Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Sumiregusa

Żeby nie było, że wieczorem też nie siadam do bloga, to właśnie niniejszym to czynię. Na krótką chwile tym razem. Czy twórczą? To się okaże…

tego dnia przechadzałem się po słońcu

wciąż myśląc o tobie

w ten dzień coś się skończyło

coś umarło we mnie

płomienie szalejące

wchłonęły me ciało

płoną stopy

dłonie

dusza zagubiona

lecz to nie wystarczy na serce oziębłe

to wszystko wokół jest zbyt jałowe

pozbawione sensu

słowa bez znaczenia

jak odnaleźć głębie

ciało przegniłe w proch się zamienia

krew zepsuta znika

a ja wciąż nie potrafię wydostać się z mego więzienia

nie mam formy

kształtu

nie mam już imienia

jestem w wielu postaciach

wymyślonych

was również wymyśliłem

patrzę na ludzi

którzy nie istnieją

kocham choć was przecież nie ma

was nie można dotknąć

jestem ohydnym kłamstwem które się wypala

urodziłem się wczoraj

lecz tamtego dnia

to nie ja miałem się narodzić

dla tego w ten dzień umieram

kto znal mój początek

pozna dzień agonii

twarz spękana od bólu

wyzbieraj moje łzy

nim pochłonie je ziemia

to pozostanie po mojej iluzji istnienia