Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Święto Chrztu Pańskiego

chrzest_panski

W pierwszej części dzisiejszej Ewangelii słyszymy zapowiedź Jana Chrzciciela dotyczącą Mesjasza. Druga jej część mówi już o wypełnieniu obietnicy: Chrystus rozpoczyna swoją działalność. To, co zaskakuje, to ogromna pokora Jana, którego rolą było przygotowanie miejsca „mocniejszemu od niego”. Nigdy nie pozwolił sobie, aby swoją osobą przysłonić Jezusa – Mesjasza przynoszącego Boga, który stając się jednym z nas chce odsłonić przed człowiekiem całą prawdę o sobie.

Moglibyśmy zapytać jednak: Dlaczego Jezus także przyjął chrzest, choć przecież symbolizował on chęć nawrócenia i zerwania z grzechem, którego Chrystus nie miał? Otóż czyniąc tak potwierdził prawdziwość misji Jana Chrzciciela. Ale jednocześnie jest to gest uniżenia się Boga, którego moc objawiła się w słabości. Jest to gest mający nam ukazać pełnię pokory Boga. A wszystko to z miłości do człowieka. Czy potrafimy ją docenić? Mesjasz ustawił się do kolejki z grzesznikami pragnącymi oczyszczenia. To znak Bożego miłosierdzia! Bóg wchodzi w nasz grzeszny świat. Zanurza się w nasze spory, konflikty, nieczystości, pożądania, nienawiści, zdrady… Święty Jan powie, że „Bóg jest miłością” a miłość nie brzydzi się tymi, których kocha, nawet jeśli wie, że jesteśmy oblepieni brudem grzechu. Nie boi się tego brudu. Schodzi na poziom naszej udręki, zagubienia, buntu lub beznadziei. Bóg przychodzi do nas jako „mocniejszy” od tego wszystkiego, pragnący nas wybawić, bo wie, że nikt oprócz Niego nie może tego uczynić. Nikt oprócz Boga nie może uratować człowieka z sytuacji w którą wpakował się przez grzech, przez nieposłuszeństwo wobec Boga i wiarę w swoją samowystarczalność.

Chrzest Jezusa w Jordanie odsłania też coś z tajemnicy Trójcy Świętej. Syn zwraca się do Ojca w modlitwie. Bóg Ojciec pierwszy raz w historii zbawienia wyznaje głośno i publicznie swoją miłość do Syna. Duch Święty zstępuje na Syna będąc symbolem miłości łączącej Ich Obu. W tym wydarzeniu uobecnia się prawda o tym, że Miłość, która jest odwiecznie w Bogu, łącząca Ojca, Synem i Duchem Świętego, rozlewa się na świat. Na tym polega między innymi pełnia czasów – na którą wskazuje Ewangelia. Bóg we wcieleniu się swojego Syna, w Jego życiu i działalności, wreszcie w Jego ofierze krzyża wylewa na świat całą swoją miłość! Teraz to już od człowieka zależy, czy się na nią otworzy, czy nie.

Co to oznacza dla nas? Każda i każdy z nas otrzymał chrzest w imię Trójcy Świętej. W tym sakramencie Bóg wylewa na nas całą swoją miłość, wchodzi w nasze życie. Chrystus utożsamia się z nami, bierze na siebie nasze grzechy a w zamian daje nam dziecięctwo Boże a w konsekwencji droga do zbawienia zostaje otwarta. Dzięki temu wydarzeniu Bóg może zwrócić się do nas po imieniu, mówiąc: „Jesteś moim ukochanym dzieckiem”. Chrzest wydarzył się w naszym życiu wprawdzie raz, ale jego owoce są czymś trwałym, zawsze obecnym, podobnie jak Miłość Boga, która jest nieodwołalna. Dlatego nie można  wymazać skutków chrztu (jak myślą niektórzy próbujący dokonać aktu apostazji), gdyż nie da się skłonić Boga, aby przestał kochać.

A skoro Bóg nie cofnie raz ofiarowanej nam miłości i skoro nie możemy przed nią nigdzie uciec, dużo prostszym i lepszym sposobem jest otworzyć się na nią, powierzyć się jej i pozwolić jej się prowadzić. Rok Miłosierdzia, który nam o tej miłości chce raz jeszcze przypomnieć jest po temu doskonałą okazją. Wykorzystajmy ją dobrze