Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Spełnienie obietnicy

Jak to się stało, że wiara Apostołów, tak krucha, słaba i nadwątlona poprzez śmierć Chrystusa, nagle tak bardzo się odrodziła? Stała się żywa i bardzo aktywna. Apostołowie ruszyli odważnie w świat głosząc Ewangelię. Przecież o wiele trudniej i niebezpieczniej było głosić Chrystusa Zmartwychwstałego po Jego zmartwychwstaniu, niż choćby przyznać się do Niego podczas procesu przed Sanhedrynem, albo zostać w Ogrodzie Oliwnym, kiedy żołnierze przyszli aresztować Mistrza. Znacznie łatwiej było pójść na drogę krzyżową i na Golgotę. Wmieszać się w tłum, być niezauważonym i nierozpoznanym uczniem Jezusa, a jednocześnie być bliżej Niego. Ale ich tam nie było. Zabrakło ich! Zabrakło ich w Ogrójcu na modlitwie Chrystusa, bo trudno powiedzieć że byli, skoro spali. Zabrakło ich podczas procesu u Piłata i Kajfasza, w końcu zabrakło ich na drodze krzyżowej i u stóp krzyża.

Skąd więc u nich nagle tyle sił i energii, tyle odwagi i męstwa do głoszenia Ewangelii. Na to pytanie odpowiada to, co wydarzyło się w dniu Pięćdziesiątnicy, w Wieczerniku. Tajemnica Zesłania Ducha Świętego – jedno z najważniejszych wydarzeń po Zmartwychwstaniu Chrystusa i spełnienie jednej z obietnic  Chrystusa przed Jego wniebowstąpieniem.

Kiedy Apostołowie w dniu Pięćdziesiątnicy doświadczali wypełnienia się pierwszej wielkiej obietnicy Chrystusa – zasłania Ducha Świętego, nie podejrzewali nawet jak zmieni się ich życie, gdy otworzą się na Jego działanie. On to sprawił, że garstka złamanych mężczyzn, uczniów Jezusa, który umarł, który co prawda zmartwychwstał, ale poszedł do nieba i zostawił ich samych, że ta garstka nabiera mocy i wychodzi z Dobrą Nowiną do całego świata.

Być może to rozważanie mówi trochę i o nas, tu obecnych!  Czy nie jesteśmy trochę podobni do Apostołów? Już wiemy, że Jezus żyje, że zmartwychwstał, że obiecał dać Ducha, ale jeszcze patrzymy z trwogą przez zamknięte drzwi na otaczający świat. Tak bardzo czasem nam trudno przyznać się do naszej wiary przed innymi. Trochę z obawy, trochę może z innych przyczyn…

Warto jednak zapytać: Czy my mamy w sobie dzisiaj wiarę w to, że Duch Święty może zmienić nasze życie? Czy mamy wiarę, w to, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, jeśli tylko otworzymy się na Jego działanie?

Wylanie Ducha Świętego nie jest doświadczeniem jednorazowym jak chrzest, choć to właśnie on był początkiem owego napełnienia nas Jego mocą. W dawnych czasach chrzest nie odbywał się przez polanie głowy dziecka lub dorosłego, ale przez zanurzenie całego osobnika pod wodą(dzisiaj na szczęście znowu wraca się do tego znaku a w niektórych wspólnotach chrześcijańskich jak choćby u baptystów nigdy z niego nie zrezygnowano!) Mówię o tym, bo to ogromna różnica! Ktoś, kto to widział lub doświadczył może to potwierdzić. Człowiek zanurzony czuje wodę wszędzie, z każdej strony. Woda otacza go zewsząd, przenika jego ubranie, oblewa ciało. Zadaniem chrztu jest ukazanie co dzieje się z człowiekiem, na którego zstępuje Duch Święty. Od tej pory żyje on w innej rzeczywistości, w innych środowisku. Duch Święty otacza go zewsząd, przenika każdy zakątek jego ciała, ducha i życia. Jako chrześcijanie tak naprawdę od chwili chrztu żyjemy otoczeni Duchem Świętym: w Nim żyjemy poruszamy się, jesteśmy. Szkoda tylko, że nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę i dlatego może tak rzadko korzystamy z tej Jego wszechogarniającej obecności.

