Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Motywacja mojego podążania za Chrystusem

Możemy być pełni podziwu dla pragnienia i wytrwałości ludzi, którzy szukają Chrystusa w Ewangelii. Ów zachwyt jednak szybko gaśnie, gdy odnajdują Jezusa i słyszą z Jego ust gorzką prawdę na swój temat obnażającą ich prawdziwe intencje, te mianowicie, że nie szukają Go ze względu na Niego samego, czy ze względu na Jego naukę a jedynie dlatego, że spełnił ich pragnienia i nasycił ich żołądki [por. J 6,22- 30] .

Zarzut powierzchowności, jaki Chrystus kieruje pod ich adresem jest jednym z najbardziej poważnych zarzutów, jaki może spotkać człowieka przekonanego o tym, że motywacja jego działania jest głęboka wiara. Chrystus jednak zna prawdę o nas i zna nasze serca.

My dzisiaj także żyjemy w świecie, który uwodzi nas rożnego rodzaju pokusami, podsyca nasze ambicje i pragnienia. I może okazać się, że przychodząc do Chrystusa będziemy nosili w sobie mniej lub bardziej świadome pragnienie, aby On spełnił nasze pragnienia. Możemy wmawiać sobie, że nasza pobożność, wierność religijnym praktykom, ciągłe szukanie Chrystusa powinna być jakoś wynagrodzona.

Dopóty jednak, dopóki będziemy szukali w spotkaniu z Chrystusem i w praktykowaniu naszej wiary zaspokojenia naszych ludzkich pragnień, nawet tych najbardziej wzniosłych, duchowych, dopóty nasze bycie przy Chrystusie będzie egocentryczne i tak naprawdę w centrum naszego życia, naszej duchowej praktyki będzie moje „ego” a nie Chrystus.

Dlatego tak ważne jest oczyszczanie naszej motywacji i zadawanie sobie pytania przy okazji rachunku sumienia: Dlaczego szukam Chrystusa? Dlaczego wytrwale staram się znaleźć czas na medytację?

Jest to o tyle ważne, gdyż jedynie medytacja realizowana w duchu bezinteresownej miłości, dla której nagrodą jest jedynie to, że mogę trwać przy Chrystusie i to z wdzięcznością, niczego nie oczekując będzie stawała się dla mnie źródłem prawdziwej wewnętrznej wolności i radości. Owszem, będzie ona także przynosiła zaspokojenie pragnień, jakie są w naszych sercach, ale na sposób jaki chce tego Chrystus a nie na sposób, jaki my byśmy tego pragnęli.

Uświadamianie sobie nieustannie tego, jaka jest motywacja mojej codziennej praktyki medytacji mówi wiele o nas samych i o miejscu, jakie w naszym życiu dajemy Chrystusowi. Po rozmnożeniu chleba ludzie z tłumu zadali Jezusowi dwa pytania. Na pierwsze, płynące z ciekawości i dotyczące zaspokojenia doczesnych pragnień, nie otrzymali odpowiedzi. Drugie było nieskończenie istotniejsze: „Co mamy czynić, aby w naszym życiu mogło się realizować dzieło Boże?”. Zbyt rzadko stawiamy to pytanie. Tymczasem odpowiedzią na nie jest zgoda na to, że to Chrystus przejmie ster naszego życia i On sam zaradzi naszej słabości i niedowiarstwu, pozwalając by nasze życie było miejscem Jego działania. I tej otwartości uczy nas właśnie praktyka medytacji, czyniąc nasze serca i nasze życie przestrzenią, w której będzie objawiało się Boże działanie, gdy zrezygnujemy z zaspokojenia naszych pragnień i ambicji a pozwolimy by to Chrystus był reżyserem naszego życia.