Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Słuchaj!…

Jezus znowu zaczął nauczać nad jeziorem i bardzo wielki tłum ludzi zebrał się przy Nim. Dlatego wszedł do łodzi i usiadł w niej, na jeziorze, a cały tłum stał na brzegu jeziora. Nauczał ich wiele w przypowieściach i mówił im w swojej nauce:

«Słuchajcie: Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, jedno ziarno padło na drogę; i przyleciały ptaki, i wydziobały je. Inne padło na grunt skalisty, gdzie nie miało wiele ziemi, i wnet wzeszło, bo nie było głęboko w glebie. Lecz po wschodzie słońca przypaliło się i uschło, bo nie miało korzenia. Inne padło między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je, tak że nie wydało owocu. Inne wreszcie padły na ziemię żyzną i wydawały plon, wschodząc i rosnąc; a przynosiły plon trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny». I dodał: «Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!» (Mk 4, 1-9)

„Słuchajcie…” – To wezwanie, którym Jezus rozpoczyna swoje nauczanie. „Słuchaj Izraelu…” – w taki sposób zwracał się przez wieki Bóg do swojego ludu przez pośrednictwo proroków. „Słuchaj, synu nauk mistrza…” – tymi słowami św. Benedykt rozpoczyna swoją regułę. Słuchanie jest domeną ucznia. Słuchanie jest szkołą wiary. Słowo, które nie jest słuchane, nie może wybrzmieć w moim sercu. Nie może się tam zakorzenić. Nie może zrodzić owoców.

Jezus uświadamia nam, że nasze serca są niczym gleba, na którą pada ziarno Jego Słowa. Na tej prostej zasadzie opiera się cała praktyka medytacji monologicznej.

W dzisiejszym świecie a zwłaszcza w mediach panuje prosta zasada: krótko i przystępnie… Treść, która przekracza określone normy, staje się dziś mało atrakcyjna. Pęd życia wymaga wyrobienia określonej normy. Dlatego właśnie wolę słuchać radia niż oglądać telewizję. Falami radiowymi nie wszędzie jeszcze zawładnęła mania pośpiechu. Dzisiaj wszechobecne jest narzekanie na brak czasu, na pośpiech i chyba pandemia niezazbytnio to zmieniła. Coraz rzadziej możemy spotkać osobę, która mówi: „Mam czas, nigdzie mi się nie śpieszy.”

Tymczasem ze Słowem Bożym jest odwrotnie. Ono nie akceptuje pośpiechu. Pośpiech w słuchaniu Słowa Bożego zagraża temu, co to Słowo pragnie wnieść w nasze życie. I trochę o tym jest dzisiejsza przypowieść.

Z serca, w którym nie ma miejsca na zatrzymanie się i zasłuchanie w Słowo jest ono natychmiast wykradane. Dlatego codzienna medytacja chroni mnie przed tym, co próbuje mi dziś wykraść czas przeznaczony na słuchanie Słowa.

W sercu, które jest płytkie i niestałe Słowo nie może się zakorzenić. I dlatego regularność w praktyce medytacji jest tak bardzo ważna, jeśli chcemy by nasze życie wewnętrzne stawało się coraz głębsze. Dlatego regularna medytacja pozwala mi przezwyciężyć pokusę zniechęcenia i rezygnacji z medytacji.

Serce zajęte troskami to serce, które nie potrafi usłyszeć Słowa w całym jego przesłaniu. Dlatego medytacja jest dla mnie najlepszym antidotum na różnego rodzaju przywiązania i troski, z którymi Słowo tak łatwo „przegrywa” w życiu. Z czasem dostrzegam jak praktyka medytacji czyni moje serce coraz bardziej wolnym.

Serce, które daje pierwszeństwo Słowu, słucha wytrwale Słowa i zachowuje je w sobie może wydać jego owoce. Medytacja monologiczna stała się dla mnie najlepszą szkołą słuchania Słowa. Bez narzucania mu swoich własnych interpretacji, bez ubierania go w obrazy wytworzone przez wyobraźnię, pozwala wybrzmieć temu Słowu w całej jego pełni. Bez tej codziennej praktyki wiem, że nie mogłoby ono wydawać w moim życiu największych możliwych owoców.

Ale medytacja monologiczna, poprzez obecność Słowa pomaga mi także rozeznać stan mojego serca i jego zdolność do słuchania Słowa w codzienności, także poza praktyką medytacji. Uczy mnie abym codziennie rano, wstając zaczynał od słuchania, bo wówczas mam szansę, aby wszystko, co będę czynił – przez uważność na to, co Pan Bóg do nas mówi na różne sposoby – stawało się modlitwą.