Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Pomiędzy „Hosanna” a milczeniem śmierci

A kiedy przyszli do ogrodu zwanego Getsemani, rzekł Jezus do swoich uczniów: «Usiądźcie tutaj, Ja tymczasem będę się modlił». Wziął ze sobą Piotra, Jakuba i Jana i począł drżeć, i odczuwać trwogę. I rzekł do nich: «Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie!» I odszedłszy nieco dalej, upadł na ziemię i modlił się, żeby – jeśli to możliwe – ominęła Go ta godzina. I mówił: «Abba11, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie]!»

Potem wrócił i zastał ich śpiących. Rzekł do Piotra: «Szymonie, śpisz? Jednej godziny nie mogłeś czuwać? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe». Odszedł znowu i modlił się, powtarzając te same słowa. Gdy wrócił, zastał ich śpiących, gdyż oczy ich były snem zmorzone, i nie wiedzieli, co Mu odpowiedzieć.

Gdy przyszedł po raz trzeci, rzekł do nich: «Śpicie dalej i odpoczywacie? Dosyć! Przyszła godzina, oto Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników. Wstańcie, chodźmy, oto zbliża się mój zdrajca».

I zaraz, gdy On jeszcze mówił, zjawił się Judasz, jeden z Dwunastu, a z nim zgraja z mieczami i kijami wysłana przez arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszych. A zdrajca dał im taki znak: «Ten, którego pocałuję, to On; chwyćcie Go i prowadźcie ostrożnie!». Skoro tylko przyszedł, przystąpił do Jezusa i rzekł: «Rabbi!», i pocałował Go. Tamci zaś rzucili się na Niego, i pochwycili Go. A jeden z tych, którzy tam stali, dobył miecza, uderzył sługę najwyższego kapłana i odciął mu ucho.

A Jezus zwrócił się i rzekł do nich: «Wyszliście z mieczami i kijami, jak na zbójcę, żeby Mnie pochwycić. Codziennie nauczałem u was w świątyni, a nie pojmaliście Mnie. Ale Pisma muszą się wypełnić».

Wtedy opuścili Go wszyscy i uciekli. A pewien młodzieniec szedł za Nim, odziany prześcieradłem na gołym ciele. Chcieli go chwycić, lecz on zostawił prześcieradło i nago uciekł od nich. [Mk 14, 32-52]

Kiedy jako dziecko uczestniczyłem w liturgii Niedzieli Palmowej, zadawałem sobie pytanie: „Po co po raz kolejny musimy słuchać opisu męki Pańskiej?” Dobrze go przecież znamy, wiemy, że po modlitwie w Ogrodzie Oliwnym był sąd, a później droga na Golgotę i krzyż. Po co Kościół każdego roku przypomina je dwukrotnie podczas liturgii Wielkiego Tygodnia: w Niedzielę Palmową i w Wielki Piątek?

Rozpoczyna się w Kościele czas szczególny, kilka dni nabrzmiałych treścią wyrażoną przez słowa, znaki i symbole. Wszystko po to, abyśmy mogli wejść w tajemnicę Paschy Chrystusa. Słuchamy Ewangelii o ostatniej ziemskiej drodze Jezusa nie tylko po to, aby się dowiedzieć, jak to było kiedyś, lecz i po to, aby się znaleźć w centrum tego wydarzenia. Liturgia przypomina bramę, przez którą możemy wejść, by stać się już nie widzami, ale uczestnikami Paschy Syna Bożego. Kluczem otwierającym tę bramę jest nasza wiara.

Życia Jezusa nie da się rozdzielić od Jego bycia z innymi, z tymi, których sam sobie wybrał, aby Mu towarzyszyli. Im powierzył swoje tajemnice, przede wszystkim zaś tajemnicę swej męki. Jego droga krzyżowa była jedyna i niepowtarzalna. Boleśnie doświadczył tego św. Piotr, kiedy się zaparł Jezusa, choć wcześniej był niemal pewien, że pójdzie za swoim Mistrzem aż do końca. W cieniu Golgoty pewność zamieniła się w lęk, a wiara wielu w trwogę opuszczenia i śmierci.  Wbrew pozorom to doświadczenie, które może stać się udziałem każdej i każdego z nas.

