Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Tajemnica naszego serca

Wczoraj była kolejna pierwsza sobota i kolejna okazja by spotkać się w gościnnym kościele Sióstr i Braci ze wspólnot Jerozolimskich w naszych wspólnych poszukiwaniach dróg modlitwy serca, albo mówiąc inaczej dróg do serca Boga i mojego serca przez modlitwę. Jak zwykle zaskoczyła mnie frekwencja. Żywię tylko nadzieję, że w tym poszukiwaniu dobry Bóg uczyni mnie dobrym towarzyszem duchowej podróży tych, którzy na te spotkania przychodzą.
 
W każdym z nas tkwi pragnienie –

w głębi nas samych,
w miejscu, które nazywamy sercem.
Urodziliśmy się z nim.
Ono nigdy nie da się w pełni zaspokoić,
ani też nigdy nie umiera.
Nasza prawdziwa tożsamość,
przyczyna naszego istnienia
tkwi właśnie w nim.
                                          Gerald May


W sercu każdego z nas została zaszczepiona tajemnica. Często jest niezauważalna. Rzadko możemy ją wyrazić słowami, a mimo to prowadzi nas ona przez nasze życie. Ów sekret przeważnie pozostaje ukryty w najgłębszych zakamarkach naszego ja.
Czyż nie istnieje pewien rodzaj życia, którego nie wypatrywałeś, za którym nie tęskniłeś przez większość swoich dni? Może nie zawsze jesteś świadom tych poszukiwań a może są takie okresy, w których zupełnie je zarzuciłeś. Myśl o nich jednak ciągle powraca – tęsknota, wołająca o życie cenne, wartościowe, piękne i pełne. Tak często wydaje się być jedynie ulotnym marzeniem. Nierealnym. Zdaje się przychodzić i odchodzić, kiedy chce. Zanim pojawi się znowu może upłynąć wiele czasu. Choć pragnienie to wydaje się czasem szydzić z nas, z naszych marzeń, a czasami rodzi wielki ból powodowany niespełnieniem, czujemy, że gdy powraca, jest czymś bezcennym. Gdybyśmy bowiem potrafili je zatrzymać, obronić przed przysypaniem przez inne, mniej istotne sprawy, jak największy skarb, być może odkrylibyśmy tajemnicę naszego istnienia.
Życie przychodzi do nas w postaci Tajemnicy. Wszyscy doświadczamy tego samego dylematu: tęsknimy za prawdziwym życiem i jednocześnie gubimy tę tęsknotę i poszukiwana rozmieniając się na drobne. Czasem popadamy w zwątpienie, czy uda nam się je naprawdę znaleźć, a nawet jeśli tak, to czy uda się nam je zatrzymać na stałe. Dni życia przychodzą jak zagadka, a naszym świadectwom urodzenie nie towarzyszą odpowiedzi na pytania: Kim tak naprawdę jestem? Gdzie mam szukać pełni życia? Po co się tutaj znalazłem?
To jedne z ważniejszych pytań, które człowiek sobie stawia. Aby na nie odpowiedzieć musi wyruszyć w podróż, która nazywa się życiem… Jest jednak pewien klucz, który pozwala nam zrozumieć kim naprawdę jesteśmy, jest nim nasze serce i pragnienia, które się w nim znajdują.
Mówiąc „serce” mam na myśli coś znacznie więcej niż tylko emocje i uczucie. O kimś pozbawionym litości mówimy „człowiek bez serca”, innym razem apelujemy do kogoś, by „okazał komuś serce”, kogoś innego doświadczonego życiowym zawodem, choćby zwodem miłosnym nazywamy człowiekiem o „złamanym sercu”, zaś pragnąc odbyć z kimś intymną rozmowę prosimy go o „otwarte serce” a robiąc coś z pełnym zaangażowaniem czynimy to z „całego serca”. A zatem serce to dużo dużo więcej niż emocje, uczucia…

Starotestamentalna Księga Przysłów określa serce mianem miejsca, gdzie „życie ma swoje źródło” [por. Prz 4,23]. Z tego źródła bierze początek wszelka prawdziwie troskliwa i wartościowa praca oraz wszelka prawdziwa ofiarność i zaangażowanie. Z niego także pochodzi nasza wiara, nadzieja i miłość. Innymi słowy, wszystko, co czyni nasze życie wartościowym, wypływa z głębi naszego serca.

