Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Spotkanie, które przemienia

„Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił…”.

To ciekawe, że tylko jeden z Ewangelistów zwraca uwagę na pozornie nieistotny szczegół, a mianowicie, że przemienienie Jezusa miało miejsce podczas modlitwy. Tymczasem w tym szczególe zawarta jest istotna prawda o modlitwie: że powinna ona przemieniać człowieka. Jeśli nie przemienia, to może to być znak, że człowiek źle się modli.

Jednocześnie ta scena przemienienia odsłania przed nami się coś z tajemnicy relacji z Bogiem, która jest definicją prawdziwej wiary. Wiara powinna nas bowiem wprowadzać w tę intymną relację miłości, która jest w samym Bogu. To ważne przypomnienie: Bóg objawia się jako Trójca. Sednem życia osobowego nie jest samotność, ale więź, związek, relacja z drugim. Bycie razem, bycie ze sobą i bycie dla siebie. Bóg jest wzorem takiej relacji. Jest wzorem miłości. Ale chce (choć nie musi) wprowadzić w tajemnicę tej relacji także człowieka. Wiara zaprasza nas właśnie do wniknięcia w tajemnicę miłości Boga, która jest relacją miłości trzech osób Boskich i dla nas – chrześcijan także wzorem wszelkich relacji i miłości. To właśnie dlatego serce człowieka, które jest zwrócone ku Bogu, przez wiarę i zanurzone w relację z Bogiem przez modlitwę musi się przemieniać. Nasuwa się tutaj znane przysłowie: „Kto z kim przestaje, takim się staje”.

Wielki Post zaprasza nas do odkrywania głębi i znaczenia modlitwy. To ona powinna być na pierwszym miejscu, wśród spraw ważnych dla człowieka wierzącego. Gdyż, to co nas najmocniej przemienia, to nie mnożone ćwiczenia ascetyczne, praca nad sobą, ale właśnie relacja z Bogiem, która jest radością spotkania w miłości. Wszystko inne wobec tej miłości jest wtórne. Kiedy spoglądamy na twarze i życie ludzi głębokiej modlitwy, łatwo dostrzec, że one są inne. Można przywołać w tym miejscu świętego Jana Pawła, czy Matkę Teresę – żeby wspomnieć tylko tych, których znaliśmy z widzenia. Ale każdy z nas mógłby z pewnością wskazać takie osoby w swoim otoczeniu – ludzi przemienionych przez modlitwę…

Ewangelista odnotowuje, że Apostołowie, których Jezus zaprosił do modlitwy i czuwania – zasnęli. Czy nie jesteśmy podobni do nich? Przesypiamy często najważniejsze momenty życia. A jak często skarżymy się na rozproszenia, czy zmęczenie na modlitwie? Właśnie wtedy, gdy powinniśmy być szczególnie obecni, przytomni, bo dzieją się rzeczy najważniejsze dla naszego serca…  Dlatego nie bez przyczyny na początku Wielkiego Postu Chrystus wzywał nas, tak jak Apostołów do czujności i modlitwy. Powinien być to bowiem dla nas czas budzenia się i odnowy życia duchowego!

Postacie Mojżesza i Eliasza w scenie przemienienia stanowią również ważną symbolikę. Uświadamiają uczniom, że to wszystko, do czego przygotowywała historia Starego Testamentu prowadziło do Jezusa. Chrystus jest zarówno Nowym Mojżeszem – przynoszącym pełnię prawa Bożego, jak  i Nowym Eliaszem – ukazującym pełnię prawdy o Bogu. Przez swoją ofiarę Krzyża dopełni dzieła, które rozpoczęło się tym, co opisano w Księdze Rodzaju.

Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz: Piotr mówi: „Dobrze nam tu być!” Chciałby zostać na Górze Przemienienia. Czy podobne odczucia towarzyszą nam, gdy jesteśmy na modlitwie lub na Eucharystii, która jest jej najpełniejszym wyrazem? Czy też może naszą modlitwę odmawiamy z pośpiechem, a podczas Mszy św. myślami jesteśmy już gdzieś indziej? Tymczasem to spotkanie ma nas umocnić do dobrego przeżywania naszej codzienności. Tu, w czasie Mszy Świętej Chrystus także przemienia się wobec nas, ale czy my to jeszcze dostrzegamy? Czy potrafimy zachwycić się tym największym ale i najprostszym cudem, jakim jest Eucharystia, gdzie Chrystus staje pośród nas żywy i obecny nie mniej niż był na Górze Przemienienia!?  Gdzie karmi nas swoim Ciałem, abyśmy nie ustali w drodze i abyśmy nie osłabli, kiedy przyjdzie nam dźwigać codzienny krzyż naszych obowiązków i życiowych trudności?

Jezus wzywa nas do podjęcia swojego życia, i zgody na to, że jest ono śmiertelne, narażone na upadki, ból, zdrady, rozczarowania. Ale nie zostawia nas z tym wszystkim samych. Zaprasza nas, abyśmy w tej drodze znaleźli czas, aby się przy Nim zatrzymać, aby porozmawiać, aby nabrać sił. To zatrzymanie nazywa się modlitwą. Dobrze znaleźć na nią czas nie tylko z obowiązku, ale z potrzeby serca! To właśnie modlitwa daje nam siły, by powiedzieć „TAK” temu, co przynosi nam codzienność i by mieć siły do stawienia czoła owej codzienności.

Oby takich chwil zatrzymania się przy Chrystusie, chwil, w których pozwolimy Mu się przemieniać i umacniać, w których pozwolimy Bogu po prostu obdarzać nas miłością i łaską było jak najwięcej.