Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Z wnętrza pochodzi wszystko…

To niezwykłe, jak każda z pozoru prosta sytuacja życiowa jest dla Chrystusa okazją do ukazania głębszej – duchowej perspektywy. Wystarczy zwykły zarzut faryzeuszy skierowany pod adresem Jego uczniów i dotyczący zewnętrznej strony praktyk religijnych, aby ukazać, jak bardzo pomylili się zamieniając priorytety i zamiast tego, co wewnętrzne (duchowe) dają pierwszeństwo temu, co zewnętrzne, a więc i mniej istotne.
To, o czym mówi dzisiaj w Ewangelii Chrystusa to ważna przestroga także dla nas. Łatwo bowiem dopada nas pokusa pomylenia priorytetów i dania pierwszeństwa temu, co zewnętrzne przed tym, co wewnętrzne.
Niestety dotyczyć to może także sfery duchowej tak, że ciągle aktualną staje się przestroga proroka Izajasza, przywołana dzisiaj przez Jezusa: „Słusznie prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane: Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie”. [Mk 7,14]

Chrystus wskazuje na serce jako źródło nie tylko naszych wyborów, naszego sposobu myślenia, ale także zasadniczą płaszczyznę, gdzie rodzi się i rozwija życie duchowe. Niestety dzisiaj wciąż spotyka się wielu ludzi, dla których życie duchowe pozostało jedynie zewnętrzną praktyką, utrwaloną przez lata powtarzania pewnych rytuałów, lecz nigdy nie stało się sprawą serca. Taka religijność niestety nie potrafi przemienić człowieka i nie ma szans stać się prawdziwą motywacją jego wyborów czy sposobu myślenia. A co bardziej tragiczne jak mówi sam Chrystus w dzisiejszej Ewangelii może okazać się wyrazem czci realizowanej na próżno…   
Aby jednak rzeczywistość życia duchowego mogła realizować się na płaszczyźnie serca potrzebna jest przede wszystkim otwartość i pokora. Życie duchowe to bowiem zawsze dar. Wielu ludzi próbuje robić z siebie aniołów, zapominając o tym, że żyją na ziemi. Wydaje im się, że postąpili na drodze życia duchowego tak dalece, że brakuje im tylko skrzydeł. Dlatego Pan Bóg w swojej mądrości pozwala nam czasem doświadczać trudów modlitwy, abyśmy zasług związanych z jej owocami nie przypisywali sobie, jakby chcąc nam powiedzieć podobnie ja faryzeuszom, że więcej szody może przynieść nam pozowanie na kontemplatyka czy charyzmatyka niż pokorne uznanie swojej małości.
Głębia życia duchowego nie polega bowiem na niezwykłych darach, lecz na gotowości całkowitego oparcia się na Bogu. Bliższy Boga jest ten, kto służy mu przez wysiłek zmagania się z własną słabością, wytrwałość, pokorę i czystość serca niż ktoś obdarowany niezwykłymi charyzmatami. Dlatego tak często Chrystus odwołuje się do prostoty, ukazując wartość prostej modlitwy a przestrzegając przed najbardziej wzniosłymi rozumowaniami, jeśli są pozbawione pokory, które jak w wypadku faryzeuszy łatwo rozmijają człowieka z drogą zbawienia.
Dlatego tak ważnym jest, abyśmy w modlitwie i w ogóle w życiu duchowym potrafili przyjmować bardziej postawę tego, kto żebrze i oczekuje na dar niż kogoś, kto chce Boga zaskoczyć swoimi umiejętnościami i swoją elokwencją. Bóg bowiem zawsze wsłuchuje się w serce a nie w słowa. I to On – który zna potrzeby naszego serca – lepiej wie co sprzyja naszemu duchowemu wzrostowi. Dlatego, jeśli otrzymujemy dar łatwej modlitwy czy radość z jej przeżywania, stawajmy zawsze w postawie wdzięczności, gdyż nigdy nie jest to naszą zasługą.
Dlatego tak ważnym jest, abyśmy potrafili doceniać prostą modlitwę. Im mniej w niej słów a więcej oparcia się na mocy Bożej, tym mniej pokus wpadnięcia w samozachwyt i próby zachwycenia Boga swoją mądrością i zdolnościami. Ale trzeba abyśmy wystrzegali się także wszelkiego porównywania z innymi. Jeśli udało nam się za łaską Boga odnaleźć naszą własną formę modlitwy, która prowadzi nas do głębszego zjednoczenia z Bogiem, nie sądźmy, że jesteśmy lepsi od innych. To, co dzieje się bowiem w naszym życiu duchowym nigdy nie opiera się na naszych zasługach, ale na Bożym Miłosierdziu. Dopóki tego nie zrozumiem i nie uznam, mogę nie otrzymać żadnych darów, gdyż mogły by się one stać pożywką dla mojej pychy i w konsekwencji obrócić się przeciwko mnie i mojemu duchowemu wzrostowi.
Dlatego raz jeszcze idąc za radą Chrystusa ważne, abyśmy zwracali się w naszym życiu duchowym ku naszemu wnętrzu a mniej przywiązywali wagę do strony zewnętrznej. Jeżeli bowiem nasze wnętrze nie będzie zaniedbane od strony duchowej o zewnętrzną stronę życia (zarówno duchowego, jak i codziennego) nie będziemy musieli się martwić. Lecz jeśli zatrzymamy się jedynie na płaszczyźnie zewnętrznej (skupiając się na tym, co widoczne dla oczu) możemy w ten sposób zbudować tamę dla łaski, nie pozwalając się jej przebić do naszego serca, a tym samym na jego prawdziwą przemianę, która jest początkiem drogi nawrócenia. 

Owocem modlitwy przeżywanej jako prawdziwa i głęboka więź z Bogiem jest skarb ukryty w naszym wnętrzu. Jednak bez Bożej pomocy i bez Bożego światła nie damy rady go odnaleźć. Dlatego modlitwa powinna być drogą po której zawsze stąpam za Jezusem, wsłuchany w Jego głos a nie Ciągnę Go za sobą wymagając, aby to On słuchał tego, co ja mam do powiedzenia.

I właśnie dlatego Chrystus dzisiaj upomina nas: „Słuchajcie Mnie wszyscy i zrozumiejcie!” [Mk 7, 21] Bez tego zasłuchania nie ma ani prawdziwego życia duchowego, ani prawdziwego chrześcijaństwa, ani zrozumienia tego, czego Bóg od nas oczekuje.