Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Przypatrzcie się bracia powołaniu waszemu…

Przypatrzcie się przeto bracia, powołaniu waszemu! Niewielu tam mędrców według oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to co jest, unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga.  [1 Kor 1, 26-29]
Dziś czas na chwilę refleksji nad najcenniejszymi pamiątkami: nad Eucharystią i nad sakramentem kapłaństwa. Nad tajemnica owego daru zatrzymują się dwie sprawowane w Wieli Czwartek liturgie. Pierwszą z nich jest Msza św. zwana Mszą Krzyżma, która sprawowana jest w kościołach katedralnych wszystkich diecezji świata w godzinach przedpołudniowych, gdzie wokół biskupa gromadzą się wszyscy kapłani danej diecezji, by wspólnie sprawować Eucharystie dziękując za dar kapłaństwa i odnawiając swoje przyrzeczenia, jakie składali w dniu święceń.

Zaś popołudniu we wszystkich kościołach sprawowana była Msza święta Wieczerzy Pańskiej będąca pamiątkę wydarzeń z Wieczernika. Na zakończenie liturgii przenosi się Najświętszy Sakrament do tzw. Ciemnicy, będącej obrazem więzienia, w którym Chrystus po pojmaniu w ogrodzie Getsemani ostatnia noc przed męką i śmiercią.



W Wielki Czwartek sam Chrystus wprowadził w Wieczerniku  zupełnie nowe rozumienie obrzędu żydowskiej Paschy. Pamiątka Eucharystii przez Niego ustanowiona została  wkomponowana w tradycyjną żydowską ucztę paschalną. Ta ceremonia była od wieków pamiątką sięgającą wydarzeń, które dokonywały się, gdy Izraelici wychodzili z Egiptu. Paschalna uczta była dla nich pierwszą największą świętością. Dopiero później dołączono do niej Torę, czyli prawo (których autorstwo przypisuje się Mojżeszowi), oraz cały system rytów świątynnych (choć zanim została wzniesiona świątynia w Jerozolimie miejscem kultu był Namiot, w którym przechowywano tablice z Dekalogiem ofiarowane mojżeszowi na Górze Synaj) który wędrował wraz Ziemi Obiecanej .
Uczta paschalna była niczym innym jak święta uczta wspomnień. Zawsze podczas Paschy, w trosce o żywą tradycję, któryś z najmłodszych uczestników zadawał gospodarzowi pytanie dotyczące wyzwolenia narodu Wybranego z niewoli, co stawało się wstępem do opowiadania co roku na nowo o wielkich dziełach Bożych, które cały Izrael wspominał. Rozpoczynano owe opowieści od wspomnienia krwi baranka, która wybawiła Izraelitów od śmierci. Od uczty urządzanej w noc wyprowadzenia Izraelitów z Egiptu, dokładnie według instrukcji podanej przez Boga Mojżeszowi, której celem było przygotowanie Izraelitów do wyjścia z kraju symbolizującego ich niewolę do Ziemi Obiecanej będącej symbolem wolności podarowanej im przez Boga jeszcze Abrahamowi. Upłynęły już wieki a w dniu Paschy ta historia wyzwolenia ofiarowanego Żydom przez Boga jest ciągle powtarzana. Z czasem do historii nocnego wyjścia z Egiptu Izraelici stopniowo dopisywali podania o nowych interwencjach Boga, tak w okresach swojego wielkiego zaufania do Niego, jak i w okresach niewierności.


