Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Przymuszeni do medytacji

Kolejny dzień naszej podróży po Skandynawii. Dzisiaj przekroczyliśmy granicę koła podbiegunowego. Od jutra, jak piszą w przewodniku będziemy przejeżdżać przez tereny, na których średnie zaludnienie nie przekracza dwóch osób na kilometr kwadratowy. Innymi słowy łatwiej tam spotkać renifera niż człowieka.
Dzisiaj podróżując przez bezdroża Norwegii muszę przyznać, że poczułem prawdziwy podziw dla Norwegów, zwłaszcza tych mieszkających na północy kraju, gdzie niejednokrotnie jeden dom od drugiego jest oddalony o całe kilometry. Zresztą nawet, gdy spotyka się większe skupiska domów – zupełnie nie przystające do naszego pojęcia wsi – to człowiek zastanawia się z czego oni się utrzymują? Bo ani tu urodzajnej ziemi, ani hodowli a do miasta bywa, że jest ze trzysta kilometrów. 
Okazuje się, że wielu z nich jest zatrudnionych przez różne firmy a pracują w domu przez internet. Przy czym mój podziw wzbudza fakt, że zastanawiam się jak oni żyją na tym pustkowiu? Brak towarzystwa i duże odległości do potencjalnych sąsiadów a ponadto klimat, który ze względu na obfitość śniegów potrafi człowieka skutecznie unieruchomić przez pół roku sprawia, że człowiek może zostać albo mistykiem albo alkoholikiem. Wybór nie za duży, ale jak ktoś jest towarzyski to raczej rejon nie dla niego. Owszem jest coś w tych bezkresnych zalesionych wzgórzach i głęboko wcinających się w ląd wodach, co skłania do medytacji. Nie dziwi mnie wiec, że we wczesnym średniowieczu ciągnęły tu zakony szukające ciszy i spokoju. Naprawdę Norwegia to dobre miejsce na rekolekcje i zmierzenie się ze szkołą przetrwania „sam na sam ze sobą”.
Niemniej chyba jednak Norwegowie lubią towarzystwo a przynajmniej są bardzo gościnni, zwłaszcza ci na północy kraju. Może to konsekwencja tego, że tych ludzi jest tu przez większość roku niewielu i w sezonie turystycznym nadrabiają braki i ładują akumulatory „towarzyskości”.
Poza tym nie spotkałem jak dotąd medytującego Norwega. Ale jeszcze wszystko przede mną. Mam nadzieję odwiedzić po drodze pewne zakonnice – karmelitanki. Może one przynajmniej medytują. 
Dzisiaj mijamy Narwik, gdzie przenocujemy.  Jutro Lofoty. A potem jeszcze dalej na północ przez Laponię. Pozdrowię od Was Świętego Mikołaja. Może on medytuje. Przynajmniej przez tę część roku, gdy nie roznosi prezentów.