W każdym z nas tkwi pragnienie –
w głębi nas samych,
w miejscu, które nazywamy sercem.
Urodziliśmy się z nim.
Ono nigdy nie da się w pełni zaspokoić,
ani też nigdy nie umiera.
Nasza prawdziwa tożsamość,
przyczyna naszego istnienia
tkwi właśnie w nim.
Gerald May
To jedne z ważniejszych pytań, które człowiek sobie stawia. Aby na nie odpowiedzieć musi wyruszyć w podróż, która nazywa się życiem… Jest jednak pewien klucz, który pozwala nam zrozumieć kim naprawdę jesteśmy, jest nim nasze serce i pragnienia, które się w nim znajdują.
Mówiąc „serce” mam na myśli coś znacznie więcej niż tylko emocje i uczucie. O kimś pozbawionym litości mówimy „człowiek bez serca”, innym razem apelujemy do kogoś, by „okazał komuś serce”, kogoś innego doświadczonego życiowym zawodem, choćby zwodem miłosnym nazywamy człowiekiem o „złamanym sercu”, zaś pragnąc odbyć z kimś intymną rozmowę prosimy go o „otwarte serce” a robiąc coś z pełnym zaangażowaniem czynimy to z „całego serca”. A zatem serce to dużo dużo więcej niż emocje, uczucia…
Starotestamentalna Księga Przysłów określa serce mianem miejsca, gdzie „życie ma swoje źródło” [por. Prz 4,23]. Z tego źródła bierze początek wszelka prawdziwie troskliwa i wartościowa praca oraz wszelka prawdziwa ofiarność i zaangażowanie. Z niego także pochodzi nasza wiara, nadzieja i miłość. Innymi słowy, wszystko, co czyni nasze życie wartościowym, wypływa z głębi naszego serca.
Serce to po prostu nasze najgłębsze i najprawdziwsze ja.
Określa Cię jako osobę, jaką chciał Cię mieć Bóg, osobę jaką miałeś być zgodnie z Jego planem.
W ostatecznym rozrachunku nie ma znaczenia, jak wiele osiągnęliśmy i czego dokonaliśmy. Najważniejsze jest to czy żyjemy wsłuchując się w nasze serce, i jego tęsknoty, czasem głęboko ukryte, przysypane różnymi doświadczeniami i czy kierujemy się sercem. Życie bez serca bowiem nie jest wiele warte i nigdy nie będzie przeżyte naprawdę i głęboko. Co najwyżej będzie rozminięciem się z głęboką prawdą o nas samych. Utrata serca oznacz tak naprawdę utratę wszystkiego, co najistotniejsze i najgłębsze w życiu. Różne mogą być jej przyczyny i z całą pewnością współczesna krzątanina, zagonienie, prześlizgiwanie się po powierzchni życia nie sprzyja wsłuchiwaniu się w nasze serce.
Tak często realizujemy scenariusz, który napisał dla nas ktoś inny. I niestety nie mam tu na myśli Boga. Nasze życie wypełnione jest tym, czego oczekują od nas inni ludzie. Gdy jednak wkładamy całą życiową energię, usiłując spełnić to, czego od nas oczekują inni (począwszy od czasów naszego dzieciństwa) i czynimy to nie tyle z miłości, co z chęci przypodobania się im a przy tym dowartościowania siebie, brakuje nam już czasu zarówno w to, aby wsłuchać się w to, czego chce od nas Pan Bóg – ten, który z całą pewnością wie, co jest dla nas najlepsze – jak i w to co jest najgłębszym pragnieniem naszego serca, choć gdy mamy po temu okazję, odkryjemy z zaskoczeniem, że te dwa ostatnie pragnienia często się ze sobą pokrywają.
Pragnienie stanowi istotę ludzkiej duszy, tajemnicę naszego istnienia. Absolutnie żadnego aspektu ludzkiej wielkości nie da się bez niego osiągnąć. Nie napisano żadnej symfonii, nie zdobyto żadnej góry, nie naprawiono żadnej krzywdy, ani nie ocalono miłości – bez głębokiego pragnienia ukrytego w ludzkim sercu.
Pragnienie rozpala w nas chęć poszukiwana życia, które najbardziej cenimy.
Nie rozwiążemy zagadki naszego istnienia, ani nie znajdziemy odpowiedzi na najważniejsze pytania bez odkrywania tych najgłębszych pragnień naszego serca.
Dlatego wyborem złej drogi jest porzucenie owych pragnień i rezygnacja z poszukiwania tego głębokiego sensu życia, które zostało wpisane przez Stwórcę w moje serce. To poszukiwanie, to nic innego jak odkrywanie tajemnicy osoby, którą każdy z nas miał pierwotnie być w zamyśle Boga.
Sekret naszego istnienia został wyryty na trwałe w głębi naszego serca. Duchowa podroż, do której został wezwany każdy z nas, to wędrówka ku odkrywaniu tej prawdy ukrytej w naszym sercu. A najlepsza nowina jest taka, że bez względu na to gdzie teraz jestem, bez względu na to czym się teraz zajmuję i bez względu na to jak daleko odszedłem od pierwotnych i najgłębszych pragnień mojego serca a nawet, jeśli zupełnie zgubiłem do niego drogę zawsze mogę na nią wrócić. Dopóki żyję jest czas, aby na nowo wrócić do poszukiwania tego życia, które Bóg nam przeznaczył w swoich pierwotnych zamiarach. Jest to czasem wędrówka trudna, niezwyczajna i zawsze bardzo osobista, gdyż tylko ja sam mogę tak naprawdę dostrzec do jej celu. Ale nie znaczy to, że na tej drodze jestem sam, gdyż zawsze On będzie ze mną i będzie nas prowadził, gdyż nikomu bardziej niż Bogu nie zależy na tym, abyśmy to źródło ukryte w naszym sercu znaleźli.