Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Niedosyt medytacji

Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia albo z ostu figi? Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców. Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, zostaje wycięte i wrzucone w ogień. A więc: poznacie ich po ich owocach». (Mt 7, 15-20)

Ta Ewangelia wydaje się nader aktualna w dzisiejszych czasach pluralizmu, w jakich żyjemy. Jezus broniąc proroków obcych, którzy nie należą do Jego uczniów, przy okazji czego wypowiedział słynne zdanie: „Kto bowiem nie jest przeciwko wam, ten jest z wami” (Łk 9,50; Mk 9,43), zarazem ostrzega nas przed prorokami fałszywymi.

Chrystus odsłania w ten sposób różnicę między pluralizmem autentycznym i nieautentycznym. Pluralizm autentyczny wynika z wiary, że wszyscy ludzie są zdolni do poszukiwania prawdy i w różnorodny sposób ją znajdują (o tym pisał już św. Tomasz z Akwinu, czy konstytucja Nostra Aetate Soboru Watykańskiego II. Autentyczny pluralizm potrafi uszanować prawdę u innych, nie lęka się też asymilować cudzej prawdy, jeżeli tylko rzeczywiście jest to prawda.

Natomiast pluralizm nieautentyczny jest to otwarcie się na wszelkie możliwe poglądy – bez zastanawiania się nad tym, czy są one prawdziwe, czy nie, czy służą ludzkiemu rozwojowi, czy też destrukcji. Słowa Pana Jezusa o fałszywych prorokach przypominają nam, że niestety istnieje coś takiego jak zatruwanie dusz, rozbudzanie niskich namiętności, nazywanie białym tego, co czarne, i czarnym tego, co białe.

Podpowiedź jak rozróżnić fałszywych proroków znajdujemy już w Księdze Jeremiasza – „Fałszywi prorocy dodają otuchy złoczyńcom, by nie porzucili swej złości” (23,14). Jedni robią to z całą otwartością inni skrycie, ale podstawowym kryterium ich rozpoznawania jest to, że nie chodzi im o prawdę i dobro.

Innym kryterium, po którym można rozróżnić fałszywych proroków, jest to, że lubią oni schlebiać swoim słuchaczom, przytakiwać złym nawykom i je usprawiedliwiać. O ile prawdziwi prorocy, pocieszając, wzywają do większego wysiłku, to fałszywi uczą pustego samozadowolenia lub biernego oczekiwania na lepsze czasy.

Natomiast samą istotą fałszywego prorokowania jest odwodzenie ludzi od Boga prawdziwego i przekonywanie do ulegania bożkom (konsumpcjonizm, kariera, samozadowolenie, przejawy różnego rodzaju duchowości, które wydają się mniej wymagające a bardziej egzotyczne niż Ewangelia).

Niestety żyjemy w czasach, w których owo zwodzenie przez fałszywych proroków przybrało na sile i co jeszcze smutniejsze temu zwodzeniu ulegają nierzadko chrześcijanie, co de facto oznacza, że uwierzyli, że może ich nasycić i przynieść poczucie szczęścia i spełnienia coś poza Bogiem. Pięknie o tym pisze autor książki, którą właśnie czytam p. t. Hewel, wszystko jest ulotne oprócz Boga.

Odwołując się do nauczania Ojców Kościoła autor przypomina, że „dla duszy człowieka wierzącego najlepszy jest niedosyt, pewna niewystarczalność. Dzięki temu można pozbywać się diabelskiego przekonania, że wszystko zależy ode mnie, od mojej pracy, planów, decyzji.” Jakże kłóci się to z mentalnością fałszywych proroków, którzy głoszą coś wręcz przeciwnego i zachęcają nas do kolekcjonowania naszych sukcesów, przekonania o naszej mocy, samowystarczalności, które skutecznie odbierają nam pokój ducha, bo idąc za tą filozofią cierpimy na ciągły niedosyt i ciągle chcielibyśmy więcej i więcej pieniędzy, sukcesów, uznania, władzy, przyjemności…

Praktyka medytacji monologicznej uczy nas właśnie tego oderwania od „kolekcjonowania” osiągnieć naszego ego. W tej praktyce wiemy, że nic nie zależy od nas. Oparcie się na jednym, powtarzanym w kółko wezwaniu może przynosić poczucie pewnego niedosytu, ale uświadamia nam, że Pan Bóg nie potrzebuje wiele, potrzebuje jedynie otwartości naszego serca, po to, aby dokonać jego przemiany. A czyni to najskuteczniej wówczas, gdy jak pisze Mistrz Eckhart: „Potrafimy wyrzec się samych siebie, po to by powierzyć siebie z całkowitym zaufaniem działaniu Ducha Świętego, gdyż On lepiej niż my troszczy się o nasze życie wewnętrzne i On również wie jaką drogą doprowadzić nas do prawdziwego pokoju serca” .

„Każdy człowiek ma w sobie czystą, niezmąconą głębie, gdzie mieszka Bóg. Panuje tam całkowita cisza. Tu wszystko jest zdrowe, tu także goją się rany, jakie zadało nam życie. Do tego obszaru nie ma dostępu żaden inny człowiek, to najintymniejsza przestrzeń w nas. Dlatego nie jest możliwe w pełni żyć życiem Bożym (i uchronić się przed zgubnym wpływem fałszywych proroków współczesnego świata – przypis autora), jeśli się nie rozluźni kontaktów z zżyciem doczesnym. () Podobna zasada obowiązuje w sferze ducha. To proces stopniowego oczyszczania się, rezygnowania z czegoś na rzecz większego dobra”. (Hewel). A wszystko zaczyna się – jak uczy Jan Kasjan – od porzucenia „bogatych i rozległych myśli”, które łatwo nas zwodzą. To właśnie od porzucenia myśli rozpoczyna się wejście w doświadczenie medytacji, która uczy nas zgody na to że są w życiu sprawy, którym powinniśmy pozwolić umrzeć, aby móc żyć pełniej i przynosić obfitsze owoce.