Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Pasterz i Jego terapia

Poczucie zagubienia. Wrażenie stania w martwym punkcie. Swoiste zakleszczenie pomiędzy przeszłością i przyszłością. Zamiast radości, przygnębienie. Oto świat wewnętrznych zmagań wielu współczesnych ludzi… Dobrze, jeśli człowiek ma odwagę uznać istniejący stan rzeczy. Źle, gdy ma miejsce ucieczka od dręczących dylematów. To powoduje zsuwanie się po równi pochyłej: coraz niżej i coraz bliżej pustki. Tak rozpoczyna się dramat zniewalających nałogów, emocjonalnych uwikłań i wyborów moralnych, sprzecznych z Dekalogiem.  

Najlepsza metoda odnajdywania odpowiedzi na egzystencjalne pytania, to modlitewne wsłuchiwanie się w głos serca, w klimacie ciszy i skupienia. Na każdej drodze życia można znaleźć potrzebne miejsce i niezbędny czas. Poprzez to, co odkrywamy w naszym sercu przemawia sam Jezus Chrystus, który mówi o sobie: „Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje…” (J 10, 11-18). Tylko czy my znamy samych siebie? Tymczasem to poznanie jest konieczne na drodze doświadczenia Boga i Jego bliskości, jak nauczali już Ojcowie pustyni jak chociażby Ewargiusz. Poznać siebie, swoja kondycję, aby móc naprawdę i z ufnością powierzyć się pieczy Dobrego Pasterza. Dobry pasterz jest kimś, kto prowadzi, ochrania i troszczy się  o życie. Owca może być spokojna, bo jest pod czujną opieką i otrzymuje jasny kierunek odnośnie dalszej drogi. To wielka sprawa bezpiecznie zdążać w dobrą stronę; z radością posuwając się do przodu.

Trzeba podkreślić, że w zacytowanym zdaniu chodzi o dobroć Pasterza we wszelkich możliwych aspektach. To coś bez porównania więcej niż zwykła ludzka dobroć, jaką znamy z doświadczenia, często uwikłana w egoizm i interesowność typu „coś za coś”. Ponadto „dobry” (kalos) jest tutaj synonimem „piękny”. Piękno wyzwala pragnienie współobecności i nieustannego nasycania się, bez końca. W sercu zostaje wyzwolona światłość, zachwyt i pasja istnienia. Dobro i piękno rodzą życie. Gdy życie jest składane w ofierze – a tak dzieje się w przypadku Dobrego Pasterza, który „oddaje życie swoje za owce” –  wtedy najpełniej wyraża się miłość. Możemy być absolutnie pewni miłości Jezusa . On zawsze każdy z naszych problemów traktuje bardzo serio i co ważniejsze ma dlań konkretne rozwiązanie.

W autentycznej pomocy zawsze istnieją dwa etapy: diagnoza i terapia. Pierwsza część może być bolesna, ale w promieniach miłości Chrystusa wszystko da się znieść, nawet najcięższe prawdy. Częstym powodem życiowego zagubienia jest odcięcie się od pierwotnych źródeł swej tożsamości, trwanie w błędnych przekonaniach, brak duchowego pokarmu, absolutyzacja wolności. Kto postawi wolność na pierwszym miejscu, bardzo szybko zacznie „kręcić się” wokół siebie, tracąc sens życia. Warto pokornie uznać trudności, wobec których stawia nas życie, bo to także sposób przez który Bóg chce nam coś pokazać. Dzięki temu możliwa jest skuteczna terapia naszego serca a w konsekwencji nawrócenie.

W nawróceniu zaś najważniejsze jest to, aby dogłębnie uznać Jezusa jako Pana i Pasterza swego życia. Efektem takiej decyzji jest kojące poczucie: „Idę za Kimś Dobrym i Mądrym”. Wtedy nawet jeśli człowiek sam nie widzi dalszej drogi, to jest spokojny, bo wie, że Pasterz tę drogę zna. Przyszłość nabiera jasnych kolorów. Mądra owca zdaje sobie też sprawę, że jak pasterz jest dobry, to zostanie zaatakowany przez wilki i najemników. Ci, którzy chcą pożreć lub wykorzystać owce, są wściekli na pasterza, który je chroni. Jezus, Dobry Pasterz został uśmiercony na Krzyżu jako „zły bluźnierca”. Prawdziwi chrześcijanie to ludzie, którzy nie dali się jednak zwieść temu oszustwu, które ciągle, w rożnych odsłonach i współczesnych filozofiach będzie wracało. Niezmiennie wierzą, że Jezus jest Dobrym Pasterzem. Co więcej, teraz jako Zmartwychwstały zwycięski Pasterz.

Nasze ufne posłuszeństwo wobec Pasterza rodzi poczucie naszej tożsamości i bezpieczeństwa. Może i jestem małą, słabą  i ubogą owieczką, ale mogę się czuć bezpiecznie, będąc pod opieką Boskiego Pasterza. Wszak On jest Wiecznym Zwycięzcą piekła, śmierci, szatana i wszelkiego zła. 

Owocem Jezusowej terapii jest także doświadczenie wzrastającej pełni życia. Dzieje się tak, gdyż człowiek idący za Pasterzem i słuchający Jego głosu przesiąka z czasem Jezusową mądrością i życiem z niej wyrastającym. To już nie tylko jakaś kolejna ideologia czy teoria, lecz doświadczenie, z którego rodzi się przekonanie: „Moje życie ma sens, gdyż jest na zawsze związane z tym, który jest Życiem. A dzięki temu nie tylko jest przezywane w głębokiej harmonii z samym sobą, z innymi, ze stworzeniem ale jest też i dobrze ukierunkowanym życiem w mądrości, z której także mogą czerpać inni…