I oto nadszedł moment, by uczta paschalna, która od samego początku była symboliczną zapowiedzią ofiary Chrystusa (Bożego Baranka) mogła w pełni zrealizować swoją zapowiedź. Stało się to możliwe dzięki wydarzeniom zbawczym mającym miejsce w 30 r n. e. Wielowiekowa tradycja Izraela stała się tylko oprawą i preludium do tego, co miało miejsce w tamtych dniach w Jerozolimie, gdy obiecywany Mesjasz przez swoja ofiarę na Krzyżu dopełnia nowej Paschy, do której przeżywania tym razem zostaną zaproszeni wszyscy ludzie bez wyjątku.
Jezus, świadomy tego, że zbliża się chwila Paschy, w której on sam stanie się owym Barankiem złożonym w ofierze dla zbawienia świata, dokonał największego z cudów: ustanowił ucztę z własnego Ciała i Krwi, która od tej pory będzie nie jakimś symbolem (jak chcą niektórzy) czy wspomnieniem wydarzeń z Golgoty, ale ich prawdziwym urzeczywistnieniem. Dodając: „To czyńcie na Moją pamiątkę”.


Obrzęd uczty Jezusa z uczniami w Wieczerniku, wkomponowany w paschalną ucztę wspomnień, która miała miejsce w czwartkowy wieczór jest wyraźnie ukierunkowany na to, co stanie się w Wielki Piątek. Jezus otwiera przestrzeń czasu; nie tylko tego, który jest za nami, ale i tego, który jest przed nami. Otwiera również przestrzeń miejsca. Wykracza poza mury Wieczernika. Decyzja Jezusa pójścia na śmierć krzyżową jest już w pełni podjęta w Wieczerniku. Świętym pokarmem nie jest już jednak baranek paschalny, lecz są nim Ciało i Krew Jezusa. Ciało, które zostanie wydane i Krew, która będzie wylana. To właśnie przyjęcie tej prawdy, która była tak trudna do pojęcia dla Żydów (stąd wielka rzesza uczniów odeszła, gdy Chrystus zaczął o tym nauczać) staje się centralnym motywem naszej wiary. Tajemnicą, wobec której ludzki rozum musi pozostać bezradny. To, że za każdym razem, gdy na ołtarzu odprawiana jest Eucharystia chleb i wino staja się rzeczywistym ciałem i krwią Chrystusa można przyjąć tylko w wierze.

Jeden z najstarszych i najbardziej znanych cudów eucharystycznych wydarzył się w VIII wieku w Lanciano we Włoszech, miejscowości położonej kilka kilometrów od brzegów Adriatyku. Około roku 700 do klasztoru świętego Legoncjana przybył pewien grecki mnich. Jak podają historycy niezwykłego wydarzenia, mnich ów bardziej rozkochany był w nauce niż religii. To bezgraniczne zawierzenie rozumowi sprawiało mu trudności z przyjęciem tego co nadprzyrodzone. Nachodziły go wątpliwości czy w konsekrowanej Hostii prawdziwie obecny jest Chrystus. Modlił się przy tym, by Pan Bóg rozwiał jego zwątpienie, by uczynił coś, co pozwoliłoby mu uwierzyć. Pewnego dnia odprawiając Mszę świętą. poczuł, że wątpliwości miast ustępować pogłębiają się bardziej. Z tym uczuciem wymawiał słowa konsekracji. I wtedy zdarzył się cud. Na jego oczach chleb zamienił się w prawdziwe Ciało zaś wino w prawdziwą Krew. Przerażony i zaskoczony przez dłuższą chwilę stał nieruchomo. Potem, szczęśliwy, ze łzami w oczach poprosił wszystkich zebranych na Mszy św., by podeszli bliżej. „Oto Ciało i Krew naszego ukochanego Pana, który przybył do nas” – powiedział mnich. Wieść o nadprzyrodzonym wydarzeniu szybko się rozeszła. Do klasztoru przychodziły rzesze pielgrzymów, by na własne oczy ujrzeć cud. Ciało i Krew umieszczono w specjalnym tabernakulum. Przez setki lat Święte Relikwie w Lanciono były otaczane czcią.
Po przeszło tysiącu lat cud eucharystyczny nadal możemy oglądać. Ciało pojawiło się w kształcie pierścienia wokół Hostii i choć Hostia przez lata skruszała Ciało nadal jest widoczne. Badania dowiodły, że Ciało to mięsień serca. Pięć kropli wina zamienione w Krew do dziś spoczywa w przezroczystym kielichu. Krew przekształciła się z czasem w pięć małych skrzepów, które zostały przez naukowców zidentyfikowane jako krew ludzka grupy AB. Dokładnie taka sama, jaka została znaleziona i zbadana na słynnym Całunie Turyńskim. Badacze (a warto nadmienić, że badali ją nie tylko wierzący ale i niewierzący genetycy i inni badacze m. in. prof. Lacombe – odkrywca chromosomu Y)wykluczyli także jakiekolwiek oszustwo.