Serce to po prostu nasze najgłębsze i najprawdziwsze ja.
Określa  Cię jako osobę, jaką chciał Cię mieć Bóg, osobę jaką miałeś być zgodnie z Jego planem.


W ostatecznym rozrachunku nie ma znaczenia, jak wiele osiągnęliśmy i czego dokonaliśmy. Najważniejsze jest to czy żyjemy wsłuchując się w nasze serce, i jego tęsknoty, czasem głęboko ukryte, przysypane różnymi doświadczeniami i czy kierujemy się sercem. Życie bez serca bowiem nie jest wiele warte i nigdy nie będzie przeżyte naprawdę i głęboko. Co najwyżej będzie rozminięciem się z głęboką prawdą o nas samych. Utrata serca oznacz tak naprawdę utratę wszystkiego, co najistotniejsze i najgłębsze w życiu. Różne mogą być jej przyczyny i z całą pewnością współczesna krzątanina, zagonienie, prześlizgiwanie się po powierzchni życia nie sprzyja wsłuchiwaniu się w nasze serce.

Tak często realizujemy scenariusz, który napisał dla nas ktoś inny. I niestety nie mam tu na myśli Boga. Nasze życie wypełnione jest tym, czego oczekują od nas inni ludzie. Gdy jednak wkładamy całą życiową energię, usiłując spełnić to, czego od nas oczekują inni (począwszy od czasów naszego dzieciństwa) i czynimy to nie tyle z miłości, co z chęci przypodobania się im a przy tym dowartościowania siebie, brakuje nam już czasu zarówno w to, aby wsłuchać się w to, czego chce od nas Pan Bóg – ten, który z całą pewnością wie, co jest dla nas najlepsze – jak i w to co jest najgłębszym pragnieniem naszego serca, choć gdy mamy po temu okazję, odkryjemy z zaskoczeniem, że te dwa ostatnie pragnienia często się ze sobą pokrywają. 

Pragnienie stanowi istotę ludzkiej duszy, tajemnicę naszego istnienia. Absolutnie żadnego aspektu ludzkiej wielkości nie da się bez niego osiągnąć. Nie napisano żadnej symfonii, nie zdobyto żadnej góry, nie naprawiono żadnej krzywdy, ani nie ocalono miłości – bez głębokiego pragnienia ukrytego w ludzkim sercu.

Pragnienie rozpala w nas chęć poszukiwana życia, które najbardziej cenimy.
Nie rozwiążemy zagadki naszego istnienia, ani nie znajdziemy odpowiedzi na najważniejsze pytania bez odkrywania tych najgłębszych pragnień naszego serca.
Dlatego wyborem złej drogi jest porzucenie owych pragnień i rezygnacja z poszukiwania tego głębokiego sensu życia, które zostało wpisane przez Stwórcę w moje serce. To poszukiwanie, to nic innego jak odkrywanie tajemnicy osoby, którą każdy z nas miał pierwotnie być w zamyśle Boga.
Sekret naszego istnienia został wyryty na trwałe w głębi naszego serca. Duchowa podroż, do której został wezwany każdy z nas, to wędrówka ku odkrywaniu tej prawdy ukrytej w naszym sercu. A najlepsza nowina jest taka, że bez względu na to gdzie teraz jestem, bez względu na to czym się teraz zajmuję i bez względu na to jak daleko odszedłem od pierwotnych i najgłębszych pragnień mojego serca a nawet, jeśli zupełnie zgubiłem do niego drogę zawsze mogę na nią wrócić. Dopóki żyję jest czas, aby na nowo wrócić do poszukiwania tego życia, które Bóg nam przeznaczył w swoich pierwotnych zamiarach. Jest to czasem wędrówka trudna, niezwyczajna i zawsze bardzo osobista, gdyż tylko ja sam mogę tak naprawdę dostrzec do jej celu. Ale nie znaczy to, że na tej drodze jestem sam, gdyż zawsze On będzie ze mną i będzie nas  prowadził, gdyż nikomu bardziej niż Bogu nie zależy na tym, abyśmy to źródło ukryte w naszym sercu znaleźli.