Warszawska grupa medytacji chrześcijańskiej

Pragnienie by być przy Panu

Uczniowie byli w drodze, zdążając do Jerozolimy. Jezus wyprzedzał ich, tak że się dziwili; ci zaś, którzy szli za Nim, byli strwożeni. Wziął znowu Dwunastu i zaczął mówić im o tym, co miało Go spotkać:

«Oto idziemy do Jerozolimy. A tam Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą poganom. I będą z Niego szydzić, oplują Go, ubiczują i zabiją, a po trzech dniach zmartwychwstanie».

Wtedy podeszli do Niego synowie Zebedeusza, Jakub i Jan, i rzekli: «Nauczycielu, pragniemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy».

On ich zapytał: «Co chcecie, żebym wam uczynił?»

Rzekli Mu: «Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie».

Jezus im odparł: «Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?»

Odpowiedzieli Mu: «Możemy».

Lecz Jezus rzekł do nich: «Kielich, który Ja mam pić, wprawdzie pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale dostanie się ono tym, dla których zostało przygotowane».

Gdy usłyszało to dziesięciu pozostałych, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich:

«Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu». (Mk 10, 32-45)

Ewangelia dzisiejsza zaczyna się od słów: „Uczniowie byli w drodze”…

Każda i każdy z nas – współczesnych uczniów Chrystusa – uczestniczy w tym samym doświadczeniu: jesteśmy w drodze – w drodze życia, w drodze wiary, w drodze modlitwy, w drodze medytacji…

Najważniejsze jednak jest to, że w tej drodze idzie z Nami Jezus, który sam jest Drogą. Trzymać się Go, to mieć gwarancję tego, że nie zbłądzimy w drodze do celu, jakim jest nasze zbawienie. Trzymać się Go, oznacza, że możemy mieć pewność, że On przeprowadzi nas zwycięsko przez każde życiowe doświadczenie. Trzymać się Go, oznacza, że przejdziemy przez życie najlepszą z możliwych dróg, którą On zna, my nie musimy! Wystarczy że Mu zaufamy!

Oczywiście każda i każdy z nas ma na tej drodze swoje ludzkie ambicje, plany, podobnie jak synowie Zebedeusza i ich matka. Niezwykłe jest to, że Jezus nie lekceważy naszych ambicji, ale zawsze stara się – jako Dobry Nauczyciel – właściwie je ukierunkować.

Nie do końca rozumiem oburzenie pozostałych apostołów w dzisiejszej Ewangelii. Nie do końca wiem, czy wynikało z zazdrości, czy z obłudy – udawania, że oni nie chcą zasiadać najbliżej Jezusa w Jego chwale!? Bo czy może być piękniejsze pragnienie, bardziej determinujące naszą świętość, niż to, żeby zasłużyć na miejsce blisko Syna Bożego w Jego Królestwie? Oby wszyscy chrześcijanie nosili w sercu takie pragnienia. Może to – zbyt ambitne powie ktoś – zapatrzenie w wieczność determinowałoby to, że mniej bylibyśmy przywiązani do tego świata i do chęci robienie doczesnych karier.

Nie wstydzę się przyznać, że także chciałbym w wieczności siedzieć blisko Jezusa. Niekoniecznie na tronie, niekoniecznie po Jego lewej czy prawej stronie. Wystarczy mi miejsce u Jego stóp. Czy takie pragnienie nie powinno być bliskie każdemu sercu ucznia Chrystusa?

Ale ponieważ moja słabość i grzech nieustannie przypominają mi o tym, że o własnych siłach nie jestem w stanie zrealizować tego pragnienia, ani też nie jestem godzien o nie prosić, więc pozostaje mi inne wołanie, bardziej adekwatne do mojej postawy: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, ulituj się nade mną grzesznikiem!” I póki co ono mi wystarczy, bo przypomina mi, że wszystko jest łaską!

A ponad to wezwanie Modlitwy Jezusowej uczy mnie nieustannego zaufania w to, co przygotował mi Jezus i uczenia się gotowości przyjęcia tego daru.

Wiem jedno, że Jezus nie mniej niż ja pragnie dla mnie miejsca w wieczności, co więcej już je przygotował przez swoją śmierć i zmartwychwstanie. Jak wspomniano już wcześniej, codzienna medytacja uświadamia mi, że to nie tylko ja codziennie myślę o Jezusie, ale że i On myśli o mnie i mnie oczekuje. Dzisiaj w modlitwie, w medytacji,  w Eucharystii a kiedyś w wieczności.  

Medytacja pozwala mi się zbliżać do Jezusa jak do Przyjaciela i Powiernika. A powtarzane w rytmie oddechu wezwanie jest pełnym ufności i miłości wezwaniem, aby On strzegł mnie i mojego miejsca zarówno teraz, jaki w wieczności.

Nie wiem, co jest moim kielichem doświadczeń, jaki jeszcze mam do wypicia w tym życiu. Ale jeśli pomyślę tylko, że Tym który mi go przygotował jest Jezus, który zawsze pragnie mojego dobra, to wiem, że o nic nie muszę się martwić. Medytacja monologiczna to także prośba o to, abym był gotów przyjmować Jego wolę i to, co ona przynosi mi każdego dnia.

W codziennej medytacji Jezus pokazuje mi ewangeliczną drogę do nieba. A sama praktyka medytacji od zawsze jest dla mnie drogą i szkołą wolności serca, uwalniającej od niezdrowej rywalizacji i wywyższania się, uwalniającej od skupiania się na sobie samym, zabezpieczającej przed uleganiem modzie tego świata, który tak lubi manifestować swoją władzę i siłę nad innymi; ale jest też drogą, która nieustannie przypomina mi o tym, że powołanie do wielkości mamy w genach. Może nie koniecznie jest to wielkość rozumiana z perspektywy tego świata, ale ta, o której mówił patron dnia dzisiejszego św. Filip Neri: „Wszyscy są stworzeni do wielkości. I do tego, by przez całą wieczność być blisko Jezusa. Tego nie można kupić ani pieniędzmi, ani dobrymi uczynkami. Tego nie można też załatwić po znajomości. To się osiąga służbą i zgodą na cierpienie, które jest nam zadanie do pokonania. Prawdziwą wielkością człowieka jest bowiem miłość, a ona realizuje się w służbie i poprzez akceptację cierpienia i życia. Wszelkie inne postacie wielkości są złudne – dają poczucie wielkości, ale wielkością nie są, więc szybko przynoszą rozczarowanie”.