Sakramentalna obecność Chrystusa sprawia, że bez najmniejszego lęku może do Jezusa podejść każdy, komu na spotkaniu z Nim zależy. Chrystus chciał, byśmy wspominali Jego śmierć i zmartwychwstanie nie w atmosferze lęku, cierpienia i grozy, ale w atmosferze wielkiego dziękczynienia za to, co dla nas uczynił. Pamiątka Golgoty, dramat śmierci i strasznej agonii zostały zakryte przez samego Jezusa przepiękną, niezwykle prostą a zarazem czytelną zasłoną.


Raz jeszcze trzeba to podkreślić, że nie jest to tylko wspomnienie. Jest to uobecnienie wydarzeń Wielkiego Piątku i Wielkiej Niedzieli. Jest to Boski gest Jezusa, który zaprasza do uczestniczenia w tej wolności, za którą On zapłacił swym cierpieniem i swoją śmiercią.
Uczniowie Chrystusa bardzo wiernie wypełnili polecenie Mistrza: „To czyńcie na Moją pamiątkę”.
Jednym z najstarszych zapisów mówiących o sprawowaniu Eucharystii jest tekst św. Pawła, znajdujący się w Liście do Koryntian. Św. Pawła (a gdy miała miejsce śmierć Jezusa jeszcze Szawła) nie było w Wieczerniku. On spotkał się z Eucharystią sprawowaną już przez chrześcijan. Opisał więc jej celebrację. Znamienne jest jednak to, że bardzo stanowczo broni świętości Boskiego pokarmu i prawdziwości Eucharystii. Paweł jest świadomy obecności żywego Boga w konsekrowanym chlebie i przy tym pierwszym, najstarszym jego zapisie, pojawiają się słowa przestrogi: „Kto bowiem spożywa i pije, nie zważając na Ciało Pańskie, wyrok sobie spożywa i pije”. [por. 1 Kor 11,27].
Oprócz św. Pawła tajemnicę Wieczernika opisują synoptycy Marek, Mateusz i Łukasz. Każdy z nich zanotował obrzęd konsekracji chleba i wina oraz obrzęd Komunii świętej, czyli spożywania przez uczestników wieczerzy świętego pokarmu w Wieczerniku. Święty Jan pisze pod koniec I stulecia. Rozbudowuje tajemnicę Wieczernika, ujawniając jego niepojęte bogactwo. Jest to zapis świętej uczty wspomnień dokonany przy pomocy serca. Przekazuje go bowiem uczeń, który w czasie owej świętej uczty spoczywał na sercu Mistrza. Jan ujawnia wszystkie części Mszy świętej; a więc akt pokuty, czyli umycie nóg.Każda Msza święta rozpoczyna się wspomnieniem własnych grzechów i prośbą o ich oczyszczenie.



