Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Jak co roku… Adwent

Adwent, to czas oczekiwania… I choć to może zabrzmi dziwnie można powiedzieć, że czas pandemii doskonale wpisuje się w charakter adwentu. Pandemia także nastawia nas na czekanie: czekamy na szczepionkę, na otwarcie sklepów, miejsc pracy, rozrywki, szkół, czekamy na powrót możliwości normalnego życia.

Ale adwent to nade wszystko czas powrotu do Chrystusa, który pragnie wlać w nasze serca nadzieję, że Bóg ma moc przemienić w dobro wszystko, co się wydarza, nawet rzeczy, których nie rozumiemy… Czy mamy w sobie tę nadzieję?

*******

Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Uważajcie, czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas ten nadejdzie. Bo rzecz ma się podobnie jak z człowiekiem, który udał się w podróż. zostawił swój dom, powierzył swym sługom staranie o wszystko, każdemu wyznaczył zajęcie, a odźwiernemu przykazał, żeby czuwał.

Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy rankiem. By niespodzianie przyszedłszy, nie zastał was śpiących. Lecz co wam mówię, do wszystkich mówię: Czuwajcie!» (Mk 13, 33-37)

 

 

Jak co roku na początku adwentu słyszymy to samo wezwanie: „Czuwajcie!”. Wiele już powiedziano o tym, że żyjąc w kulturze Internetu i fast foodów, odzwyczailiśmy się od czekania. Niemal wszyscy narzekają dziś na brak czasu: młodzi i starzy, pracujący i emeryci… Nasze terminarze są upchane kolejnymi zajęciami. Nie chodzimy już, ale biegniemy. Nie czytamy, ale kartkujemy. Nie myślimy, ale zapoznajemy się. Może pandemia zmusiła nas do jako takiego zatrzymania się w biegu, ale to na siłę i  zapewne na chwilę.

Może jednak problem leży jeszcze gdzieś indziej? Może my po prostu zbyt wiele oczekujemy od życia? Może nie potrafimy cieszyć się przez dłuższa chwilę tym, co mamy, tak jak czyniły to starsze pokolenia. Nie potrafimy cieszyć się chwilą obecną, bo ciągle wybiegamy naszymi planami, oczekiwaniami czy lękami w przód. A przecież chwila obecna, to tak naprawdę wszystko, co mamy…

I może właśnie o tym chce nam przypomnieć adwent. Może dlatego zachęca nas do czuwania…

Na czym polega chrześcijańska czujność!? Na próbie powrotu do życia w rytmie przykazań i Ewangelii! Co to za rytm? Jego podstawą jest modlitwa, codzienny kontakt z Bogiem. Nie ten spychany na margines dnia, o ile znajdziemy jeszcze na niego czas, ale ten stający w centrum naszej codzienności, będący fundamentem, na którym pragniemy oprzeć nasze życie.

Jezus nie mówi dziś w Ewangelii o zwykłym śnie, który jest pożyteczny nie tylko dla zmęczonego ciała, ale też dla intelektu i ducha. Sen, o którym mówi Jezus jest obrazem pewnego stanu ducha, sposobu życia, w którym człowiek nie widzi lub nie chce widzieć swojego stanu.

Aby czuwać, trzeba się najpierw obudzić!

We fragmencie Księgi Proroka Izajasza czytamy o Izraelitach, którzy pogrążyli się w grzechu. Prorok skarży się przed Bogiem, że pozwala ludziom błądzić z dala od Niego. „Nikt się nie zbudził, by się chwycić Ciebie”. Nie tylko człowiek, który się oddala od Boga, pogrąża się w ciemności, ale mogą to uczynić całe narody. I w dzisiejszym świecie chyba nie trzeba byłoby zazbytnio szukać dowodów na to, że tak jest. Grzech, może być nie tylko indywidualny, może dotykać całych wspólnot, choć czasem zaczyna się to od grzechu poszczególnych jednostek. Podobnie przebudzenie jednego człowieka potrafi wpłynąć na innych. Dzięki głoszeniu apostoła Pawła pierwsi chrześcijanie mogli doświadczyć łaski nawrócenia. Przebudzenie jednego wpłynęło na wielu. Aby móc czuwać, trzeba się najpierw przebudzić. W języku Ewangelii przebudzić się, to porzucić grzech!

A kiedy się już przebudzimy, trzeba sobie zadać pytanie: Jak czuwać?

Jest taki polski dramat z 2008 roku p. t „Senność” to opowieść o ludziach, którym życie zaczęło przeciekać przez palce, którzy zapadli w rodzaj emocjonalnego letargu i choć żyją, nie żyją naprawdę. Jeden z bohaterów filmu, nieuleczalnie chory Robert robi obrachunek ze swoim życiem boi, że pójdzie do piekła i boi się dnia sądu ostatecznego, kiedy zobaczy swoje niewykorzystane w życiu szanse i to, jak wyglądałoby jego życie, gdyby się w porę obudził (czytaj: nawrócił) i nie stracił aż tyle przesypiając kawał swojego życia.

 „Czuwajcie!” – Głos Jezusa wzywa dziś do powstania ze snu. Do tego, by wznieść się ponad chaos codziennego rozdrabniania się na tysiące bezcelowych działań i spraw, na które często wcale nie mamy wpływu. Czuwać to znaleźć czas by zatrzymać się w ciszy i dostrzec obecność Tego, który już ponad dwa tysiące lat wszedł w dzieje świata, choć świat coraz bardziej stara się Go ignorować. Czuwać, to umieć zatrzymać się w biegu, by uzmysłowić sobie, że wiele z wydarzeń naszego życia są znakami, które daje nam Bóg. Czuwać, to umieć spojrzeć trochę dalej niż czubek własnego nosa, niż swoja własna przyjemność czy potrzeba i trochę głębiej niż patrzymy na co dzień, by dojrzeć tam SENS (logos) – a konkretnie: Osobę Zbawiciela, który pragnie nadać właściwy kierunek naszemu życiu, naszej historii. Czuwać to dostrzec Tego, który przychodzi z obietnicą twojego i mojego zbawienia i potrafi sprawić, że każda z tych tysięcy drobnych chwil i spraw, które składają się na mozaikę naszego życia, a które tak łatwo przeciekają nam przez palce, lub co gorsza, które przesypiamy nabiera prawdziwego WIECZNEGO ZNACZENIA.

Adwent to czas oczekiwania na przyjście Zbawiciela. W jakimś sensie całe nasze życie jest adwentem – oczekiwaniem. Mając pewność, że Pan przychodzi, mogę oddać się danemu mi czasowi. To tak jak z nienarodzonym dzieckiem, do którego się mówi, dotyka się brzucha matki, żeby poczuć kopnięcie, posłuchać bijącego serca. Psychologia prenatalna tłumaczy, że ma to wielkie znaczenie. To małe, niewidoczne dziecko już wtedy jest kształtowane, nabiera poczucia bezpieczeństwa i miłości.

Moje codzienne zmaganie się z życiem, miłością, pracą, nauką to przygotowanie miejsca Panu Bogu we mnie, by się narodził. Wtedy nasze cierpliwe oczekiwanie na spóźniający się tramwaj, czuwanie, by nie wykipiało mleko bądź w zmęczeniu powtarzana modlitwa Ojcze nasz stają się jak światło adwentowej świecy.

Bądź wierny i czuwaj! – to wezwanie, które mamy sobie wziąć do serca na początku Adwentu.

Ktoś zapyta:  „Ale dlaczego mam czuwać i być wiernym?”

Bo wierny jest Ten, który zawsze czuwa nad tobą.