Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Theotokos

Pasterze pospiesznie udali się do Betlejem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu.

A wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu, co im pasterze opowiadali.

Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu.

A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane.

Gdy nadszedł dzień ósmy i należało obrzezać Dziecię, nadano Mu imię Jezus, którym Je nazwał anioł, zanim się poczęło w łonie Matki. (Łk 2,16-21)

Nowy rok. Kolejny. Mamy nadzieję, że będzie szczęśliwy, dobry, że dzieci będą się dobrze uczyć, wszyscy będą zdrowi, będzie dobra praca…

Nie ma jednak wątpliwości, że to, jak przeżywamy życie i jak patrzymy na różne wydarzenia, w dużej mierze zależy od naszego spojrzenia na rzeczywistość. W świecie pełnym zabiegania, powszechnego braku czasu, wirtualnych relacji, łatwo zgubić to, co naprawdę najważniejsze. Może właśnie dlatego Kościół nowy rok kalendarzowy rozpoczyna z Maryją.

Jeśli u progu Nowego Roku patrzymy na Nią, to może dlatego, że jesteśmy zaproszeni do spoglądania na życie i na różne wydarzenia z takiej perspektywy jak Ona patrzyła. Kiedy Maryja staje przed wyzwaniem jakim bez wątpienia jest Boże Macierzyństwo, Ona  pyta się Pana Boga, jak to się stanie, a nie pyta o to, czy to jest możliwe, bo dla Niego nie ma nic niemożliwego.

Maryja uczy nas swoją postawą zawierzenia w to, że dla Boga naprawdę nie ma rzeczy niemożliwych, ale chce nas nauczyć też tego, byśmy w tym wszystkim, co nas spotka, potrafili rozpoznać i rozeznać znaki czasu, wezwania, rady, zachęty i przestrogi naszego Pana Jezusa Chrystusa. Abyśmy umieli usłyszeć to, czego On – nasz Zbawiciel i Mistrz życzy sobie od nas, a niekoniecznie – my do Niego.

Kiedy w czytaniu z Księgi Liczb jest mowa o „życzeniach”, jakie ma składać Izraelitom Aaron, czytamy tam: „Niech cię Pan błogosławi i strzeże, niech rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy łaską”. Warto jednak uświadomić sobie, że w tych życzeniach nie chodzi jedynie o powodzenie w ziemskich sprawach, ale przede wszystkim o zbawienie. Sensem błogosławieństwa w tekście hebrajskim jest stworzenie człowiekowi szansy na życie w jedności z Bogiem – bo tylko to może dać pełnię życia i szczęścia. Bóg chce powiedzieć swoim dzieciom, że wszystko, co je spotka i z czym będą się zmagać, jest dla nich szansą na umocnienie więzi z Nim. Błogosławieństwo, które daje Bóg, jest szansą, ale to od człowieka zależy, czy i jak z niej skorzysta czy też tę szansę przegapi.

I tutaj znowu przychodzi nam z pomocą Maryja. Święty Łukasz, opisując postawę Maryi podkreśli, że: „Zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu”.

Tylko zatrzymanie się nad życiem, próba spojrzenia na nie z innej perspektywy i przeżycie własnych problemów z Bogiem pozwala zobaczyć, że oprócz zmęczenia, bólu, nudy i rutyny jest też miłość, dobro, piękno. Zachowywanie wszystkich spraw i rozważanie ich z Bogiem jest szansą na prawdziwe życie, na rozwinięcie skrzydeł. Tak właśnie zrobili pasterze. Przyszli uwielbić Boga, i dzięki tej postawie dostrzegli w ubogim żłobie Jego autentyczną obecność.

Pozornie może nam się wydawać, że uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki nie ma nic wspólnego z praktyką naszego życia. Gdy jednak pomyślimy, że Maryja stała się Matką Boga za sprawą Jego wybrania a nie swoich zasług, to powiem Wam, że Bóg w Chrystusie wybrał także „nas przez założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem”.

Jeśli zgodzimy się na Boże działanie w swoim sercu, będziemy coraz bardziej – jak Maryja – doświadczali, że On pierwszy nas umiłował i łatwiej będzie nam tę miłość zanieść innym, rodząc Chrystusa w swoich dzieciach, opowiadając im Ewangelię, ucząc modlitwy, wychowując, aby się stały Jego wiernymi uczniami. Kiedy żyjemy świadomością miłości Boga nie mamy już problemów, by zapomnieć o modlitwie,  bo to oznaczałoby, że zapominamy o rozmowie z kimś, kto nas kocha. A z kolei przez swoją pamięć o Bogu będziemy potrafili przypomnieć o Nim tym, którzy w zabieganiu się oddalili od Niego i zapomnieli o Nim i być może osunęli się w ciemność grzechu lub zwątpienia.

Bóg kształtował Maryję przez całe jej życie. Fakt, że porodziła Zbawiciela, stanowił zaledwie etap Jej ziemskiego pielgrzymowania. Powołanie do przyjaźni z Bogiem w naszej codzienności nie jest szczytem, ale częścią Twojej i mojej drogi, konsekwencją Twojego chrześcijaństwa. „Tak” powiedzianego na chrzcie.

Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki przypomina nam, że Bóg wchodzi w naszą ludzką rzeczywistość nie jako ktoś obcy, z zewnątrz, ale jako ktoś bliski. Na dowód tego przyjmuje ludzkie ciało i rodzi się jak każdy człowiek. Przypomina nam o sobie i pokazuje, że można na świat patrzeć inaczej, nie tylko po ludzku, ale Jego oczami. Z takim spojrzeniem nie tylko każdy rok, ale i każdy dzień będzie dla nas szczęśliwy. Bo będzie szansą na spotkanie i budowanie jeszcze głębszej więzi z Nim.