Liturgia Niedzieli Palmowej rozpoczyna się od pamiątki triumfalnego wjazdu Jezusa do Jerozolimy.

Zawsze uderzał mnie ten niezrozumiały kontrast między wiwatującym tłumem wołającym „Hosanna!”, a opisem męki. Z jednej strony gwar, okrzyki radości, palmy – a z drugiej milczenie śmierci. Uwielbienie i nienawiść oddzielone tak cienką granicą…

A pomiędzy nimi… cisza Getsemani. I przy niej chciałbym się zatrzymać w dzisiejszej medytacji nad słowem Bożym.

Getsemani… To właśnie tutaj możemy po raz pierwszy namacalnie doświadczyć samotności Jezusa. Odchodzi od uczniów – a uczniowie odchodzą od Niego: „Wtedy opuścili Go wszyscy i uciekli. A pewien młodzieniec szedł za Nim, odziany prześcieradłem na gołym ciele. Chcieli go chwycić, lecz on zostawił prześcieradło i bez odzienia uciekł od nich” (Mk 14, 51n).

Ciekawe jest to, że ten uczeń nie występuje w żadnej z pozostałych Ewangelii. Niektórzy z biblistów sugerują, że postacią tą mógł być sam ewangelista, który pochodził z Jerozolimy, opisał tutaj swoje przeżycie z tego strasznego wieczoru. Jest to niewykluczone, bo sam Marek Ewangelista, choć w swojej Ewangelii spisał doświadczenia św. Piotra, będąc jego towarzyszem, to jednak należał do poszerzonego grona siedemdziesięciu dwóch uczniów, o których wspomina Ewangelia [por. Łk 10,1-12].

Czy jednak chodziło rzeczywiście o św. Marka nie mamy pewności. Nie precyzuje też autor dokąd uciekł? Co się z nim stało?

Znalazłem kiedyś inna interpretację tej sceny ewangelicznej. Wedle niej młodzieniec to ikona Chrystusa. Chrystus zostaje odarty z szat. Nagi Chrystus na krzyżu osiąga samo dno upokorzenia. Tak bardzo samotny Jezus pozbawiony przez ludzi resztek godności umiera.

Znowu pojawia się prześcieradło – to, w które obwiązany jest Jezus składany do grobu. A później widzimy młodzieńca, odzianego w białe prześcieradło, po prawej stronie siedzącego w grobie i zwiastującego przybyłym tam niewiastom zmartwychwstanie Jezusa.

Młodzieniec ten jest także  ikoną każdego z nas. „Nie jest uczeń nad Mistrza” – przypomina ewangelia. Nie ma innej drogi, jak droga poprzez uniżenie, aby być w świetle. Aby zwiastować Zmartwychwstałego.

W każdym z nas, gdzieś głęboko w samym środku naszej tożsamości może się dokonać zerwanie starego prześcieradła. Odarcie ze starego człowieka, jak powie św. Paweł. I ono może się dokonać tylko mocą Tego, który wydaje się najsłabszy w tej ewangelii – Jezusa ukrzyżowanego. To On może zedrzeć z nas prześcieradło, które nas krępuje, aby mogło się dokonać nowe przybranie – w białą szatę chwały.

Trzeba się zatrzymać w Getsemani, pozwolić na samotność i ogołocenie. Wtedy Jezus posadzi nas po swojej prawicy, w pustym grobie. I staniemy się zwiastunami Zmartwychwstania.

W ten sposób liturgia Niedzieli Palmowej zawiera już w sobie pełny wymiar męki. Jest to Pascha Jezusa Chrystusa, która staje się jednocześnie naszą drogą ku nawróceniu, drogą ku przemianie, drogą ku ostatecznemu zwycięstwu, które możemy odnieść jedynie w Chrystusie.