Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Słowo na wakacje:-)

I tak oto dotarliśmy do przerwy wakacyjnej w naszych medytacyjnych spotkaniach. Przerwa jednak dotyczy tylko spotkań grupy, w żadnym razie indywidualnej medytacji. Od niej proszę nie robić sobie wakacji:-)

Jak ogłaszaliśmy w związku z tym, że dostosowujemy się z naszymi spotkaniami do rytmu pracy Sióstr i Braci z Monastycznych Wspólnot Jerozolimskich w sierpniu miejsce naszych spotkań – kościół przy ul. Łazienkowskiej, gdzie nas przygarnięto z dobrego serca będzie nieczynny z powodu wyjazdu wakacyjnego Wspólnot. Dzisiaj miałem radość sprawowania w kościele przy Łazienkowskiej Eucharystii, którą ogarnąłem całą naszą grupę medytacyjną, zawierzając Panu Bogu to dzieło i dziękując za każdą i każdego z Was, których dobry Bóg przyprowadził do tej wspólnoty. Ufam, że modlitwa przy ołtarzu Chrystusa była owocna i przyniesie Wam wszystkim obfite łaski i Boże błogosławieństwo.

Dzisiejsza Ewangelia, która bardo obrazowo nawiązuje do Bożego działania ufam, że będzie także dla Was źródłem umocnienia. Bóg, który jawi się w niej jako Siewca jest tym, który obficie sieje swoje Słowo, nie bacząc na to, że wiele z tych posianych ziaren z różnych powodów zostanie zmarnowane. To mi uświadamia, że nie ma takiego miejsca, gdziekolwiek byśmy nie byli, w którym nie możemy się otworzyć na dar tego Słowa. Medytacja zaś jest jedną z dróg ukazujących jak w praktyce na to ziarno Słowa Bożego się otworzyć, tak aby mogło ono paść rzeczywiście głęboko w nasze serca i stamtąd wydać plon, jakiego Bóg się po nas spodziewa.

Dlatego gdziekolwiek jesteście lub będziecie w czasie tych wakacji pamiętajcie o tym, że wszystko jest miejscem Boga, środowiskiem Jego obecności i środowiskiem, w którym możemy otwierać się na to zasiewane z miłością i hojnością Słowo, które nas stwarza, kształtuje, przemienia i zbawia. Słowo, które zawsze jest znakiem obecności Tego, który jest wcielonym Słowem Boga.

Prawosławny mnich, o. Dezyderiusz, uczy: „Przede wszystkim trzeba potwierdzić tę całkowicie niewytłumaczalną tajemnicę, że w imieniu Bożym trwa sam Bóg, z całą swoją Istotą, i wszystkimi swoimi nieskończonymi właściwościami. Oczywiście należy to rozumieć duchowo – przez oświecone serce, a nie przez cielesny rozum, który bezprawnie wdzierając się do sfery duchowej, próbuje cieleśnie pojmować rzeczy duchowe, a nie mogąc tego zrobić, odrzuca je”. Otóż podczas powtarzania Imienia Jezus sam Chrystus staje się duchowo obecny w sercu modlącego. Sam Bóg przez to Imię zstępuje do człowieka i jego serca i wypełnia go swoją obecnością. Jak zwykł mawiać św. Jan Kasjan:  „Imię Jezusa staje się rodzajem klucza, który otwiera nasze serce na łaskę Jego obecności ”.

Medytacja, w której oprócz słowa będącego wezwaniem Chrystusa i otwarciem na łaskę Jego obecności ważną rolę odgrywa także oddech, z którym staramy się zgrać recytację świętego wersetu przypomina nam także o tym, że to Bóg daje nam oddech – tchnie w nas życie: „Przyszedłem, abyście mieli życie, i mieli je w obfitości” (J 10,10). Na Krzyżu Jezus wyzionął ducha, aby w nas tchnąć Życie z Ducha. Św. Jan Klimak nauczał: „Niech wspomnienie Jezusa złączy się z każdym twoim oddechem”. Gdy więc medytujemy, uczymy się brać oddech w imię Jezusa. Widać to dobrze w doświadczeniu Modlitwy Jezusowej – robiąc wdech modlimy się: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży”, aby doświadczyć w Bogu, że „jestem”; jednocześnie wydychamy zło – mówiąc:  „zmiłuj się nade mną grzesznikiem”, aby doświadczyć wyzwolenia z nicości i tego, że przez brak Boga i grzech tak naprawdę „nie jestem”.

W ten sposób przyzywanie i trwanie w Imieniu Jezusa na modlitwie prowadzi nas do rzeczywistości, którą prawie 40 lat temu próbował nazwać o. Joachim Badeni OP: „Modlitwa w rytmie oddechu, która posługuje się wezwaniem skierowanym do Chrystusa prowadzi nas do Obecności, która będzie miała cechy ogromu, Pełni – niewyrażalnej, wyzwalającej światłości, nieokreślonej, ale zarazem nieskończenie osobistej, nawet w zwykłych ludzkich drobiazgach szarej codzienności. Wszędzie, zawsze będzie to jednak Ktoś – Osoba, nie stan psychologiczny. Osoba, która na nasze wezwanie staje się obecna nie tylko przy nas, ale także w nas, w naszym sercu, aby je wypełnić swoją miłością. W ten sposób przez powtarzanie świętego wezwania urzeczywistnia się spotkanie, a nie bezosobowe trwanie, milczenie, ale w dialogu osób niewyrażalnych. Jest to zawsze dar – Dar Osoby, przekazanej tchnieniem, powiewem miłości mającym moc przekształcenia napełnionego tym Darem w kolejny dar ”. W ten oto sposób otwierając się poprzez oddech i modlitewne wezwanie na Boże tchnienie Ducha Jezusowej Miłości pozwalamy, aby on czynił nas samych darem dla Niego i dla innych. I tak otwiera się dla nas droga do tego, aby wypełniać swoje najpiękniejsze powołanie wyrażone jeszcze przez pierwszych chrześcijan, aby stać się dla świata darem tak jak Bóg staje się nim dla nas każdego dnia.

P.S. Wszystkim wypoczywającym życzę dobrego odpoczynku i odkrywania Boga objawiającego się na różne sposoby w świecie a tym, którzy pracują wiele sił i radości z tego, że swoja pracą wpisują się także w dzieło Boże przemiany świata na lepszy. Dziękując Wam wszystkim za obecność na spotkaniach pomimo odległości zapewniam o trwaniu w duchowej łączności i modlitewnej pamięci zawsze ilekroć staję przy ołtarzu Pana. Postaram się w miarę możliwości nie zaniedbywać w pisaniu na blogu o ile miejsca, w których będę przez najbliższy miesiąc pozwolą na dostęp do Internetu.

I do zobaczenia na spotkaniu w pierwszą środę września jeśli tylko dobry Bóg pozwoli:-)