Dla nas Pięćdziesiątnica zaczyna się od chwili chrztu, ale ponieważ zazwyczaj otrzymaliśmy go jako dzieci, więc w naszym imieniu złożyli wtedy wyznanie wiary nasi rodzice. Ale przychodzi moment, kiedy musimy zrobić to sami. Otwarcie się na działanie Ducha Świętego oznacza osobiste przylgnięcie do Chrystusa, które pozwala sakramentowi chrztu ukazać swój ogromny potencjał przemiany naszego życia.  Otrzymaliśmy Ducha Świętego w chrzcie i bierzmowaniu, ale potrzebujemy otrzymywać Go ciągle na nowo. Jego działanie objawia się na miarę miejsca, jakie Mu robimy w życiu, i na miarę potrzeb, jakie mamy w danym momencie.

Święty Bonawentura powiedział kiedyś, że: „ Duch Święty przychodzi tam, gdzie jest kochany, gdzie jest zapraszany, gdzie jest oczekiwany”. Abyśmy mogli przeżyć doświadczenie Pięćdziesiątnicy, potrzebujemy z natarczywością prosić Ojca o Ducha Świętego w imię Jezusa. I oczekiwać na Jego odpowiedź! Ale bądźmy również przygotowani na to, że nasze życie się zmieni, tak jak zmieniło się życie Apostołów. Nie możemy zapraszać Ducha Świętego, mówiąc: „Daj mi radość i bliskość Boga, ale resztę mojego życia zostaw w spokoju”. Nie możemy powtarzać: „Przyjdź, napełnij moje serce!”, dodając po cichu: „Ale tylko bez przesady i bez dziwactw! I nie każ mi na przykład być zbyt aktywnym świadkiem, bo tego nie chcę” itd. „Czego Duch dotyka, to Duch zmienia!” – mówili Ojcowie Kościoła. Mieli rację, więc oddać się Jemu, oznacza ni mniej ni więcej –  przekazać Mu ster swojego życia. Jeśli się tego obawiamy, lub jeśli Mu nie ufamy, to nie prośmy o Niego, ale miejmy świadomość, że bez otwarcia się na Jego moc i prowadzenie nigdy w pełni nie będziemy przeżywali naszego chrześcijaństwa i naszego człowieczeństwa.

Więc jeśli dostrzegamy, że jakaś sfera naszego życia wymaga rzeczywiście przemiany lub odnowy, to może dzisiaj jest dobry dzień, żeby prosić, aby Duch Święty stał się zaczynem przemiany naszego życia duchowego, by żyć w większej zażyłości z Chrystusem,  albo umacniał nas do dawania odważnego świadectwa wiary, by już odtąd bez lęku przyznawać się do Tego, w którego wierzymy i pociągać tą odwaga innych;  może to dobry dzień, by poprosić Ducha Świętego, by stał się zaczynem przemiany naszego życia rodzinnego, aby więcej w nim było miłości, zrozumienia niż kłótni o wszystko a może wołać do Niego by przeniknął bardziej nasze życie społeczne, bo bez Niego raczej trudno w nim będzie o tak potrzebną jedność. Może to dobry dzień by na nowo z wiarą wołać: Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze tej ziemi!

A jeśli będzie to modlitwa wypływająca z głębi wiary w Bożą miłość, z pragnienia szczerej przemiany życia, to podobnie jak Apostołom Pan Bóg nie pozwoli nam długo czekać, byśmy mogli doświadczyć tego, że modlitwa do Ducha Świętego ma naprawdę moc wiele zrobić i wiele zmienić w naszym życiu.