W Wieczerniku tajemnica grzechu była obecna w Wielki Czwartek poprzez zapowiedź zdrady Piotra, przez zapowiedź zwątpienia uczniów oraz przez ostatnią dramatyczną próbę wezwania Judasza do nawrócenia ze złej drogi. W Wieczerniku nie ma teoretycznych rozważań o grzechu. Jest mowa o konkretnych grzechach uczestników pierwszej Mszy świętej. I grzech zostaje usunięty ręką samego Zbawiciela. Umywanie nóg to akt pokuty. To nie my jednak w tym akcie oczyszczamy się z grzechu. Oczyszcza nas Bóg. Nie jesteśmy w stanie usunąć swojego grzechu, tak jak to chciał uczynić Piotr, musimy złożyć swoją głowę i serce, ręce i nogi w dłonie Zbawiciela, by obmył to, co nas plami. Liturgię słowa w czasie Świętej Ofiary ujął św. Jan jako objawienie miłości i jako pouczenie dotyczące miłości. Niepojętej miłości Boga do nas. „Nie nazywam was sługami, ale przyjaciółmi” [J 15,15]. Niepojętej miłości wzajemnej. „Przykazanie nowe daję wam, byście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem” [J 15,17]. Również w Wieczerniku jest objawiona tajemnica miłości nieprzyjaciół jako dar Jezusa ofiarowany Judaszowi. Jest to odpowiedź na jego zdradę. Jezus wyciąga doń rękę pełną chleba. Modlitwa eucharystyczna została zanotowana przez św. Jana jako przepiękna Modlitwa Arcykapłańska samego Jezusa o jedność Kościoła, jego świętość, powszechność, apostolskość i o jego miłość.


Każda Eucharystia to zaproszenie do Wieczernika, jakim staje się kościół, w którym jest sprawowana jako pamiątka i jako rzeczywistość. Boskie zaproszenie do wejścia w tajemnicę śmierci i zmartwychwstania Chrystusa oraz zesłania Ducha Świętego. Wystarczy tylko maleńkie ziarnko wiary, przypominające ziarenko gorczycy, by wejść w to bogactwo i by zostać nim oczarowanym i przemienionym na zawsze.
Skoncentrowanie wszystkich tajemnic zbawienia w sakramentalnych znakach Wieczernika – tajemnicy Wcielenia, śmierci Chrystusa, Jego zmartwychwstania, wniebowstąpienia i zesłania Ducha Świętego – wymagało oddania kluczy do tego skarbu w uświęcone ręce człowieka. Do przygotowania uczty eucharystycznej potrzebny jest bowiem kapłan. To w jego rękach i dzięki jego posłudze chleb zamienia się w Ciało Chrystusa, a wino w Jego Krew. Oczywiście nie czyni on tego własna mocą, nie ma w tym nic z magii ani z psychologicznej manipulacji jak chciał tego swego czasu słynny psychiatra C. G. Jung w swojej książce „Symbol przemiany w Mszy”. Czyni to na mocy sakramentu święceń, udzielanych mu przez biskupa, którego sukcesja apostolska nieprzerwanie łączy z Apostołami i z Chrystusem zasiadającymi w Wieczerniku. Gest nałożenia ręki, jaki jest elementem sakramentu święceń, jest właśnie takim znakiem ciągłości i gdyby cofnąć się wstecz, dojść by można przez dwa tysiące lat bez naruszenie tej ciągłości do samego Chrystusa i pierwszych uczniów, którzy właśnie w geście nałożenia rąk przekazywali sobie władzę kapłaństwa, o czym czytamy w m. in. Dziejach Apostolskich.


Innymi słowy nie byłoby Eucharystii, gdyby nie było sakramentu kapłaństwa. On jest konieczny, by Wieczernik był nieustannie otwarty. Kapłan jest żywą pamiątką Wielkiego Czwartku. Jego rodowodu trzeba szukać w Wieczerniku. Kapłan jest darem Boga, którego wielkości nikt nie potrafi wycenić.

Rozważcie potęgę kapłana. Jego słowo kawałek chleba przeistacza w Boga! To więcej niż stworzyć świat. Idźcie się wyspowiadać Najświętszej Pannie lub aniołowi. Czy dadzą wam rozgrzeszenie? Czy dadzą wam Ciało i Krew Pana naszego? Nie, Najświętsza Panna nie może sprawić, by Jej boski Syn zstąpił pod postacią hostii. I nawet dwustu aniołów nie zdoła wam dać rozgrzeszenia. A kapłan, jakkolwiek byłby prosty może to zrobić. (…) Kapłan, to coś wielkiego!

