a otrzymacie”…

I oto najprostsza odpowiedź na nasze wątpliwości: chcesz nauczyć się kochać Boga ze wszystkich swych sił? Rozwiąż ten problem na modlitwie! I nie chodzi o samą prośbę. Chodzi o to, abyśmy modlitwę uczynili szkolą miłości. W modlitwie serca, jak słyszeliśmy w jednej z przywołanych prób jej zdefiniowania Duch Święty daje nam znacznie więcej niż ro czego się spodziewamy i o co prosimy: On kocha w nas i przez nas! A to oznacza ni mniej ni więcej to, że od serca poczynając On uczy nas jak zamieniać w modlitwę nasze życie…

Miłość zaistnieje, jeśli ją zasiejesz – zwykł mawiać św. Ojciec Pio.

Dlatego pierwsza lekcja, jakiej warto jest się nauczyć i pierwszy krok jaki trzeba zrobić to wejść w doświadczenie modlitwy. Zanurzyć się w oceanie Bożej miłości. Wszelkie teorie maja tutaj znaczenie o tyle, jeśli będziemy je realizować w praktyce. Gdyż od nikogo nie nauczę się kochać lepiej niż od Tego, który jest źródłem miłości, której źródło – jak powiedziano na początku – bije w naszym sercu. Jeśli pozwolimy mu się przebić wówczas zaleje miłością nie tylko nasze serce, ale także nasze życie. I żebyśmy się dobrze zrozumieli: nie chodzi o miłość rozumianą jako jakiś sentyment czy uczucie.

Miłość to decyzja. To akt woli. Oto dlaczego, warto jest połączyć to przykazanie Jezusa z uważną i wytrwałą modlitwą serca. Modlitwa serca jest bowiem jak przetak, przez który przesypujemy cały nasz dzień, wszystkie nasze czyny, działania, spotkania poprzez miłująca obecność Boga, stając się pokornym błaganiem o to, aby to On sam przeniknął wszystko swoją miłością. Święta Teresa z Avila, w Twierdzy wewnętrznej pisze: „Istota modlitwy nie polega na tym, by wiele myśleć, ale by wiele kochać”.

Jeśli nauczę się kochać Boga na modlitwie nauczę się go kochać wszędzie.

I tak naprawdę istota modlitwy serca sprowadza się do tej właśnie nauki, nauki która rodzi się ze spotkania w miłości. Choć jest to spotkanie, które rządzi się swoimi prawami i o nich będziemy starali się mówić przy okazji naszego kolejnego spotkania.

 

[ks. Marek Danielewski]