Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

TERAZ…

Gdy Mędrcy odjechali, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić”.

On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda. Tak miało się spełnić słowo, które Pan powiedział przez Proroka: „Z Egiptu wezwałem Syna mego”.

Wtedy Herod widząc, że go Mędrcy zawiedli, wpadł w straszny gniew. Posłał oprawców do Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch, stosownie do czasu, o którym się dowiedział od Mędrców.

Wtedy spełniły się słowa proroka Jeremiasza: „Krzyk usłyszano w Rama, płacz i jęk wielki. Rachel opłakuje swe dzieci i nie chce utulić się w żalu, bo ich już nie ma”. (Mt 2, 13-18 )

To ciekawe, że liturgia, która stara się zachować w ciągu roku liturgicznego swoją chronologię w przypadku okresu Bożego Narodzenia jest całkiem niechronologiczna. Drugiego dnia po Bożym Narodzeniu mamy święto pierwszego męczennika, który oddał życie za Chrystusa już po Jego zmartwychwstaniu a dzisiaj święto młodzianków – męczenników, którzy zostali zamordowani z rozkazu Heroda w okresie mniej więcej jednego do dwóch lat po narodzeniu Chrystusa, choć już po wizycie Mędrców a przecież przeżywamy to święto dziś na ponad tydzień przed świętem Trzech Króli. Kto rozwiąże tę zagadkę?

A może to dla nas – medytujących wezwanie, żeby nie przywiązywać zbyt wielkiej uwagi do czasu. Nie, żeby go nie szanować, bo przecież jest dla nas darem od Pana Boga, zresztą chyba jednym z najtrudniejszych, z którym najczęściej nie potrafimy sobie radzić, bo albo się niemiłosiernie dłuży, albo znów mamy go za mało. Nigdy w sam raz! Mam na myśli raczej nieprzywiązywanie się do czasu wedle słów znanego powiedzenie, że „czas do nas nie należy”, choć tak często próbujemy go sobie zawłaszczyć. Zarówno czas dany nam, jaki i czas innych…

Jak zwykł mawiać Jan Paweł II: „Wczoraj do ciebie nie należy. Jutro niepewne… Tylko dziś jest twoje”.

Ale to dziś jest nasze jedynie wówczas, gdy potrafimy je przyjąć jako dar i jako dar przeżyć. Świadomość daru daje nam zupełnie inna perspektywę – uczy nas szacunku i wdzięczności wobec tego co otrzymaliśmy. Czy potrafimy spoglądać tak na czas? Czas pracy, czas odpoczynku, czas spędzony z rodziną czy z przyjaciółmi, czas ofiarowany nam na modlitwę, na medytację, czas, jakim jest nasze życie. Są nam podarowane! Są łaską! Dla mnie takie spojrzenie to warunek wstępny do tego, żeby nauczyć się nie marnować czasu, ale też żeby go nie próbować zawłaszczać, bo wówczas szczególnie mocno nam się wymyka.

Wielu ludzi żyje przeszłością. Często nie umiemy żyć teraźniejszością. I myślę, że w jakiejś mierze dotyczy to nas wszystkich. Rozważamy w kółko określone wydarzenie które miało miejsce dawno temu. Pozwalamy się w ten sposób złapać w pułapkę naszych uprzedzeń, tęsknot i żali. Nieumiejętność wybaczenia komuś lub sobie popełnionego czynu sprawia, że nie jesteśmy w stanie odciąć się od przeszłości i zostawić jej tam gdzie jej miejsce – w przeszłości, w rękach Boga.

Znam tyle osób, które pomimo dnia dzisiejszego żyją dniem wczorajszym, lub jutrem – wierząc a raczej marząc, że to co dobre wydarzy się dopiero w przyszłości. A w ten sposób ucieka im życie w wiecznych rozterkach, tęsknotach, w niepokoju serca.

Niestety w ten sposób nigdy nie sposób poczuć się spełnionym w swoim życiu.

Właśnie w tych dniach leci w programie pierwszym telewizji serial „The Chosen”. Oglądam go czasem z uczniami na religii i to, co mnie w nim uderza najbardziej to naturalność Jezusa i właśnie to intensywne życie chwilą obecną. Bożym i Jego TERAZ. To jedna z umiejętności, których pragnie nas nauczyć Jezus. Cieszyć się każdą chwilą spędzoną z bliskimi, z kolegami i koleżankami w pracy, ze sobą, cieszyć się drobnymi szczegółami naszego życia. To jest droga do pokoju serca, którego pragnie nam udzielić Chrystus. I to chyba najlepszy sposób okazania wdzięczności Bogu za czas, jaki nam podarował. Za Boże i moje TERAZ!

„Całe życie w jednym oddechu”  – to zdanie usłyszałem kiedyś od jednego z nauczycieli medytacji. To kwintesencja tego, co przeżywamy w medytacji monologicznej. Jednej z najlepszych szkół życia chwilą obecną. Bożym i moim TERAZ.  

Bo tak naprawdę mamy tylko chwilę obecną. Przeszłość ani przyszłość nie należy do nas. Żyjmy zatem dzisiaj, bo nie wiadomo, czy jutro w ogóle będzie! TERAZ jest naszym życiem, TERAZ jest naszą modlitwą, TERAZ jest sposobem, w jaki możemy wyrazić naszą miłość, TERAZ…

Niech codzienna praktyka medytacji uczy nas skupiać się owym TERAZ, przeżywać swoje życie w ciągu jednego oddechu i jednego towarzyszącego mu wezwania. Cokolwiek robisz w tym momencie, rób to w pełni świadomie, bo tak naprawdę masz tylko ten moment. Tylko TERAZ możesz przeżywać w pełni swoje życie.

Znam takie osoby, którzy wypisują na kartce „ZROBIĘ TO JUTRO”, wieszają tą kartkę na drzwiach lub lodówce i czytają codziennie…

Tymczasem przyjdzie moment, kiedy po TERAZ nie będzie już żadnego JUTRA. Będzie jedynie wieczne TERAZ! Zatem ucząc się żyć TERAZ uczymy się oddychać wiecznością i wiecznym TERAZ Boga. Oby kiedyś i naszym…