Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Wewnętrzne ważniejsze od zewnętrznego

Wykonywane gesty, podejmowane decyzje, wypowiadane słowa… Jak rozpoznać duchową czystość lub nieczystość naszych czynów i zachowań, o której mówi dzisiaj Chrystus? Co stanowi istotne kryterium wartościowania? Na czym maksymalnie skoncentrować uwagę?

Otóż fundamentalnym punktem odniesienia przy ocenie intencji, jak uczy dzisiaj Chrystus nie jest zewnętrzna forma czynu czy słowa, ale to, co ukryte jest we wnętrzu, zwłaszcza w tym najgłębszym obszarze jaki Biblia określa mianem serca, z którym utożsamia źródło naszych motywacji i naszej woli. Dlatego Pismo Święte poświęca sercu tak wiele uwagi. Jezus dobitnie powiedział: „Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota.” (por. Mk 7, 1-23). To myśl człowieka jest wewnętrznym źródłem, z którego wypływa zewnętrzny strumień aktywności. Widzialny czyn jest tylko materializacją tego, co duchowo już wcześniej zaistniało. Dlatego jego wartość rozpoznajemy po treści myśli, czyli intencji, które poprzedzają nasze czyny i wybory. Doskonale rozpracował tę sferę naszych wewnętrznych poruszeń serca św. Ignacy Loyola, opierając o tę wiedzę swoje ćwiczenia będące do dzisiaj jedną z najbardziej popularnych szkół duchowości. Każdy, kto przeżył choć jeden tydzień rekolekcji ignacjańskich wie o czym mówię.

Ktoś oczywiście mógłby zarzucić nam: no jak to zewnętrzna forma słowa nie jest ważna? Jeśli ktoś np. wypowiada słowa, które ranią drugiego człowieka, to trudno nie ocenić źle jego intencji… Na pierwszy rzut oka tak jest. Ale psychologia i teologia życia wewnętrznego doskonale wie, że czasem ktoś rani innych nie ze złej intencji, ale dlatego, że sam został dotkliwie zraniony i nie umie wznieść się ponad swoje bolesne doświadczenia bez pomocy innych lub inaczej reagować w relacji z drugim człowiekiem…

Pierwsi Ojcowie Kościoła przestrzegali, aby człowiek zawsze stał na straży swojego serca, bo to, co tam wpuści musi w konsekwencji zapuścić korzenie i wydać owoc w postaci słów, czynów, wyborów… Dotyczy to zarówno tych dobrych owoców jak i złych. Sami dobrze wiemy, że wejście na drogę grzechu zaczyna się właśnie od myśli, którą określamy mianem pokusy…

Przy czym trzeba rozróżnić dwa odmienne rodzaje myśli: spontaniczne (zaistniałe mimowolnie) oraz świadomie akceptowane. Pierwsze z nich są neutralne i nie powinno się ich oceniać w sensie moralnym. Nikt z nas nie jest od nich wolny, nawet jeśli czasem wydają się natrętne. Cały problem wiąże się z myślami, które otrzymują przyzwolenie i następnie są dobrowolnie rozwijane w naszym sercu. Jeśli są złe, to w konsekwencji muszą zatruć nasze serce i zrodzić zatruty owoc… Jeśli będziemy kierowali się w życiu miłością ona ma w sobie wewnętrzną intuicję, która potrafi rozpoznać to, co nam może duchowo zagrażać i da siłę, aby to odrzucić. Jeśli jednak raz zlekceważymy wewnętrzny paradygmat miłości, za każdym następnym razem będzie już łatwiej to uczynić i wewnętrzny dzwonek alarmowy, któremu na imię SUMIENIE będzie odzywał się coraz ciszej.

Dlatego Chrystus przestrzega nas, abyśmy nie koncentrowali się zanadto na „zewnętrznej stronie kubka”, lecz na tym, jak prezentuje się jego „strona wewnętrzna”. Przy czym trzeba doprecyzować, że istnieje pewien zewnętrzny „wygląd” który jednoznacznie wskazuje na wewnętrzne zło lub dobro. Dotyczy to np. świętych, w których czynach dyktowanych miłością i bezinteresownością nie sposób odkryć pełnego miłości serca. Podobnie jest z granicznym złem. Mam na myśli ludzi, którzy zaprzedali się całkowicie złu, wówczas ich zewnętrzny styl życia jest emanacją zła, które zawładnęło ich sercem i bywa to rozpoznawalne na pierwszy rzut oka.

Niech ta dzisiejsza lekcja Chrystusa chroni nas przed zbyt pochopnym ocenieniem drugiego człowieka, co nie rzadko i nam się zdarza a także zachęca nas do ciągłego wołania, aby Pan Bóg dał nam dobre serca, kierujące się miłością, na wzór Serca Jezusowego, których owocem będzie nasze piękne życie.

A przy okazji warto podejmując ten temat po raz kolejny docenić wartość modlitwy serca, gdyż to ona, powtarzana nieustannie staje się doskonałą ochroną naszego serca przed złym wpływem tego, co chciałoby je zatruć