św. Jan Maria Vianney – proboszcz z Ars
Na koniec tych rozważań niech mi będzie wolno przywołać modlitwę papieża Benedykta XVI, jaka wypowiedział w pierwszy Wielki Czwartek, jaki przeżywał będąc już głowa Kościoła:

Niechaj Duch Święty, przemieniający chleb w Ciało Syna Bożego, a wino w Jego Krew, i dający moc rozgrzeszania konsekrowanym dłoniom kapłana, przemieni nasze serca w dobry chleb, który karmi, a naszą miłość w dobre wino, które napełnia innych radością. Niech święta pamiątka Wielkiego Tygodnia, dostępna dla nas każdego dnia, pomoże nam w odkrywaniu niepojętej miłości, która dla naszego zbawienia wezwała Syna Boga do ukrycia swego majestatu pod niepozorną postacią chleba.
A już zupełnie na zakończenie pewna opowieść, która mam nadzieję pozwoli uświadomić sobie nam wszystkim wagę naszego osobistego powołania bez względu na to, jakie ono jest.

Przypatrzcie się bracia powołaniu waszemu (1 Kor 1, 26)

Pewien młody mnich został wysłany na kilka miesięcy do jednego z klasztorów we Flandrii, gdzie wraz z innymi zakonnikami miał tkać ogromny gobelin. Po kilku dniach żmudnej pracy zdenerwowany zerwał się z krzesła i krzyknął: „Wystarczy! Dłużej już tak nie mogę! Instrukcje, jakie otrzymałem, są bezsensowne! Tkam złotą nitką i nagle, ni z tego ni z owego, muszę ją przecinać! Cóż za marnotrawstwo!”.

Najstarszy mnich rzekł: „Synu! Nie widzisz gobelinu w taki sposób, w jaki będą go wszyscy oglądać. Siedzisz po jego lewej stronie i do twoich obowiązków należy utkanie jedynie małego fragmentu”. Następnie zaprowadził go w miejsce, skąd doskonale było widać cały gobelin, zawieszony w ogromnej pracowni. Młody mnich z wrażenia stracił mowę.

Brał udział w tkaniu przepięknego obrazu przedstawiającego fragment z życia Świętej Rodziny, a jego złota nić stanowiła część lśniącej aureoli wokół głowy Pana Jezusa. To, co młodemu mnichowi wydawało się marnotrawstwem, w istocie było cudownym dziełem. (por. B. Ferrero, Ważna róża).


Młody mnich tkając we Flandrii ogromny gobelin, dopiero po dłuższym czasie docenił jego piękno. Czasem nasze życie, składające się z poszczególnych wyborów, decyzji jest niczym tkanie takiego gobelinu. Nie zawsze widzimy jego sens. Więcej nawet, wiele rzeczy wydaje nam się przejawem bezsensu i marnotrawstwa. Ważne jest, by każdy z nas jak najdokładniej umiał przypatrzeć się swojemu powołaniu ucząc się dostrzegać nawet pozornie małe i nieistotne rzeczy jako część wielkiego dzieła, które za pomocą naszych rąk, serc i wyborów Bóg tworzy od początku istnienia człowieka. Z punktu widzenia kogoś, kto żyje zaledwie kilkadziesiąt lat, może to wszystko wydawać się mało istotne, ale warto pamiętać, że jest to punkt widzenia mocno ograniczony jak w przypadku owego mnicha i że dopiero dobry Bóg ma prawdziwy ogląd rzeczywistości. I On jest tym, który potrafi pisać prostymi zgłoskami nawet na krzywych liniach naszego życia. Kimś, komu nawet nasze marne życie a nawet grzech morze posłużyć, do tworzenia historii zbawienia, którego Ty i ja jesteśmy częścią.


Dlatego nieustanne dziękuję za każdą i każdego z Was, których Pan Bóg postawił na drodze mojego życia i kapłaństwa. I zapewniam, że zawsze pamięć o Was noszę w sercu i modlitwie.