Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Dar darmo dany

Zapytajmy, co tak zeźliło owych mężczyzn, którzy najdłużej pracowali w winnicy?

Oburzyło ich to, że właściciel winnicy, który jest obrazem samego Boga był szczodry, okazał gest. Ale z tej szczodrości zdali sobie sprawę dopiero wtedy, gdy zaczęli porównywać się z tymi, którzy, ich zdaniem, nie zasługiwali na taką samą wypłatę. I tu jest właśnie pies pogrzebany. Tak częsta bowiem pokusa porównywania się z innymi jest zawsze zgubną pokusą, gdyż zawsze prowadzi do próżności lub zgorzknienia. Innej możliwości nie ma. Dlatego Chrystus tak bardzo przed nią przestrzega.

Może inaczej spojrzeli byśmy na tę przypowieść, gdybyśmy uświadomili sobie, że jej przedmiotem wcale nie są zasady sprawiedliwości społecznej czy też prawa ekonomii, ani nawet nie normy moralności ewangelicznej, nakazujące hojność wobec ubogich i pokrzywdzonych przez los. Głównym tematem przypowieści o robotnikach w winnicy jest zbawienie, które jest symbolizowane przez ewangeliczny denar. Na tym bowiem polega ekonomia zbawienia, że jest ono bezinteresownym darem Bożej miłości, a nie zapłatą za nasze zasługi, czy wkład włożony w zdobywanie nieba .

Układając tę przypowieść w taki a nie inny sposób, Chrystus przypomina, że Bóg tak naprawdę nie mieści się w naszych kategoriach. Często Go nie rozumiemy. I musimy się do tego otwarcie przyznać. Boża sprawiedliwość jest inna od naszej, nie według prawideł ekonomicznego i matematycznego rachunku, lecz podług miłosierdzia: ratująca i przebaczająca, a nie wydzielająca odpowiednio do zasług. Bóg nie wypłaci nam premii i wysługi lat, ani nie zaoferuje nam wczasów pod gruszą w nagrodę za wzorowe sprawowanie. Nawet jeśli Chrystus mówi o nagrodzie, to należy ją rozumieć jako konsekwencję odpowiedzi na zaproszenie do pracy w Jego winnicy. Nasze zaangażowanie wyraża wolę bycia z Bogiem. A tylko wtedy będziemy mogli stanąć w Jego obecności, odszukać Go już teraz, a nie dopiero po śmierci – jak mówi Izajasz – jeśli będziemy do Niego podobni. Swój ciągnie bowiem do swojego.

Często mam wrażenie, że paradoksalnie łatwiej nam pogodzić się z obrazem surowego, wymagającego i karzącego Boga, zwłaszcza względem innych, niż uznać, że Bóg daje za darmo, że okazuje miłosierdzie. Czasem i my musimy najpierw przebaczyć Bogu, że jest dobry dla wszystkich, by potem przyjąć Jego miłosierdzie.

Przypowieść dzisiejsza jest również przestrogą, abyśmy nie próbowali wtłoczyć Boga w utarte przez nas schematy. Bo nic z tego nie wyjdzie. One zawsze będą za ciasne. Jedni sądzą, że Bóg powinien im to lub tamto zabezpieczyć. Jeśli daje zdrowie, powodzenie, sukcesy, to jest OK. A jak nie daje, to jest niedobry. Ale są i tacy, że nawet tego nie oczekują od Boga, traktując Go z obojętnością, bo wydaje im się, iż sami sobie jakoś poradzą. Oddają więc pokłon swoim możliwościom, zarobionym pieniądzom, nowoczesnym technologiom, nauce, stając się w ten sposób (może nie zawsze nawet świadomie bałwochwalcami) i zapominając o tym, kto jest ostatecznym źródłem tego wszystkiego.

mistrzostwa_siatkowka_2014

A jeśli już mówimy o darach i zasługach, to nie wolno nam zapomnieć o tych, które dzisiaj wybrzmiewają chyba najgłośniej. Bowiem polscy siatkarze ręczni są MISTRZAMI ŚWIATA!!! I za to także dziękujemy!!! :-)