Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Człowiek sięga tak daleko, jak sięga jego modlitwa

Lecz Jezus im odpowiedział: «Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam». Dlatego więc usiłowali Żydzi tym bardziej Go zabić, bo nie tylko nie zachowywał szabatu, ale nadto Boga nazywał swoim Ojcem, czyniąc się równym Bogu.

W odpowiedzi na to Jezus im mówił: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Syn nie może niczego czynić sam z siebie, jeśli nie widzi Ojca czyniącego. Albowiem to samo, co On czyni, podobnie i Syn czyni. Ojciec bowiem miłuje Syna i ukazuje Mu to wszystko, co sam czyni, i jeszcze większe dzieła ukaże Mu, abyście się dziwili. (J 5, 17-18.19-20)

Kto może rozpoznać prawdę o Jezusie? Ten kto słucha jego słowa i wierzy w Tego, który Go posłał.

Medytacja uczy nas zasłuchania w słowo i otwartości na prawdę o Bogu. Przez to w praktyce staje się miejscem i doświadczeniem działania samego Boga: «Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam».  

Jednak zgoda na to działanie Boga w doświadczeniu medytacji niesie ze sobą ryzyko tego, że zburzy nasz świat, świat naszych wyobrażeń i przekonań na temat Boga. Często możemy ulec pokusie Żydów z dzisiejszej Ewangelii, przekonanych, że dzięki swojej wierze i rozmyślaniu na temat Boga już rozumieją i wiedzą tyle, ile potrzeba, tymczasem konfrontacja ze słowem Jezusa uświadamiała im, że jest jeszcze wiele tajemnic, o których nie mieli pojęcia.

Wybór, jaki stał przed Żydami słuchającymi Jezusowego słowa i jaki stoi przed nami jest następujący: albo zabezpieczyć, to co już wiemy, okopać się w twierdzy swoich przekonań i bronić jej na wszelkie dostępne sposoby, łącznie z takim, który sprawi, że rozminiemy się z prawdziwym Bogiem. Albo przyjąć postawę uległości wobec słowa, a co za tym idzie zacząć patrzeć głębiej i zrozumieć, że w doświadczeniu wiary zawsze prawdą będzie ta wypowiedziana przez Sokratesa „wiem, że nic nie wiem”. Współczesnemu człowiekowi, dysponującemu dostępem do różnych źródeł poznania trudno jest przyznać, że nie wie, trudno zgodzić się na pewien rodzaj ignorancji, lecz w życiu duchowym to nieodzowne, gdyż o tyle o ile będziemy zdolni zgodzić się na opróżnienie naszej świadomości z naszej wiedzy a raczej niewiedzy o Bogu, o tyle będziemy otwarci na tę prawdę, którą On może w nas wlać jedynie mocą swojego Ducha i łaski.

„Człowiek nie jest w stanie poznać w pełni Boga. Wszystko, co wiemy o Bogu, nie jest Nim: jest jedynie Jego wyobrażeniem, symbolem, niedoskonałą Jego podobizną, ale to nie Bóg. Jedynie Bóg zna siebie i ta Jego znajomość siebie samego pozostaje dla nas tajemnicą” (Listy z pustyni, Carlo Carretto)

Nasza niewiara w to, że Bóg jest naprawdę wszechmocny wzrasta w sposób wprost proporcjonalny do przekonania, że Go znamy.

Jednakże Bóg w swojej miłości postanowił dać się poznać człowiekowi, objawić mu się; odbywa się to jednak w sposób nadprzyrodzony, w języku nieprzetłumaczalnym na ziemi. W języku miłości i wiary. Ten, kto jest pod działaniem tego objawienia, nie może o Nim powiedzieć prawie nic – czego przykładem są mistycy – i choć sam doświadcza Boga przez wiarę i miłość, nie potrafi tego oddać i nie potrafi o Nim opowiadać za pomocą słów, które wydają się zawsze tak nieadekwatne”. (Listy z pustyni, Carlo Carretto)

To jedna z tych prawd, na które winien się zgodzić ktoś, kto pragnie wejść na drogę medytacji i kontemplacji.

Bo jak pisze autor Obłoku Niewiedzy: „Bóg jest Niepoznawalny. Jedynie On, sobie jedynie znanymi środkami może objawić siebie – przez słowo nigdy dotąd niewypowiedziane, przez pojęcia, wykraczające poza nasz ludzki sposób rozumowania”.

Właśnie dlatego medytacja niedyskursywna jest zaproszeniem bardziej do przyjęcia postawy biernej niż czynnej, bardziej milczeniem niż mówieniem, bardziej byciem niż działaniem, bardziej otwartością niż dociekaniem, bardziej uległością niż inicjatywą, bardziej trwaniem w nagiej wierze niż rozumowaniem. Bo tylko ktoś taki potrafi stanąć po drugiej stronie granicy życia i śmierci. Gdyż jeśli uwierzy, że Bóg mógł posłać na świat swojego Syna, a co więcej, że stało się to również ze względu na jego własne zbawienie, przekroczy próg, który oddziela Życie i śmierć, Wiedze i niewiedzę, oczywistość i Tajemnicę.

Wbrew pozorom życie nieustannie przekonuje nas o tym,  że wcale nie trudno nie docenić Boga. Ile razy nam się wydaje, że coś jest już niemożliwe, że sprawy pozamykały się na dobre i nie ma odwrotu. Gdybyśmy nieco bardziej poważnie traktowali Bożą moc, zobaczylibyśmy w naszym życiu rzeczy, o których nam się nie śniło („abyście się dziwili” – jak mówi dzisiaj Jezus). A przede wszystkim nie kisilibyśmy się w sosie własnych porażek i nieudanych prób rozwiązania naszych problemów. To przez bramę wiary przechodzimy do otwarcia na łaskę, która ma moc ożywić i przemienić każde życie i każdą życiową sytuację.

Często, podobnie jak Żydzi z dzisiejszej Ewangelii słuchamy słów Jezusa, ale nie do końca rozumiemy z Kim mamy do czynienia. Medytacja, w której godzimy się na to, aby umilkł nasz dyskursywny umysł a została naga wiara zasłuchana w słowo pozwala nam wejść za zasłonę Tajemnicy i doświadczyć na sobie samych, że jak Jezus – nasz Mistrz i Nauczyciel – nie możemy sami z siebie czynić nic zasługującego na zbawienie, jeśli nie widzimy Ojca czyniącego.