Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

„Błogosławiony, kto we mnie nie zwątpi”

Jan przywołał do siebie dwóch spośród swoich uczniów i posłał ich do Jezusa z zapytaniem: «Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?»

Gdy ludzie ci zjawili się u Jezusa, rzekli: «Jan Chrzciciel przysyła nas do Ciebie z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?»

W tym właśnie czasie Jezus wielu uzdrowił z chorób, dolegliwości i uwolnił od złych duchów; także wielu niewidomych obdarzył wzrokiem. Odpowiedział im więc: «Idźcie i donieście Janowi to, co widzieliście i słyszeliście: Niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci zostają oczyszczeni i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto nie zwątpi we Mnie». (Łk 7, 18b-23)

 

Usłyszałem kiedyś ciekawe określenie tego fragmentu Ewangelii: „Ewangelia kryzysu”. Choć egzegeci nie do końca są zgodni, czy pytanie Jana skierowane poprzez jego uczniów do Jezusa było rzeczywiście przejawem ciemnej nocy ducha, której Jan Chrzciciel doświadczył w czasie uwięzienia, czy też zadał to pytanie ze względu na swoich uczniów, zbytnio przywiązanych do niego, pragnąc utwierdzić ich, że Ten, do którego ich posyła jest obiecanym Mesjaszem i żeby nie wahali się pójść za Nim bez oglądania się wstecz.

Uczniowie Jana nie do końca rozumieli przesłanie Jezusa. Z pewnością Jan był dla nich wielkim autorytetem, nauczycielem którego słuchali. Żydzi oczekiwali Mesjasza który będzie władał Izraelem i zbrojnie oswobodzi kraj z niewoli rzymskiej. Jezus tego nie uczynił. Uczniowie zobaczyli, że ich nauczyciel został wtrącony do więzienia, a Jezus którego zwiastował chodzi na wolności i nie przyszedł go uwolnić. Z całą pewnością w części z nich rodziło się zwątpienie czy Jezus rzeczywiście jest Zbawicielem. Stąd przeświadczenie wielu egzegetów, że Jan wysłał ich do Jezusa by wzmocnić ich wiarę.

Jakkolwiek brzmi odpowiedź na tę wątpliwość, jedno jest pewne: Jan nie maił nigdy wątpliwości dla Kogo naprawdę warto żyć i za Kim naprawdę warto podążać. To ostatnia lekcja jakiej udziela nam św. Jan Chrzciciel przed swoją śmiercią, ale jakże cenna: „Nie lękajcie się i nie wątpcie, że życie dla Jezusa nigdy nie jest pomyłką!”

I nawet, gdyby pytanie, które stawia dziś Jan wyrastało z doświadczenia kryzysu jego wiary, to tym bardziej wydaje się potwierdzać powyższe zdanie.

Jednocześnie bardzo pouczająca dla nas jest postawa Jezusa. Pozwala na stawianie pytań w wierze. Daje prawo Janowi do jego wątpliwości. Chce nam przez to uzmysłowić, że wiara zakłada pytania i zmagania z wątpliwościami. Wielokrotnie tę postawę znajdziemy u apostołów, czy u Nikodema – prowadzącego długo nocne rozmowy z Jezusem, przesiąknięte wieloma pytaniami i wątpliwościami.

Jezus szanując prawo Jana do wątpliwości spokojnie odpowiada, wskazując na cuda, których dokonuje. W ten sposób daje mu do zrozumienia, że wypełnia się obietnica dana przez proroka Izajasza. Jezus zaprasza tym samym Jana, aby oparł się w pełni na Słowie Bożym, które zawsze się spełnia.

To także lekcja dla nas – medytujących. Możemy być pewni, że Słowo Boże nigdy nie zawodzi, że możemy na nim polegać.

To właśnie Słowo staje się dla nas w medytacji, podobnie jak dla Jana Chrzciciela silnym oparciem i światłem w ciemnościach wiary. Zresztą to nie pierwsze potwierdzenie mocy Słowa dla Jana, który całe swoje życie karmił się nim żyjąc na pustyni.

Oparcie na Słowie sprawia, że otwierają się nam oczy i w zupełnie innym świetle zaczynamy patrzeć na nasze życie. Słowo, którym się karmimy w medytacji, sprawia, że łatwiej nam przenieść doświadczenie obecności Boga z modlitwy na całe nasze życie i dostrzec w nim przejawy działania Boga.

Wbrew pozorom pytanie św. Jana Chrzciciela wcale nie powinno być nam tak bardzo odległe. Podobnie jak on tkwimy nierzadko w więzieniu naszych bardzo ograniczonych horyzontów, nie potrafiąc dostrzec, że Jezus stale działa. I być może z tego biorą się różnego rodzaju kryzysy, których doświadczamy!?

Dlatego Jezus konkluduje dzisiejszą odpowiedź słowami:

„Błogosławiony jest ten, kto we mnie nie zwątpi”.

Jezus pragnie otwierać nasze oczy na znaki Jego obecności w świecie, którymi są święci, którymi są tysiące oddanych serc i pracowitych rąk; tysiące „ślepców”, potrafiących dzięki łasce nawrócenia dostrzec swoje winy i miłość Boga do nich; tysiące ubogich, którym kapłani, siostry zakonne i świeccy – sami także ubodzy – głoszą Dobrą Nowinę, wprowadzając ją w czyn.

Chrystus nieustannie jest i działa w świecie poprzez swój Kościół i ludzi wierzących. Choć znaki obecności i działania Chrystusa nie są tak głośne jak media, reklamy i konflikty. Dlatego potrzeba nam ciszy medytacji, w której uczymy się dostrzegać i słuchać tego, co dyskretne, ciche i pokorne, lecz mające wielką siłę przemiany świata.

Jeżeli skupimy się i poprzestajemy jedynie na naszych wyobrażeniach i wątpliwościach, wówczas trudno będzie nam dostrzec Chrystusa poprzez projekcje naszych osobistych doświadczeń na rzeczywistość. Ale kiedy chodzimy w świetle Słowa Bożego i działamy trzymając się mocno Chrystusa przez wiarę, wtedy łatwiej nam dostrzec, jak chromi chodzą, a umarli zmartwychwstają a ubogim głosi się Ewangelię…

A może czasem trzeba też, byśmy zadali sobie inne – bardzo adwentowe pytanie: „Czy ja jestem znakiem Tego, że Jezus żyje i działa?”.